Kilku zawodników pokazało tej nocy kawał świetnej koszykówki. Nikola Jokić zdobył 46 punktów i 10 asyst, a jego Denver Nuggets zrewanżowali się San Antonio Spurs za porażkę z poprzedniego dnia. Do gry po krótkiej przerwie powrócił Jeremy Sochan. Fantastycznie wypadł również Anthony Edwards, który ustanowił nowy rekord swojej kariery, zdobywając aż 53 „oczka”. Jego Timberwolves mimo wszystko musieli jednak uznać wyższość Detroit Pistons. W przegranym meczu błysnął również Karl-Anthony Towns. Pomimo 44 punktów i 16 zbiórek środkowego Knicks przegrali z Bulls. Wpadkę zaliczyli też Bucks, którzy w ostatnim czasie znów prezentują się kiepsko. Trwa również czarna seria Phoenix Suns, którzy znów oddalili się od czołowej dziesiątki Zachodu.
Brooklyn Nets – Philadelphia 76ers 94:123
Statystyki
- Brooklyn Nets rozpoczęli to spotkanie od fantastycznej serii 11:0 w nieco ponad minutę i wówczas wydawało się, iż choć ich totalna dominacja jest mało prawdopodobna, to mogą rzeczywiście rzucić wyzwanie Philadelphia 76ers. Szóstki gwałtownie wyprowadziły nas jednak z błędu i odpowiedziały serią 29:8, za którą odpowiadali przede wszystkim Joel Embiid (15 pkt) oraz Caleb Martin (9 pkt).
- Od tamtego momentu przyjezdni z Miasta Braterskiej Miłości stopniowo powiększali swoje prowadzenie. W drugiej odsłonie raz jeszcze błysnął Caleb Martin, a swoje dorzucił też Paul George (47:64). Po przerwie solidny okres gry zaliczyli Embiid i Tyrese Maxey, co w połączeniu z kiepską skutecznością Nets (36,4% z gry, 18,2% zza łuku) przesądziła o losach pojedynku (66:91).
- Świetny występ zaliczył wspominany Joel Embiid, autor double-double w postaci 28 punktów i 12 zbiórek. Tyrese Maxey dorzucił 18 “oczek” i rozdał siedem asyst, z kolei Paul George i Caleb Martin zapisali na swoich kontach po 17 punktów. Sixers wracają na zwycięskie tory po dwóch porażkach, ale z uwagi na zwycięstwo Chicago Bulls w dalszym ciągu brakuje im dwóch wygranych do miejsca w turnieju play-in.
- Ziaire Williams był tej nocy najlepszym punktującym Brooklynu z dorobkiem 19 “oczek”. Bliski triple-double był Keon Johnson, zdobywca 15 punktów, ośmiu zbiórek i ośmiu asyst. Powody do niepokoju dał z kolei D’Angelo Russell, który w swoim trzecim meczu w trykocie Nets w tym sezonie doznał urazu po zaledwie 14 minutach gry (5 punktów, 4 asysty; 1/4 z gry.
Detroit Pistons – Minnesota Timberwolves 119:105
Statystyki
Relacja już wkrótce!
Autor: Janusz Nowakowski
Indiana Pacers – Phoenix Suns 126:108
Statystyki
Relacja już wkrótce!
Autor: Janusz Nowakowski
Chicago Bulls – New York Knicks 139:126
Statystyki
- Jeśli ma się honorować swoje byłe gwiazdy, to zdecydowanie w ten sposób. To miała być noc Derricka Rose’a i z jednej strony władze Chicago Bulls o to zadbały decydując, iż jego numer zostanie zastrzeżony. Następnie honorując go w niezwykły sposób przez cały mecz. A gdy do przerwy gospodarze tego meczu przegrywali 9 punktami brakowało tylko jednego. Skutecznej pogoni za New York Knicks. I wtedy wydarzyła się trzecia kwarta.
- 41:17 wygrali ją Bulls. Wydawało się, iż są bezbłędni, chociaż trafili 17 z 25 rzutów i 7 z 9 trójek. Grali jako drużyna, rozbijając Knicks, którzy trafili tylko co czwartą próbę w swoich rzutach. W czwartej kwarcie utrzymali swoją przewagę i zafundowali swoim rywalom drugą porażkę z rzędu.
- Swój rekord kariery w trójkach ustanowił Coby White, trafiając ich 9 i kompletując 33 punkty w całym spotkaniu. Tyle samo punktów, a w dodatku 7 asyst zanotował Zach LaVine. 15 punktów, 10 zbiórek i 8 asyst bardzo wszechstronnej gry miał Josh Giddey, a 22 punkty dodał Nikola Vucevic.
- Na nic się zdały 44 punkty Karla-Anthony’ego Townsa, podobnie jak 33 Jalena Brunsona. Knicks przespali tę trzecią kwartę i przegrali po raz 12. w sezonie.
Autor: Piotr Zarychta
Miami Heat – Utah Jazz 100:136
Statystyki
- Miami Heat muszą radzić sobie bez Jimmy’ego Butlera, którego klub zawiesił na aż siedem spotkań. Trudno powiedzieć, w jaki dokładnie sposób wpłynęło to na ekipę z Florydy, ale minionej nocy musiała ona uznać wyższość jednego z najgorszych zespołów w całej NBA. Utah Jazz podeszli do tego spotkania z dorobkiem zaledwie siedmiu zwycięstw i jako 14. siła Konferencji Zachodniej.
- Kluczowa dla losów pojedynku okazała się druga kwarta, którą przyjezdni z Salt Lake City wygrali aż 40:19 dzięki skuteczności na poziomie 77% z gry i 57% zza łuku. W międzyczasie Heat spudłowali aż 11 z 12 swoich prób za trzy (41:62).
- Po powrocie na parkiet podopieczni Erika Spoelstry wciąż mieli problemy z odnalezieniem rytmu strzeleckiego. Jazz wykorzystali ofensywną niemoc rywala i powiększyli swoją przewagę do 37 “oczek” (61:98), co w dużej mierze przesądziło o losach pojedynku.
- Ofensywę Jazzmanów — ku zaskoczeniu — napędzał tej nocy rezerwowy Brice Sensabaugh, dla którego 34 punkty są nowym rekordem kariery. Podwójną zdobyczą popisał się Walker Kessler (14 punktów, 16 zbiórek). Bliski tego osiągnięcia był John Collins (24 punkty, 9 zbiórek).
- Po stronie Miami najlepiej wypadł Nikola Jovic, autor 17 “oczek”, z kolei Duncan Robinson dorzucił z ławki 16 punktów. Przez całą noc wstrzelić się nie mogli m.in. Tyler Herro (15 punktów, 6 asyst; 4/12 z gry, 1/8 za trzy) czy Bam Adebayo (4 punkty, 8 zbiórek; 0/6 z gry).
Milwaukee Bucks – Portland Trail Blazers 102:105
Statystyki
- Portland Trail Blazers zdołali sprawić ogromną niespodziankę w Wisconsin. Podopieczni Chauncey’ego Billupsa pokonali faworyzowanych Milwaukee Bucks i zaliczyli tym samym trzecie zwycięstwo w pięciu ostatnich występach.
- Przez niemal całe spotkanie wynik oscylował w granicach remisu, choć w trzeciej kwarcie przyjezdni byli o krok od wypracowania sobie dwucyfrowej przewagi (59:68). Sytuację Kozłów uratował wówczas Andre Jackson Jr., co doprowadziło ostatecznie do wyrównanej końcówki.
- Na 32 sekundy przed ostatnią syreną Giannis Antetokounmpo wyprowadził Bucks na skromne prowadzenie dwoma rzutami osobistymi (102:100). gwałtownie odpowiedział jednak Anfernee Simons, który akcją 2+1 nie tylko doprowadził do remisu, ale i dał przewagę Portland. Po przerwie na żądanie błąd popełnił jednak Damian Lillard, co czym na linii ponownie stanął Simons. Ten znów się nie pomylił i przypieczętował tym samym zwycięstwo gości.
- Prym w szeregach Blazers wiódł tej nocy Anfernee Simons, zdobywca 28 punktów i ośmiu asyst. Wspierali go przede wszystkim Deni Avdija (19 punktów, 14 zbiórek), Deandre Ayton (10 punktów, 13 zbiórek) oraz Shadeon Sharpe (16 punktów).
- Po stronie Kozłów błysnęli Giannis Antetokounmpo (31 punktów, 11 zbiórek; 14/27 z gry) oraz wchodzący z ławki rezerwowych AJ Green (21 punktów; 7/13 za trzy). Rozczarował nieco Damian Lillard (16 punktów, 6 asyst; 5/15 z gry).
- Dla Bucks była to już czwarta porażka z zespołem spoza czołowej ósemki swojej konferencji w pięciu ostatnich spotkaniach. — To bardzo frustrujące. Te bez Giannisa i Dame’a, nie możesz już tego zmienić, ale dwa ostatnie mecze? Ogląda się nas z frustracją. Nie wróciliśmy jeszcze z Las Vegas — mówił po meczu trener Doc Rivers, nawiązując do spadku formy zespołu po zwycięstwie w NBA Cup.
San Antonio Spurs – Denver Nuggets 111:122 (po dogrywce)
Statystyki
- Występ Jeremy’ego Sochana do samego końca stał pod znakiem zapytania. Reprezentant Polski opuścił poprzednie spotkanie z uwagi na ból w dolnej partii pleców, a decyzja o jego grze miała zostać podjęta tuż przed meczem. Ostatecznie 21-latek pojawił się w pierwszej piątce Spurs.
- Od początku gry po bronionej stronie parkietu Sochan odpowiadał za Jamala Murraya, który w pierwszej kwarcie pojedynku zdołał trafić tylko raz. Ofensywę przyjezdnych napędzał jednak Nikola Jokić i to dzięki niemu Denver Nuggets odzyskali prowadzenie po początkowym błysku Victora Wembanyamy i Harrisona Barnesa (12:17).
- Julian Champagnie i Devin Vassell znów wyprowadzili Ostrogi na prowadzenie, ale na kolejną odpowiedź Jokicia — zdobywcy 14 punktów w pierwszej odsłonie — nie musieliśmy długo czekać (27:30). W drugiej części serbska gwiazda Denver zwolniła nieco tempo, ale swoje popisy kontynuował Wemby, dzięki czemu Spurs cały czas utrzymywali się w zasięgu rywala. Błysk pod koniec drugiej kwarty sprawił jednak, iż to gracze San Antonio schodzili na przerwę ze skromną przewagą (55:54).
- Po powrocie na parkiet odpowiedzialność za zespół wziął na swoje barki Harrison Barnes. Skrzydłowy wyręczał Wembanyamę oraz Vassella, którzy w tej kwarcie trafili łącznie tylko dwa z 10 rzutów z gry. Skromną zdobycz dorzucili wówczas również m.in. Stephon Castle czy Keldon Johnson, dzięki czemu prowadzenie Spurs wzrosło do 11 oczek (92:81).
- W ostatniej odsłonie meczu Nuggets wzięli się za odrabianie strat. najważniejsze wsparcie zapewnił Jokiciowi Michael Porter Jr., bez którego Denver nie byliby w stanie doprowadzić do remisu (104:104). Wsadem odpowiedział wówczas Jeremy Sochan, ale po trójce Russella Westbrooka w kolejnej akcji to przyjezdni objęli prowadzenie.
- Nikola Jokić podwyższył następnie przewagę Denver celnym rzutem osobistym, ale przy 14 sekundach na zegarze do wyrównania doprowadził Devin Vassell. Goście mieli jeszcze jedną okazję na zwycięstwo, ale serbski środkowy tuż przed syreną tym razem spudłował (108:108).
- W dogrywce, w której nie oglądaliśmy już Jeremiego Sochana, gra Spurs całkowicie się posypała. Ostrogi trafiły zaledwie jeden z dziewięciu rzutów z gry, podczas gdy nie do zatrzymania był wspominany już wielokrotnie Jokić. Trzykrotny MVP napędzał grę swojego zespołu i to dzięki niemu Nuggets wygrali dodatkowy czas gry 14:3, a cały mecz 122:111.
- Niesamowitym występem popisał się Nikola Jokić, zdobywca 46 punktów, 10 asyst i dziewięciu zbiórek (19/35 z gry). Wspierał go przede wszystkim Michael Porter Jr., który dorzucił 28 “oczek” i 10 zebranych piłek. — Joker to zawsze Joker, ale kiedy dajesz mu możliwość wyboru, to zdajesz się na jego łaskę — komentował występ trzykrotnego MVP trener Mitch Johnson.
- Grę Spurs napędzali tej nocy przede wszystkim Harrison Barnes, autor 22 punktów, a także Victor Wembanyama, który odnotował double-double w postaci 20 oczek i 23 zbiórek. Jeremy Sochan spędził na parkiecie 26 minut i w tym czasie zapisał na swoim koncie pięć punktów, osiem zbiórek i jeden przechwyt (2/4 z gry).
- — To frustrująca porażka, szczególnie gdy pod koniec spotkania masz jeszcze kontrolę nad meczem. Nie można jednak zagrać z drużyną tego kalibru dwie noce z rzędu tak dobrze, jak my to zrobiliśmy, nie mówiąc, iż dobrze sobie radzimy — dodał szkoleniowiec Ostróg.
Golden State Warriors – Memphis Grizzlies 121:113
Statystyki
- Da się wygrywać mecze bez Stephena Curry’ego. Tak prawdopodobnie mówili sobie zawodnicy Golden State Warriors przed startem rywalizacji z Memphis Grizzlies. I nie mylili się. Da się choćby wygrać mecz z tak trudnym rywalem mimo kontuzji Jonathana Kumingi, który skręcił kostkę. Wystarczy tylko trafić 23 trójki.
- Szkoda, iż to spotkanie odbyło się bez udziału wielu graczy. Poza Currym brakowało też Gary’ego Paytona II, Brandina Podziemskiego i oczywiście Ja Moranta. Ale to nie przeszkodziło w naprawdę dobrym spotkaniu.
- Kluczowym momentem okazało się 7 punktów zdobytych z rzędu przez Andrew Wigginsa w trzeciej kwarcie. Warriors udało się wtedy uciec na 10 punktów przewagi, która wystarczyła im do dowiezienia wygranej.
- Kanadyjski skrzydłowy był najlepszym strzelcem tego spotkania z 24 punktami. 17 i 9 asyst dołożył w swoim chyba najlepszym meczu od wymiany Dennis Schroder. 16 z ławki dorzucił Lindy Waters, a 14 Buddy Hield.
- Dla pokonanych 23 punkty zanotował Jaren Jackson Jr., 22 i 10 asyst dołożył Desmond Bane, a 17 i 10 z ławki Jake LaRavia, ale i tego było za mało.
Autor: Piotr Zarychta
Los Angeles Clippers – Atlanta Hawks 131:105
Statystyki
- Prosimy nie regulować odbiorników. Tych, którzy oglądali mecz, wzrok rzeczywiście nie mylił — w pierwszej piątce gospodarzy pojawił się Kawhi Leonard, dla którego był to pierwszy mecz od 26 kwietnia minionego roku.
- Mecz rozpoczął się od wymiany ciosów, przez co żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy. Kiepską skuteczność z gry prezentował James Harden, ale na wysokości zadania stanęli ratujący dzień Norman Powell i Derrick Jones Jr. (29:28).
- W drugiej odsłonie Harden wciąż nie odnalazł swojego rytmu strzeleckiego, ale nie było mu to tej nocy potrzebne. Dostarczał on jedynie piłkę do swoich partnerów, zaliczając tym samym 13 asyst do przerwy, a ci zadbali o ofensywę. Los Angeles Clippers wygrali bowiem tę część 45:26 i do szatni schodzili z komfortową zaliczką w postaci 20 “oczek” (74:54).
- W drugiej połowie ekipa z Miasta Aniołów dokończyła dzieło zniszczenia. Atlanta Hawks ani razu nie zdołali zbliżyć się z wynikiem na tyle, by zagrozić rywalowi. Jastrzębie odnoszą tym samym trzecią porażkę z rzędu, z kolei LAC wracają na zwycięskie tory i notują czwarte zwycięstwo w sześciu ostatnich występach.
- Dobre zawody rozegrał Norman Powell, autor 20 “oczek”. Efektownym double-double w postaci 18 punktów i 18 zbiórek popisał się Ivica Zubac. Podwójną zdobycz dorzucił również James Harden (10 punktów, 15 asyst, 3/9 z gry). Kawhi Leonard przy ograniczonym czasie gry (19 minut) zaaplikował rywalom 12 “oczek” i zebrał z tablic trzy piłki (4/11 z gry, 3/5 zza łuku).
- Po stronie Hawks prym wiedli przede wszystkim Trae Young (20 punktów, 14 asyst) oraz De’Andre Hunter (18 punktów), choć na wyróżnienie zapracował również Garrison Mathews (15 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty).
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!