Problemy finansowe Lechii nie są niczym nowym. Już za rządów poprzedniego właściciela o klubie często było głośno z powodu zaległości oraz konfliktów na tym tle z piłkarzami. To miało się zmienić po przejęciu klubu przez fundusz MADA Global. Władzę w Lechii przejął Paolo Urfer. Problemy finansowe jednak nie znikły.
REKLAMA
Zobacz wideo Świątek bez trenera! Pożegnała się z Wiktorowskim
Lechia znów się spóźnia z pensjami. "Nie dotrzymał słowa"
choćby najbardziej cierpliwi mają już dość. Ostatnio pojawiły się informacje, iż Lechia ma się znaleźć pod lupą PZPN. Klubowi grożą ujemne punkty. Z klubu odchodzą kolejni pracownicy. Wszystko przez zaległości. "Prezes Paolo Urfer przyjął strategię wynagradzania piłkarzy w pierwszej kolejności przed pracownikami administracyjnymi, którzy zarabiają kilkukrotnie mniej od sportowców" - przekazała Interia.
Tylko iż z realizowaniem tej strategii również są problemy. Po porażce Lechii Gdańsk ze Stalą Mielec (1:2) pojawiły się nowe informacje o istniejących zaległościach wobec zawodników.
"Paolo Urfer po ostatnim meczu z Widzewem obiecał, iż w kolejnym tygodniu zaległe pensje (pensja?) pojawią się na kontach. Nie dotrzymał słowa (szok!) i nic nie wpłynęło. No, chyba iż jutro puści ekspresem, choć to raczej fantastyka" - napisał dziennikarz Tomasz Galiński na Twitterze.
Wszystko wskazuje na to, iż kasy ekstraklasowego klubu są puste, a zapełnić ich nie ma jak. Lechia wciąż nie ma żadnego dużego sponsora. Pieniądze z transferów? To najwcześniej za kilka miesięcy, ale trudno uwierzyć, żeby drużyna ze strefy spadkowej dała radę kogokolwiek sprzedać za kwotę, która znacząco zasypie dziurę w budżecie. W dodatku jeżeli Lechia chce utrzymać się w ekstraklasie, to powinna wzmocnić defensywę. Spadek z ligi oznaczałby stratę milionów złotych, które klub dostaje za grę na najwyższym poziomie rozgrywkowym.