Wyniki NBA: Fenomenalne trio Lakers górą w hitowym starciu. Thunder gromią rywali. Dobry mecz Sochana i Spurs.

2 dni temu

Mimo tego, iż dzisiejsza noc była o godzinę krótsza, to dostarczyła fanom NBA wielu wrażeń i emocji. W hitowym spotkaniu Lakers ograli Grizzlies, a świetne zawody rozegrałp trio Doncic-James-Reaves. Jeremy Sochan i Spurs zmierzyli się w batalii z obrońcami tytułu. Mecze Nets i Mavericks zapewniły emocjonująca końcówkę, a Thunder z Shaiem Gilgeousem-Alexandrem rozgromili przeciwników i zainkasowali 62 zwycięstwo.

Sacramento Kings – Orlando Magic 91:121

Statystyki

  • Bez wątpienia to spotkanie, na które od dawna czekali fani Orlando Magic. Ich zespół zaprezentował się znakomicie, szczególnie w ofensywie. Stało się tak głównie za sprawą ponadprzeciętnej skuteczności z dystansu, Magic trafili bowiem 18/39 prób zza łuku. To aspekt gry, z którym drużyna z Florydy ma w tegorocznych rozgrywkach największe problemy, jednak dziś nie było tego widać i dzięki temu drużyna z Orlando odniosła spektakularne zwycięstwo.
  • Tak naprawdę już w otwierającej kwarcie zespół Jamala Mosley’a ustawił grę pod swoje dyktando. Magic świetnie weszli w mecz, jednak w kolejnych minutach spotkania Sacramento Kings stawili opór i nie pozwalali rywalom na objęcia dwucyfrowego prowadzenia, gdy jednak to się stało drużyna z Orlando nabrała tempa i ostatecznie wygrała tę odsłonę 38:21.
  • W drugiej kwarcie Magic zdjęli nogę z gazu, jednak Kings nie byli w stanie odrobić strat z początku meczu, Po stronie przyjezdncyh dobrze zaprezentował się w tej odsłonie DeMar DeRozan. Mistrz rzutów z półdystansu zdobył w tym fragmencie 12 punktów, mimo tego zawodnicy drużyny z Sacramento zeszli do szatni z niekorzystnym wynikiem 46:61.
  • Po przerwie głównymi postaciami na boisku byli: Paolo Banchero i Franz Wagner. Skrzydłowi skutecznie napędzali grę swojej drużyny, co zaowocowała bardzo udaną kwartą. Na ostatni fragment gry trener Magic zdecydował się posadzić pierwszą piątkę na ławce. Właśnie w tej odsłonie zespół z Florydy osiągnął najwyższe, 35-punktowe prowadzenie, które w ostatecznym rozrachunku, zagwarantowało bardzo przekonującą wygraną.
  • Magic do zwycięstwa poprowadził duet młodych gwiazd. W zaledwie 29 minut spędzonych na parkiecie Paolo Banchero uzbierał 24 punkty, sześć zbiórek i sześć asyst, zaliczając przy tym najwyższy w zespole współczynnik +/- (+22). Znacząco wsparł go Franz Wagner, który w ciągu 23 minut zaaplikował rywalom 21 “oczek”. Kluczowym graczem rotacji Magic okazał się Caleb Houstan, autor 18 punktów, którego świetna noc rzutowa (6/8 celnych prób trzypunktowych) była jednym z głównych powodów dzisiejszego zwycięstwa. Warto docenić także wysiłki Gogi Bitadzego, który zanotował double-double (12 “oczek” i 10 zbiórek), do czego dołożył pięć asyst.
  • W ekipie z Sac-Town na wyróżnienie zasługuje DeMar DeRozan, który zagrał solidny mecz, notując 21 punktów na skuteczności 7/11 z gry. Podwójną zdobycz uzyskał Domantas Sabonis, jednak trafił tylko 4/12 rzutów (wszystkie w pierwszej kwarcie) i trudno uznać jego występ za owocny.

Brooklyn Nets – Washington Wizards 115:112

Statystyki

  • Spotkanie drużyn z dolnej części Konferencji Wschodniej nie wzbudzało entuzjazmu wśród fanów, jednak okazało się dość wyrównanym i emocjonującym starciem. Wpływ na to może mieć ostania, bardzo dotkliwa porażka Washington Wizards, z kolei ze strony Brooklyn Nets wielu zawodników chce udowodnić swoją wartość na ostatniej prostej sezonu.
  • Przez pierwszą połowę spotkania delikatnie lepiej prezentowali się Wizards, którzy w drugiej kwarcie zaliczyli świetny moment i wyszli na najwyższe w tym meczu 17-punktowe prowadzenie. Nets zmniejszyli przewagę rywali do przerwy i do szatni schodzili już z wynikiem 51:58.
  • Po powrocie na parkiet zespół z Brooklynu kontynuował pogoń i ta ostatecznie zakończyła się sukcesem, bowiem w połowie trzeciej kwarty drużyna Jordiego Fernandeza wyszła na prowadzenie, które jednak straciła jeszcze przed końcem tej odsłony. Ostatni fragment gry to istny rollercoaster. Nets ponownie uzyskali kilkupunktową przewagę i na 2:32 do końca spotkania prowadzili 108:99. W mgnieniu oka Wizards zdobyli osiem “oczek” z rzędu i końcówka zrobiła się gorąca. Tym bardziej iż na 23 sekundy do zakończenia meczu AJ Johnson trafił trójkę i dał drużynie z Waszyngtonu prowadzenie. Na nieszczęście sympatyów Wizards, po czasie na żądanie, nowy nabytek ekipy z Brooklynu – Drew Timme zdobył punkty na zwycięstwo.
  • Po stronie wygranych pochwalić należy Jalena Wilsona i Keona Johnsona, obaj panowie zdobyli po 20 punktów. Najlepiej w zespole Nets zagrał jednak Noah Clowney, który był bliski potrójnej zdobyczy. Zakończył mecz z dorobkiem 18 “oczek”, dziewięciu zbiórek i siedmiu asyst. Zdobywca zwycięskiego rzutu, w swoim drugim spotkaniu w NBA rzucił 19 punktów, trafiając 9/14 prób z gry.
  • W ekipie Wizards kolejny raz wyróżnił się Colby Jones, autor 20 punktów (7/11 z gry). Niezłe spotkanie rozegrał też AJ Johnson, który również uzbierał 20 ”oczek”.

Miami Heat – Philadelphia 76ers 119:95

Statystyki

  • Oczywistym faworytem tego spotkania byli Miami Heat i nie zawiedli oczekiwań. Największe problemy zespół z Florydy napotkał w pierwszych minutach meczu. Z czasem okazało się jednak, iż Philadelphia 76ers nie jest w stanie dotrzymać tempa i wówczas zawodnicy Erika Spoelstry zaczęli budować swoją przewagę. W drugiej kwarcie Szóstki miały swoje momenty, kiedy próbowały nawiązać kontakt z rywalami, ale na dłuższą metę nie były w stanie nawiązać równej walki z drużyną z South Beach. W związku z tym Heat prowadzili po pierwszej połowie 62:53.
  • Po przerwie miał miejsce ostatni zryw 76ers, który nie wystarczył, by wrócić do gry. Z kolei czwarta kwarta to konsekwentne zwiększanie przewagi przez zespół z Miami, która w szczytowym momencie sięgnęła 25 punktów. Ostatecznie mecz zakończył się pewnym zwycięstwem Heat nad niżej notowanym rywalem, jednak na tym etapie sezonu każdy wywalczony mecz jest na wagę złota.
  • W drużynie z Florydy brylował Tyler Herro. Tegoroczny all-star zakończył spotkanie z dorobkiem 30 punktów i siedmiu asyst i to on prowadził w tym meczu Heat do sukcesu. Nadspodziewanie dobry mecz ma za sobą Alex Burks, autor 20 “oczek”, które zdobył głównie dzięki sześciu trafieniom zza łuku. Należy docenić także wysiłek Kel’ela Ware’a: debiutant odnotował double-double (13 punktów i 14 zbiórek).
  • Na czele zespołu z Miasta Braterskiej Miłości stał dzisiaj Jared Butler, autor podwójnej zdobyczy (19 “oczek” i 10 asyst). W wysiłkach wsparł go między innymi: Justin Edwards (17 punktów) czy Adam Bona, który zanotował 16 “oczek” i zebrał z tablic 10 piłek.

Boston Celtics – San Antonio Spurs 121:11

Statystyki

  • Po trzech z rzędu występach w roli zmiennika Jeremy Sochan pojawił się minionej nocy w pierwszej piątce, w której odgrywał rolę nominalnego środkowego. Polak spędził ostatecznie na parkiecie 31 minut i w tym czasie zdobył 18 punktów, osiem zbiórek, trzy asysty i dwa przechwyty. Był on również jedynym zawodnikiem z wyjściowego składu Ostróg, który zakończył mecz z dodatnim wskaźnikiem +/- (+2).
  • Od pierwszych minut Boston Celtics prezentowali mistrzowski poziom gry, z którego znani są na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Podopieczni Joe Mazzulli byli dobrze dysponowani za trzy, trafiając w pierwszej kwarcie 47,1% swoich prób zza łuku. Po drugiej stronie parkietu dwoił się i troił Devin Vassell, dwa trafienia dołożył również Jeremy Sochan, z czego jedno po przechwycie na Jaylenie Brownie, ale po kilkunastu minutach rywalizacji Ostrogi musiały jednak gonić wynik (27:36).
  • Drugą odsłonę również lepiej rozpoczęli przyjezdni, którzy po serii trafień m.in. Luke’a Korneta i Kristapsa Porzingisa rozpoczęli budowę swojej przewagi. Nie pomógł niemal czterominutowy fragment, w którym San Antonio Spurs zaliczyli tylko jedno trafienie z gry. Ofensywną niemoc przełamał dopiero Sochan, który chwilę wcześniej wykorzystał również dwa rzuty wolne, a w kolejnej akcji dołożył jeszcze jeden i pomógł tym samym gospodarzom zbliżyć się z wynikiem (42:49).
  • Boston do przerwy utrzymywał swoją przewagę w granicach dziesięciu oczek (52:64), ale po powrocie na parkiet po przerwie znów lepszy moment zaliczyli Spurs. Punktowali wówczas Harrison Barnes i Devin Vassell, a kiedy celny rzut osobisty dorzucił jeszcze Sochan, gospodarze znów zbliżyli się do rywala (58:64).
  • Świetnie w kolejnych minutach prezentował się jednak Jayson Tatum. Bezbłędy z gry (3/3) był w trzeciej odsłonie Luke Kornet i to w dużej mierze dzięki temu duetowi Celtics zamknęli ostatecznie tę kwartę z dwucyfrową zaliczką (81:94). Ostrogi nie wywieszały jednak jeszcze białej flagi. W kolejnych minutach ofensywa gospodarzy znów nabrała tempa. Trafił Sochan, punkty dorzucał Stephon Castle, a kiedy serią trafień zza łuku popisali się Vassell i Chris Paul, to San Antonio znów byli w grze (101:108).
  • Spurs zabrakło jednak jednego dodatkowego impulsu, który pozwoliłby zrównać się z rywalem. Zimną krew zachowali wspominani już Tatum czy Kornet, cennym trafieniem popisał się też Derrick White. Gwoździem do trumny San Antonio znów okazała się nieskuteczność. Ostatnie punkty z gry gospodarze zdobyli tej nocy na 2:59 przed ostatnią syreną.
  • – Jestem bardzo zadowolony [z tego, iż moja drużyna potrafiła utrzymać się w grze przeciwko bardzo mocnemu zespołowi z Bostonu]. Myślę, iż dziś wykonaliśmy wiele trudnych rzeczy. Były momenty, kiedy straciliśmy czujność w sytuacjach, które mogliśmy kontrolować. Nie da się zagrać perfekcyjnie, ale gdy grasz na tak wysokim poziomie, takie błędy mogą frustrować – mówił po meczu trener Mitch Johnson.
  • Celtics do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Jayson Tatum, który otarł się o triple-double z dorobkiem 29 punktów, 10 zbiórek i ośmiu asyst. Solidnie wypadł też Jrue Holiday, autor 21 oczek, sześciu zbiórek i sześciu asyst. Po stronie Spurs prym wiedli Keldon Johnson (23 punkty, 6 zbiórek) oraz debiutant Stephon Castle (22 punkty, 8 asyst).

Indiana Pacers – Oklahoma City Thunder 111:132

Statystyki

  • Oklahoma City Thunder to oczywisty faworyt tego spotkania. Przed tym spotkaniem zespół Marka Daignaulta mógł pochwalić się najlepszym bilansem w lidze, a Indiana Pacers nie wyglądała na realne zagrożenie dla OKC. Jak się okazało, zespół z Indianapolis rzeczywiście został zmieciony z powierzchni ziemi przez Shaia Gilgeousa-Alexandra i spółkę.
  • Na samym początku meczu wydawało się, iż Pacers mogą sprawić niespodziankę, ponieważ świetnie weszli w mecz i prowadzili choćby 10 punktami. Niestety dla ekipy Ricka Carlisle’a to był tylko chwilowy zryw i w żadnym momencie spotkania nie udało się ponownie nawiązać kontaktu z najlepszą drużyną Zachodu. Zawodnicy zeszli do szatni przy wyniku 61:49 dla Thunder.
  • Po przerwie rytm meczu się nie zmienił, zespół z Oklahomy konsekwentnie powiększał prowadzenie, które w czwartej kwarcie osiągnęło apogeum – 25 punktów. Tym, co zaważyło na wyniku spotkania, była dobra dyspozycja rzutowa Thunder (17/36 celnych rzutów trzypunktowych), a także zneutralizowanie Pacers w szybkim ataku, co odebrało drużynie z Indiany jej największy atut.
  • Najlepszym zawodnikiem na boisku standardowo był Shai Gilgeous-Alexander, który zakończył mecz z dorobkiem 33 punktów, siedmiu zbiorek i ośmiu asyst. Trafił 10/23 rzuty z gry, a także 10 z 12 rzutów wolnych. Po stronie Thunder dobrze wypadli strzelcy dystansowi – Luguentz Dort (22 “oczka” i 6/7 celnych trójek) oraz Isaiah Joe (19 punktów, trafiając 5/7 rzutów z dystansu). Jalen Williams dołożył 18 “oczek” i rozdał sześć asyst.
  • Po stronie Pacers poniżej oczekiwań zagrał Tyrese Haliburton, autor 18 punktów i tylko czterech asyst. Najlepszy występ odnotował Andrew Nembhard, który uzbierał 16 “oczek”, pięć zbiórek i rozdał siedem asyst.

Los Angeles Lakers – Memphis Grizzlies 134:127

Statystyki

  • Z pewnością to najważniejsze spotkanie dzisiejszej nocy, bowiem zmierzyły się ze sobą dwie sąsiadujące w tabeli drużyny, o tym samym bilansie. Zwycięstwo w tym meczu jest zatem niezwykle cenne z punktu widzenia potencjalnego ułożenia w drabince Konferencji Zachodniej. Warto też wspomnieć, iż był to pierwszy mecz Memphis Grizzlies z Tuomasem Iisalo jako główną postacią na ławce. Fiński trener dotychczas był asystentem Teylora Jenkinsa, jednak teraz objął stery w Memphis i będzie starał się przenieść europejską filozofię koszykówki na amerykański grunt.
  • Pierwsza kwarta była prawdziwym popisem strzeleckim Los Angeles Lakers. Jeziorowcy trafili 8 z 16 rzutów zza łuku, co przyćmiło solidną grę Niedźwiadków. Drugą odsłonę Lakers rozpoczęli z przytupem, trafiając kolejne cztery trójki. Fenomenalnie w tym fragmencie spisał się Gabe Vincent, który karał Grizzlies za każdą niedostatecznie krytą pozycję rzutową. W pewnym momencie prowadzenie Lakers urosło choćby do 20 punktów, ale nagle sytuacja diametralnie się zmieniła i role się odwróciły. Zespół z Memphis zdobył 12 “oczek” z rzędu i zmniejszył stratę do 6 punktów, w czym duży udział miał między Scottie Pippen Jr. i Zach Edey. Na boisku pojawił się jednak LeBron James i uspokoił grę Jeziorowców, co ostatecznie pozwoliło graczom Lakers zejść do szatni z korzystnym rezultatem 72:61.
  • W trzecią kwartę zdecydowanie lepiej weszły Niedźwiadki i za sprawą świetnej gry Desmonda Bane’a ekipa Toumasa Iisalo objęła jednopunktowe prowadzenie. Jeziorowcy gwałtownie wrócili do gry, zyskując niewielką przewagę. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez większość tej części gry, dopiero pod koniec trzeciej odsłony Grizzlies zmniejszyli stratę i zeszli na przerwę z wynikiem 99:102.
  • Czwarta kwarta to już czyste widowisko, wymiana ciosów między oboma drużynami. Początek należał do Grizzlies, którzy wyszli na czteropunktowe prowadzenie, jednak nie utrzymali go długo i chwilę później Lakers byli już kilka “oczek” do przodu. Zespół z Miasta Aniołów konsekwentnie punktował i ostatecznie nie pozwolił odebrać sobie prowadzenia.
  • Po stronie Lakers na uznanie zasługuje cały tercet ofensywny. Luka Doncic dyrygował grą drużyny i zakończył to spotkanie z dorobkiem 29 punktów, ośmiu zbiórek i dziewięciu asyst. Najlepszym strzelcem w ekipie Jeziorowców był z kolei Austin Reaves, który zanotował 31 “oczek”, trafiając przy tym 5/8 rzutów zza łuku. Zebrał także siedem piłek z tablic i rozdał osiem asyst. Dobrym meczem pochwalić może się też LeBron James, autor 25 punktów, sześciu zbiórek i ośmiu asyst. Swoje trzy grosze dorzucił Gabe Vincent (15 “oczek”) i Rui Hachimura (13 “oczek”). Cennych minut z ławki dostarczył też Dorian Finney-Smith, który poza 11 punktami wyróżnił się w obronie i zakończył spotkanie z najlepszym wskaźnikiem +/- (+15).
  • Grizzlies również zasługują na pochwałę. Mieli w tym meczu dobre momenty i zwycięstwo nie było tak dalekie, jak może to sugerować wynik. Z pewnością fani Niedźwiadków liczyli na inny rezultat, ale trzeba wziąć pod uwagę aspekt nowego trenera, który był dodatkową przeszkodą w tym spotkaniu. W drużynie z Memphis najlepiej spisał się Desmond Bane, który rzucił rywalom 29 punktów, trafiając przy tym pięć trójek. Warto docenić wysiłek Jarena Jacksona Jr., który przez problem z faulami przesiedział większość pierwszej połowy, ale gdy pojawił się na boisku w drugiej części, gra zespołu znacząco się poprawiła, a sam skrzydłowy zdobył w całym meczu 24 “oczka”. Trzeci filar ofensywy Grizzlies, czyli Ja Morant odnotował 22 punkty, osiem zbiórek i 10 asyst, trafił jednak tylko 9 z 23 rzutów, co nie jest wystarczającym wynikiem na takiego rywala jak Lakers. Za dobry występ trzeba pochwalić też Scottiego Pippena Jr. (16 “oczek”) i Zacha Edey’a, który skończył mecz z podwójną zdobyczą (14 punktów i 11 zbiórek).

Dallas Mavericks – Chicago Bulls 120:119

Statystyki

  • Dallas Mavericks odzyskali już Anthony’ego Davisa, ale bieżący sezon znaczna część ich kibiców spisała już na straty. Minionej nocy obecność środkowego zrobiła jednak kluczową różnicę, choć w najważniejszym momencie meczu punktowali jego partnerzy.
  • Po wyrównanym pojedynku o losach spotkania przesądzić miała końcówka. Na niespełna minutę przed ostatnią syreną trójka Matasa Buzelisa zbliżyła Chicago Bulls na trzy oczka, ale już w kolejnym ataku spod kosza odpowiedział Spencer Dinwiddie (113:118). Po przerwie na żądanie gospodarze gwałtownie wykończyli jednak kolejny atak, tym razem za sprawą Coby’ego White’a.
  • Po skutecznym zmarnowaniu ponad 20 sekund kolejna próba Dinwiddie’ego była już nieskuteczna, co dało Bulls doskonałą okazję. Na linii stanął ostatecznie Nikola Vucević, ale wykorzystał tylko jeden z dwóch rzutów wolnych (116:118). Przez presję czasu Bulls musieli faulować rywala, ale zimną krew zachował Klay Thompson, który wyegzekwował oba osobiste. Vucević dołożył jeszcze trójkę niemal na równi z końcową syreną, ale na odwrócenie rezultatu było już za późno.
  • Najlepszym punktującym Mavs był tej nocy Klay Thompson, autor 20 oczek. Nieco mniej, bo 19 punktów i siedem zbiórek, zapisał na swoim koncie P.J. Washington. Po drugiej stronie prym wiodło aż trzech graczy: Matas Buzelis (28 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst), Nikola Vucević (25 punktów, 9 zbiórek) oraz Coby White (25 punktów, 11 zbiórek).

autor: Krzysztof Dziadek

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna
  • Idź do oryginalnego materiału