W Rumunii głośno o tym, co zrobiła Legia. Trener został oszukany?!

2 godzin temu
Bieżący sezon ma słodko-gorzkie oblicze dla Legii Warszawa. Z jednej strony wynikowo nie jest źle. W lidze w czterech meczach zdobyli siedem punktów, a w europejskich pucharach są blisko awansu do Ligi Konferencji. Jednak jednocześnie kadra warszawian przez cały czas nie jest tak szeroka, jak życzyliby sobie kibice czy trener Edi Iordanescu. Aktualnej sytuacji w Legii bliżej przyjrzał się rumuński portal ProSport. Rodacy szkoleniowca klubu, lekko mówiąc, nie są zachwyceni tym, co odkryli.
Zatrudnienie Ediego Iordanescu przez Legię było jedną z najciekawszych decyzji na trenerskim rynku w Ekstraklasie. Rumun jeszcze rok temu prowadził swoją kadrę narodową na Euro 2024. Ma także w CV m.in. mistrzostwo Rumunii z CFR Cluj (2020/21). Nikt nie miał jednak wątpliwości, iż równie ważne, a może i choćby ważniejsze, co trener, będą wzmocnienia składu. Sierpień się kończy, okienko transferowe także, a tymczasem kadra Legii przez cały czas nie wygląda tak, jak wielu by sobie życzyło. W dodatku z klubu raptem kilka dni temu odszedł Ryoya Morishita, a do AS Romy zaraz ma odejść Jan Ziółkowski.


REKLAMA


Zobacz wideo Władymir Semirunnij z polskim obywatelstwem. Łyżwiarz będzie mógł reprezentować Polskę na igrzyskach w Mediolanie


Rumuni wściekli na Legię. Oszukała ich byłego selekcjonera?
Wszelkim ruchom transferowym i organizacyjnym w Warszawie przyjrzał się rumuński portal ProSport. Tamtejsi dziennikarze w tekście powołują się na rozmowy z polskimi dziennikarzami i agentami. Jeden z nich, niewymieniony z nazwiska, wypowiada się choćby w tekście. Jaki jest wniosek? Cóż, powiedzieć, iż Rumunii nie są zachwyceni sytuacją, w jakiej znalazł się ich były selekcjoner, to jak nic nie powiedzieć. Zdaniem ProSport Iordanescu przede wszystkim otrzymał zupełnie inne rzeczy niż te, które mu obiecano.
- Jedną z głównych gwarancji było to, iż Legia zostawi obecny skład i dorzuci do niego 3-4 zawodników. Ich pozycje miały być zależne od opinii samego szkoleniowca po obozie przygotowawczym. Tak strategia transferowa brzmiała w komunikacji publicznej - czytamy. ProSport przytacza wypowiedź wspomnianego anonimowego agenta, który ma być dobrze zorientowany w realiach polskiej piłki.


- Minęły prawie trzy miesiące od zatrudnienia Iordanescu, a szatnia przez cały czas przypomina plac budowy. Ktoś za kulisami srogo się pomylił. Edi nie wiedział nawet, jakich zawodników będzie miał zaraz dostępnych, bo oni znikali z meczu na mecz. Wzmocnienia zaś przychodziły niezwykle późno. Jak i kiedy wkomponować ich w zespół? - mówi agent.
Transferowo ruch jak na dworcu w Warszawie. Tylko w stronę wyjścia jakoś tak gęściej
Rumuni w rzeczy samej przeanalizowali transfery Legii. Zauważyli m.in., iż przed pierwszym meczem sezonu z Aktobe odeszło pięciu graczy, a przyszedł tylko Petar Stojanović. Maxi Oyedele odszedł przed rewanżem z Aktobe, a w tym samym mniej więcej czasie do klubu przybył Mileta Rajović. Inny przykład to Damian Szymański, który dołączył do Legii pomiędzy wygraną ligową z GKS-em Katowice (3:1) a drugim meczem z AEK-iem Larnaka w el. Ligi Europy (mecze te dzieliły cztery dni).


- Teraz między meczami IV rundy eliminacji Ligi Konferencji z Hibernian, odszedł najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu, czyli Morishita, który mógł grać zarówno jako skrzydłowy, jak i środkowy pomocnik. W zamian za niego wypożyczono skrzydłowego Ermala Krasniqiego - pisze rumuński portal. Dodając także, iż krok od transferu do AS Romy jest podstawowy środkowy obrońca Jan Ziółkowski.
Kadra może i słabsza, ale ma walczyć o więcej
ProSport podkreśla także, iż Legia po sprzedaży Ziółkowskiego będzie miała 16,7 miliona euro przychodu ze sprzedaży piłkarzy w tym okienku. Sama zaś wydała tylko 4,2 miliona euro, choć i to podważają Rumuni, którzy powołując się na wspomnianego już wyżej agenta, wątpią, by za Miletę Rajovicia Legia faktycznie dała 3 miliony euro. Ich zdaniem była to zagrywka wizerunkowa, by udobruchać kibiców, którzy przed sezonem odmawiali zakupu karnetów, jeżeli klub nie zostanie wzmocniony. Tymczasem ogólna jakoś składu spadła znacząco.
- Skład Legii wygląda na słabszy niż w zeszłym sezonie. Sezonie, w którym ligę skończyli na piątym miejscu. A teraz chcą mistrzostwa! Czysto statystycznie po sprzedaży Ziółkowskiego Legia będzie mieć skład wyceniany na transfermarkt.de łącznie na 31,8 miliona euro. W poprzednich rozgrywkach, w których rewolucja się nie powiodła, było to... 43,55 miliona euro! Prawie 12 milionów różnicy! - czytamy.
Ogólny wniosek Rumunów jest taki, iż Iordanescu trafił na wręcz piekielne wyzwanie, podczas gdy nikt nie ułatwia mu pracy. - Zasadniczo Edi Iordanescu dostał samolot. Jednak jego silnik oraz skrzydła zostały wymienione już w trakcie lotu! W dodatku trenerem został 16 czerwca, czyli na trzy tygodnie przed pierwszym meczem. Szokująco mało czasu w przygotowanie i adaptację - pisze ProSport.
Idź do oryginalnego materiału