Max Dilger zakończył sezon 2024 w najgorszy możliwy sposób. Rywalizował on w rozgrywanym na torze w Morizès finale francuskiej Ligue Nationale de Speedway, a do feralnego zdarzenia doszło w szesnastym biegu zawodów. Pierwsze wieści były bardzo pesymistyczne – mówiły o złamaniu kręgosłupa i częściowej utracie czucia w nogach. Dodatkowo do listy obrażeń dodano jeszcze złamanie kostki, ręki i żebra. Najpierw przeszedł serię operacji. Po nich czekała go długa rehabilitacja, aby wrócić do pełnej sprawności. Jego przyjaciel założył choćby zbiórkę. Na ten moment na zbiórce uzbierano już kwotę przekraczającą 190 tysięcy złotych. Więcej na temat zbiórki przeczytać można tutaj.
Max Dilger przez cały czas walczy
Niemiec opublikował na swoich mediach społecznościowych nagranie opisujące jego podróż przez rok 2025 pod znakiem rehabilitacji i walki o sprawność. Jak sam wyznał: Mija dokładnie 10 miesięcy od mojego wypadku. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Od tamtej pory codziennie walczę i przez cały czas nie przestałem. przez cały czas próbuje się wspiąć na ten Mount Everest! Tak wyglądało pierwszych kilka miesięcy…
Nagranie pokazuje kulisy tego, jak wygląda walka o powrót do pełnej sprawności ruchowej po tak strasznym wypadku. Jest to proces, jaki kibic żużlowy nie ogląda na co dzień. Natomiast zawodnicy próbujący wrócić do pełni sił muszą przejść. Jest to bardzo żmudna i trudna do przebycia trasa. Jednak w drodze na szczyt nie ma żadnych skrótów.
Uraz Maxa Dilgera jest dowodem na to, iż żużel to sport absurdalnie niebezpieczny. Każdy wyjazd na tor może zakończyć się wizytą w szpitalu, przygwożdżeniem do wózka inwalidzkiego lub w najgorszy wypadku śmierciom. Dilger nie poddaje się i dalej walczy o powrót do pełni zdrowia. Choć wielu żużlowców, którzy doświadczyli fatalnych wypadków w przeszłości, już nigdy nie wrócą do pełni sprawności. Takie są właśnie realia sportu żużlowego.
