Jason Doyle znów zadziwia żużlowy świat. Australijski mistrz świata z 2017 roku potwierdził, iż wystartuje w dzisiejszej rundzie cyklu FIM Speedway Grand Prix, która odbędzie się w Manchesterze. To pierwsze zawody Doyle’a po serii urazów biodra, których nabawił się w Warszawie i które później odnowiły się podczas ligowego meczu PGE Ekstraligi z Falubazem Zielona Góra.
W piątkowy poranek zawodnik opublikował na swoich mediach społecznościowych grafikę z wymownym podpisem: „Race Day”, co nie pozostawiło złudzeń – Australijczyk wraca do gry. Start rywalizacji zaplanowano na godzinę 20:00 czasu polskiego, a wcześniej – o 15:00 – rozegrany zostanie sprint, który wyłoni czterech dodatkowych zdobywców punktów do klasyfikacji generalnej.
Krótka, ale burzliwa historia kontuzji
Doyle w tym sezonie nie ma łatwo. W Grand Prix w Warszawie z impetem uderzył w dmuchaną bandę na wyjściu z łuku, co zakończyło się kontuzją biodra. Choć początkowo podejrzewano choćby złamanie nogi, skończyło się „jedynie” na urazie biodra. Już tydzień później wystartował w meczu ligowym z Falubazem, ale po kontakcie z Rasmusem Jensenem w 14. biegu znów wylądował w karetce. Uraz się odnowił, a Doyle przyznał wówczas, iż decyzję o starcie podjął sam – chcąc sprawdzić swoją gotowość przed rundą Grand Prix w Pradze.
Tam jednak nie wystartował, a kibice zaczęli zadawać pytania, czy Australijczyk nie odpuści także kolejnych rund. Menedżer Ipswich Witches, Ritchie Hawkins, w jednym z wywiadów mówił wprost: „Jason bardzo chce wystartować w Grand Prix, ale wszystko zależy od tego, jak będzie się czuł”.
Doyle gotowy na wyzwanie
Sam zawodnik po drugim upadku podkreślał, iż nie zamierza nikomu niczego udowadniać, a jedynie chciał być gotowy na dwa ważne starty: mecz ligowy i turniej Grand Prix. – Zaliczyłem upadek i odnowiłem uraz biodra. Takie rzeczy się zdarzają, to część życia – pisał kilka dni temu.
Dziś jednak wszystko wskazuje na to, iż Jason Doyle jest gotowy, by wrócić do rywalizacji. Jego determinacja budzi szacunek, ale kibice z pewnością będą obserwować jego postawę z lekkim niepokojem – nikt nie chce, by bohater kolejnych turniejów znów musiał opuszczać tor z powodu kontuzji.
