Kolejna noc i kolejne emocje związane z koszykówką na najwyższym poziomie. Wiele wydarzyło się tej nocy w Madison Square Garden, ale fakty są takie, iż New York Knicks po raz kolejny pokonali Boston Celtics i brakuje im już tylko jednego zwycięstwa od awansu do finału Konferencji Wschodniej. Dwoił się i troił Jayson Tatum, który zdobył aż 42 punkty, ale w czwartej kwarcie nabawił się groźnie wyglądającego urazu. Świetny występ zaliczył również Jalen Brunson, który zdobył aż 39 oczek i double-double. W drugim spotkaniu po fantastycznej trzeciej kwarcie i błysku Anthony’ego Edwardsa Timberwolves pokonali Golden State Warriors, którzy są bezradni bez kontuzjowanego Stephena Curry’ego.
New York Knicks – Boston Celtics 121:113 (3-1)
Statystyki na PROBASKET
- Boston Celtics wyszli na parkiet niezwykle zmobilizowani, by odrobić w pełni straty, których doznali w TD Garden. Od pierwszych minut fantastycznie dysponowany był Deerick White, który w pierwszej kwarcie aż cztery razy trafiał zza łuku. Świetnie spisywał się też Jayson Tatum i duet ten zdobył łącznie 29 punktów.
- Przyjezdni trafili w pierwszej odsłonie 68,4% swoich rzutów z gry (13/19) oraz 64,3% zza łuku (9/14), to właśnie tego brakowało im w przegranych poprzednio starciach. New York Knicks nie prezentowali się pod tym względem źle (52,2%), ale dosyć gwałtownie musieli wziąć się za odrabianie dwucyfrowej straty (28:39).
- Na początku drugiej części gry gospodarze byli w stanie zbliżyć się do swojego rywala na pięć oczek. Wówczas jednak podopieczni Joe Mazzulli zaliczyli serię punktową 8:0 i znów powiększyli swoje prowadzenie (35:48). Schemat ten powtórzył się w kolejnych minutach. Najpierw za sprawą m.in. Mikala Bridgesa i OG Anunoby’ego nowojorczycy znacząco zredukowali straty (44:48), by po chwili znów oglądać się na rywala z dystansu, schodząc ostatecznie do szatni ze stratą 11 punktów (51:62).
- Trzecia „ćwiartka” przebiegła już pod dyktando Knicks. Wciąż starał się Tatum, autor 11 punktów, ale tym razem to NYK — którzy całą tę odsłonę grali dokładnie takim samym składem, bez zmian — trafili zawrotne 15/23 z gry i nie tylko odrobili wszelkie straty, ale po trafieniach Anunoby’ego i Josha Harta objęli ostatecznie prowadzenie (88:85).
- O wszystkim miała przesądzić zatem ostatnia kwarta, w której ponownie skutecznością błysnęli nowojorczycy. Świetnie spisywał się wówczas Anunoby (4/4), nie do zatrzymania byli Bridges (5/6) czy Karl-Anthony Towns (2/3). Kiedy jednak OG powiększył przewagę do 12 punktów na 1:32 przed ostatnią syreną, wówczas losy spotkania były już przesądzone. Payton Pritchard i Al Hordord pozwolili jeszcze Celtics zbliżyć się przy 38 sekundach na zegarze (118:110), ale nie byli oni już w stanie realnie zagrozić Knicks.
- Warto zaznaczyć, iż pod koniec rywalizacji źle wyglądającego urazu nabawił się Jayson Tatum, który przez długi czas nie podnosił się z parkietu, a do szatni skierował się na wózku, bo nie był w stanie chodzić o własnych siłach.
Jayson Tatum was helped off the court late in Game 4 after an apparent leg injury on this play. pic.twitter.com/UF8D4mxqlo
— ESPN (@espn) May 13, 2025Jayson Tatum was emotional after his injury
Hope he's okay pic.twitter.com/kZvZByjeVn
- — Co zmieniło się we mnie po przerwie? Nie wiem. Znajdowałem po prostu sposoby, żeby rozgrywać akcje i nabrać rozpędu. Potrzebujemy jeszcze jednego [zwycięstwa] — mówił po ostatniej syrenie Jalen Brunson, który w drugiej połowie zdobył 26 ze swoich 39 punktów. Do swojego dorobku rozgrywający dorzucił jeszcze 12 asyst i pięć zbiórek (14/25 z gry).
- Oprócz Brunsona fantastyczne zawody rozegrało trzech zawodników: Karl-Anthony Towns (23 punkty, 11 zbiórek; 11/15 z gry), Mikal Bridges (23 punkty, 7 zbiórek, 4 przechwyty) oraz OG Anunoby (20 punktów; 8/14 z gry). Knicks zdominowali walkę na tablicach (43-31), lepiej dzielili się piłką (25-15 w asystach) i zdecydowanie częściej kończyli ataki w pomalowanym (64:32).
- Grę Celtics przed urazem napędzał fantastyczny Jayson Tatum, autor 42 punktów, ośmiu zbiórek, czterech asyst, czterech przechwytów i dwóch bloków (7/16 za trzy). Wspierali go przede wszystkim Derrick White (23 punkty; 6/11 za trzy) oraz Jaylen Brown (20 punktów, 7 zbiórek; 7/16 z gry).
Golden State Warriors – Minnesota Timberwolves 110:117 (1-3)
Statystyki na PROBASKET
- Początek rywalizacji stał pod znakiem wyrównanej wymiany ciosów. Obie strony miały nieco problemów z płynnością swojej ofensywy. Dobrze prezentował się Draymond Green, który dwukrotnie trafiał zza łuku, ale to dopiero seria sześciu kolejnych punktów Jonathana Kumingi pozwoliła Golden State Warriors złapać chwilę oddechu (28:23). gwałtownie odpowiedzieli jednak Anthony Edwards i Nickeil Alexander-Walker, a strata Minnesota Timberwolves na zakończenie pierwszej odsłony wynosiła zaledwie jeden punkt.
- W drugiej odsłonie ponownie żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy. Dobrze prezentował się Julius Randle, który na przerwę schodził z dorobkiem 19 punktów, z kolei cały zespół przyjezdnych był świetnie dysponowany zza łuku (10/19). Nogi z gazu nie zdejmował jednak Kuminga, który co chwilę stawał na linii rzutów wolnych. Swoje dorzucił też Buddy Hield i to podopieczni Steve’a Kerra mogli cieszyć się do przerwy skromnym prowadzeniem (60:58).
- Po powrocie na parkiet GSW mieli jednak ogromne problemy z rozgrzaniem ofensywnego silnika. Przez cztery pierwsze minuty wynik dalej oscylował w granicach remisu, ale potem Timberwolves zaliczyli serię 17:0 autorstwa sypiącego zza łuku Edwardsa, Mike’a Conleya i Donte DiVincenzo (68:85). Duet Kuminga — Jimmy Butler III był w stanie przerwać niemoc Warriors, ale przyjezdni zdołali jeszcze bardziej powiększyć swoje prowadzenie (77:97).
ANTHONY EDWARDS.
TAKEOVER MODE pic.twitter.com/HNl9rHoRs8
- Warriors mieli jeszcze szansę na powrót do rywalizacji, szczególnie iż przez ponad pięć pierwszych minut czwartej części goście z Minneapolis zdobyli tylko osiem punktów. Golden State nie byli jednak w stanie wykorzystać nieskuteczności rywala i już na cztery minuty przed ostatnią syreną Steve Kerr wysłał na parkiet zawodników drugoplanowych. Dopiero zmiennicy byli w stanie znacznie zmniejszyć nieco rozmiary porażki gospodarzy. W nocy ze środy na czwartek Timberwolves staną zatem przed szansą zamknięcia serii w pięciu spotkaniach przed własną publicznością.
- Julius Randle był ostatecznie najlepszym punktującym Minnesoty z dorobkiem 31 oczek, pięciu zbiórek i trzech asyst. Anthony Edwards po fantastycznie trzeciej kwarcie skompletował 30 punktów, pięć asyst i cztery zbiórki. Skromne double-double w postaci 10 oczek i 13 zbiórek dorzucił Jalen McDaniels.
- Sytuację GSW próbował ratować rezerwowy Jonathan Kuminga, autor 23 punktów (11/12 z linii rzutów wolnych). Wśród graczy wyjściowej piątki największy dorobek zgromadzili Draymond Green (14 punktów, 7 zbiórek) oraz Jimmy Butler (14 puntów, 6 zbiórek, 3 asysty).