WYTATUOWANYM POD ROZWAGĘ PRZED SPOPIELENIEM: PRZEKAŻCIE WASZE SKÓRY NA ABAŻURY

polskawolna.pl 1 miesiąc temu

To już sprawdzona żydochazarska tradycja. Tak jak w ostatnich ponad 30 latach, tak i tym razem święto Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny posłużyły talmudycznej dziczy do atakowania katolickiego zwyczaju pochówku zmarłych; z ciałem w trumnie, złożonej następnie w grobie na wydzielonym cmentarzu. Media głównego ścieku alarmują, iż na tychże cmentarzach nie ma już miejsca, iż szkoda poświęcania choćby nieużytków na rozbudowywanie tradycyjnych nekropolii, nie mówiąc o wytyczaniu nowych… O przeznaczaniu tysięcy hektarów najbardziej urodzajnej ziemi rolnej na składowiska odpadów (vide: „centrum dystrybucyjne” Lidla w sąsiedztwie Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie) jakoś nie mają odwagi choćby napomknąć.

Wprawdzie w judaizmie biblijnym kremacja zwłok była całkowicie zakazana ale judaizm talmudyczny przyjęty przez azjatycką dzicz za jej religię tej zasady nie przestrzega, przynajmniej wobec katolików. Przy wsparciu posoborowych heretyków zaczynali od przekonania polskich gojów, iż powinni spopielać swoich bliskich, wsypywać ich do dzbanków i w takiej formie grzebać w ziemi. Rzeczywiście, w krótkim czasie na cmentarzach przybyło mnóstwo kwater z grobami o wielkości wystarczającej na pogrzebanie kota.

To jednak było za mało. Po mini-grobach, zajmujących jednak około metra kwadratowego ziemi zbyt cennej, aby oddawać ją gojom przyszła kolej na „paczkomaty”, gdzie urny wkłada się poziomo i pionowo niczym w klatkach na kurzej fermie. Tym sposobem goj, który stawia znicz pod pionem, gdzie umieszczono prochy jego krewnego upamiętnia także choćby dziesięciu innych sproszkowanych, włącznie z tymi – wszak tego wykluczyć nie można – którzy za ziemskiego życia szkodzili zmarłemu członkowi jego rodziny.

Teraz przyszła kolejna innowacja, zapoczątkowana przez żydochazarską dzicz z Poznania i ochoczo nagłośniona przez tuskowe tele-media: „pochówek w kwaterach na łonie natury”. Na czym to polega? Ano, wydziela się kawałek np. lasu, grodzi jakimś symbolicznym płotem, po czym wsypuje do wewnątrz i jak leci spopielałe szczątki zmarłego/zmarłej, którzy/które jeszcze za życia byli ojcami, dziadkami, matkami, babciami, synami, córkami itd. Tanio, ekologicznie i wygodnie. Nie trzeba zniczy, kwiatów, a choćby odwiedzania takiego „grobu”.

Dziesiątki tysięcy (o czym przekonałem się osobiście) odwiedzających w ostatnich dniach największe cmentarze w Gdańsku – Łostowicki i Srebrzysko – przekonuje, iż scenariusz poznański, jakkolwiek już podchwycony przez żydochazarów łódzkich, raczej nam nie grozi, przynajmniej w najbliższym czasie. Trzeba jednak dmuchać na zimne i przynajmniej zasiewać w umysłach polskojęzycznych durniów ziarno zwątpienia.

Stąd mój tytułowy apel do wytatuowanych, którzy mogą znacznie skomplikować proces proszkowania swoich zwłok, a tym samym zniechęcić potencjalnych naśladowców krematoryjnej mody. Zanim fachowcy wsuną wasze martwe ciało do pieca, zażądajcie – oczywiście przedśmiertnie – wcześniejszego oskurowania i przeznaczenia tak pięknie „wydziarganej” skóry na cele społecznie użyteczne, czyli artystyczne abażury. W ten sposób zyskacie jakiś rodzaj nieśmiertelności, nie dorównującej wprawdzie tej jakiej doświadczają bezgrzeszni katolicy, ale lepsze to niż nic, czyli anonimowe przejście z ognia krematorium w ogień piekielny.

Jestem przekonany, iż skóry najbardziej znanych wśród „wydziarganych” znajdą amatorów gotowych zapłacić duże pieniądze za abażur z fragmentem swojego idola. A wybór jest tutaj – przynajmniej potencjalnie – ogromny. Wśród wyjców estradowych na znaczny popyt mogłyby liczyć skóry np. niejakiej Dody lub Michała Wiśniewskiego, wśród sportowców Ewy Swobody lub Pawła Fajdka, wśród polityków inteligentnego inaczej (myli Sejm z rządem) posła Marka Józefaciuka. A w odwodzie pozostają jeszcze setki tzw. celebrytów oraz reprezentantów sportów walki. Jest w czym wybierać.

Ktoś zapyta: a kto te skóry odpowiednio spreparuje i nada im artystycznego szlifu? Proszę się nie obawiać o brak kadr w tej branży. Tę specjalność opanowali do perfekcji SS-mani z niemieckiego (uwaga folksdojcze – niemieckiego, a nie jakiegoś nazistowskiego!) obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Z pewnością żyją w Niemczech ich potomkowie, a w razie potrzeby polskich naśladowców w tej branży też uda się przeszkolić. Byle dawcy skór dopisali…

Henryk Jezierski
(04.11.2024)

P.S.

W powyższym wykazie powinienem wymienić niejaką Agnieszkę Chylińską (niestety z Wybrzeża). To absolutna rekordzistka wśród wyjców estradowych pod względem całkowitej powierzchni wytatuowanej skóry. Nie wymieniam jednak powodowany chrześcijańskim miłosierdziem. Zauważyłem bowiem, iż na ostatnim festiwalu organizowanym przez „Polsat” Chylińska wystąpiła odziana w suknię niczym Eliza Orzeszkowa – zasłaniającej jej ciało od stóp po koniec szyi. Tylko diabli wiedzą, czy to nie jakieś nawrócenie na normalność.

H. Jez.

Idź do oryginalnego materiału