Wyniki NBA: Pacers zagrają w wielkim finale NBA! 52 punkty duetu Siakam-Haliburton

6 dni temu

Wielu fanów wierzyło, iż dzisiejszej nocy nie poznamy jeszcze drugiego finalisty tegorocznych zmagań o tytuł mistrzowski. Perspektywa Game 7 była niezwykle kusząca, jednak Indiana Pacers mieli inne plany. Po zaciętej walce rozprawili się z New York Knicks przed własną publicznością, a w rolach głównych wystąpił duet gwiazd: Tyrese Haliburton i Pascal Siakam.

Buty Nike i Air Jordan za połowę ceny! Nowa promocja!

Indiana Pacers – New York Knicks 125:108 (4-1)

Statystyki na PROBASKET

  • Przed rozpoczęciem spotkania oczywiste było, iż stawka jest niezwykle wysoka. Przed Indiana Pacers drugi mecz z rzędu stanęło zadanie, by przypieczętować awans do finałów, jednak tym razem niektórzy eksperci snuli obawy wobec gry podobiecznych Ricka Carlisle’a. Porażka w dzisiejszym starciu oznaczałaby powrót na Game 7 do Madison Square Garden, czego z pewnością Pacers chcieli uniknąć. New York Knicks natomiast nie mieli nic do stracenia: walczyli o przetrwanie oraz przedłużenia marzeń i nadziei.
  • Obie drużyny rozpoczęły mecz z dużą intensywnością po obu stronach parkietu. Nieznacznie lepiej prezentowali się Knicks, którzy w pierwszych minutach wyszli na niewielkie prowadzenie. Przyjezdnych prowadził Jalen Brunson, jednak energię i wolę walki wnieśli również inni zawodnicy, czego dobrym przykładem był alley-oop wykończony przez Mitchella Robinsona.

  • Wobec tego Pacers nie na długo pozostali dłużni rywalom i za sprawą Mylesa Turnera i Pascala Siakama gwałtownie wrócili do gry, by już chwilę później zdobyć kilkupunktową przewagę. Drużyna z Nowego Jorku momentalnie się przebudziła i odrobiła nieznaczną stratę, co spowodowało, iż pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 24:25.

  • Drugą kwartę z wysokiego “C” rozpoczęli gospodarze, prowadzeni przez Siakama i Bennedicta Mathurina na co momentalnie odpowiedzieli Knicks, a konkretniej OG Anunoby. Pacers nie zwolnili jednak tempa i dwie trójki, najpierw Tyrese’a Haliburtona, a potem Obiego Toppina wyprowadziły ich na sześciopunktową przewagę. Przez następne kilka minut oglądaliśmy wymianę ciosów z obu stron, przy czym żadna z drużyn nie była w stanie przełamać przeciwnika i zaliczyć dłuższej serii. istotną rolę odegrał wówczas wsad Haliburtona, który nakręcił zarówno zespół jak i trybuny.

  • Tuż przed przerwą kluczową rolę kolejny raz odegrał Pascal Siakam, którego cennne punkty trzymały Nowojorczyków na dystans i mimo usilnych starań Mikala Bridgesa czy Anunoby’ego ekipa z Wielkiego Jabłka nie była w stanie dogonić Pacers. Należy jednak docenić, iż cały czas pozostawali tylko pół kroku za gospodarzami, co dobrze odzwierciedla wynik po pierwszej połowie (58:54). Decydującym czynnikiem w tym fragmencie były trafione rzuty trzypunktowe i skuteczność, z jaką zawodnicy przeszywali nimi siatkę. Drużyna z Indianapolis mogła pochwalić się skutecznością zza łuku na poziomie 8/15 celnych prób, zaś Knicks jedynie 3/11.

  • Śmiało można stwierdzić, iż trzecia kwarta zadecydowała o losach spotkania. Pacers rozpoczęli tę odsłonę od dziewięciu punktów z rzędu, co postawiło ich bardzo komfortowej sytuacji. Knicks z Brunsonem w roli głównej wzięli się za odrabianie strat, jednak przyniosło to umiarkowany rezultat, ze względu na świetną dyspozycję ławki gospodarzy. Warto wyróżnić Thomasa Bryanta, który trafił w tym fragmencie dwa rzuty zza łuku, co nie uszło uwadzę obecnej na trybunach Caitlin Clark.

  • W pewnym momencie, dzięki dobrej dyspozycji m.in. Karla-Anthony’ego Townsa Knicks zbliżyli się na siedem punktów, jednak wtedy zespół z Indiany ponownie zanotował dziewięć punktów z rzędu, co poniekąd złamało wolę walki Nowojorczyków na następne kilka minut. Kwarta zakończyła się dwucyfrowym prowadzeniem Pacers (92:77), a zatem w ostatniej odsłonie przyjezdnych czekało trudne zadanie do wykonania.
  • Rozdrażnieni Knicks z impetem weszli w czwartą kwartę, zdobywając sześć punktów na otwarcie kwarty. Gdy wynik oscylował w granicach 10 “oczek” drużyna z Indianapolis przebudziła się z letargu i na nowo zaczęła regularnie punktować, a przede wszystkim zaciekle bronić. Za ten fragment należy wyróżnić Andrew Nembharda, który zdobył wówczas kilka punktów, ale co ważniejsze, świetnie spisał się broniąc Jalena Brunsona: poniższy przechwyt stał się ozdobą spotkania.

  • Najlepszym dowodem na skuteczność działań zawodnika Pacers jest reakcja Brunsona, który chwilę później wymownie próbował zaznaczyć swoją obecność na parkiecie. Nie był to znany fanom futbolu poziom Zinedine’a Zidane’a, ale widać było rosnące napięcie między zawodnikami.

  • W następnych minutach Knicks nie byli w stanie zniwelować straty, a ich główną przeszkodą okazał się Tyrese Haliburton, który w tym fragmencie meczu zdobył 11 punktów. Gwiazdor w spektakularny sposób postawił kropkę nad „i”, bowiem na minutę przed końcem spotkania „odpalił trójkę” niemalże z połowy boiska, czym przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny i jej awans do finałów NBA. Jest to zarazem piękny powrót, ponieważ ostatni raz Indiana Pacers walczyli o tytuł 25 lat temu.

  • Tuż po zakończeniu spotkania miało miejsce wręczenie trofeum dla zwycięzców Wschodu nazwane imieniem Boba Cousy’ego.

  • Chwilę później ogłoszono także MVP finałów Konferencji Wschodniej, nagrodę nazwaną imieniem doskonale znanego i lubianego w Indianie Larry’ego Birda. Statuetka trafiła w ręce Pascala Siakama, który notował w tej serii średnio 24,8 punktu, pięć zbiórek, 3,5 asysty oraz 1,3 przechwytu na mecz, rzucając na skuteczności 52,4% z gry i 50% za trzy. Kameruński skrzydłowy otrzymał pięć z dziewięciu głosów, pozostałe trafiły do Tyrese’a Haliburtona.

  • Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził duet gwiazd: Pascal Siakam zdobył 31 punktów, pięć zbiórek i trzy bloki, trafiając przy tym 10/18 rzutów z gry, zaś Tyrese Haliburton zanotował double-double, uzbierał 21 “oczek” i 13 asyst, do czego dołożył sześć zbiórek. Wspomagał ich Andrew Nembhard, który odnotował 14 punktów, zebrał osiem piłek z tablic i rozdał sześć asyst. Nieźle spisał się Myles Turner (11 “oczek”) i Aaron Neismith (10 “oczek”). Świetny mecz z ławki rozegrał Obi Toppin, autor 18 punktów i sześciu zbiórek, zaś Thomas Bryant dołożył 11 “oczek”.
  • Po stronie Knicks należy docenić wysiłki OG Anunoby’ego, który był dzisiaj czołową postacią w ekipie Toma Thibodeau. Skrzydłowy uzbierał 24 punkty, pięć zbiórek i trzy asysty, a także po dwa przechwyty i bloki. Podwójną zdobycz zanotował Karl-Anthony Towns, autor 22 “oczek” i 14 zbiórek. Środkowy trafił jednak tylko 8/19 rzutów. Lider Nowojorczyków – Jalen Brunson zagrał poniżej oczekiwań, zdobywając 19 punktów na skuteczności 8/18. Dołożył do tego siedem asyst, ale miał również pięć strat. Solidnie spisał się jeszcze Mikal Bridges, autor 15 “oczek”, a z ławki dobry mecz rozegrał Landry Shamet, który czterokrotnie trafił zza łuku i zakończył spotkanie z dorobkiem 12 punktów.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna
  • Idź do oryginalnego materiału