
Jak dotąd niepokonany Ilia Topuria zapowiada swój powrót do klatki! Morderczo usposobiony „El Matador” chce kontynuować kreację własnej ery w dziejach UFC.
Gruzina ostatni raz w akcji widzieliśmy pod koniec czerwca w Las Vegas, gdzie wraz z Charlesem Oliveirą byli bohaterami main eventu gali UFC 317. Przypomnijmy, iż panowie walczyli o tytuł kategorii lekkiej, który chwilę wcześniej zwakował emigrujący do wyższej dywizji Islam Makhachev. Jeszcze ciepły od rąk Dagestańczyka pas zdobył Topuria, który po raz kolejny wprawił świat w osłupienie. Były mistrz dywizji piórkowej znokautował Brazylijczyka i to już w 1. rundzie ich konfrontacji.
Tym samym „El Matador” jeszcze bardziej zwiększył swoje notowania i to zarówno w kontekście pozycji w UFC, jak i statusu gwiazdy na arenie międzynarodowej. Ilia bowiem nie tylko przekroczył liczbę 10 milionów obserwatorów w serwisie Instagram, ale przede wszystkim awansował na pierwszą pozycję w rankingu bez podziału na kategorie wagowe, spychając wspomnianego już Islama Makhacheva oraz swojego rodaka – Meraba Dvalishviliego. Zresztą sam sternik amerykańskiej organizacji, Dana White był absolutnie oczarowany formą swojej nowej, wielkiej gwiazdy.
Jak dotąd „mały Hiszpan z różą w ręce” – jak to mówi Mateusz Gamrot – stoczył łącznie trzy pojedynki mistrzowskie. W dywizji do 66 kilogramów znokautował Alexandra Volkanovskiego oraz Maxa Hollowaya, a w lekkiej sponiewierał właśnie bezradnego „Do Bronxa”. Kiedy będziemy świadkami jego pierwszej obrony w kat. do 155 funtów? Daty na tę chwilę nie znamy, choć w pogłoskach przewijały się dwie.
Ilia Topuria zapowiada powrót!
Mowa jest chociażby o grudniowej gali, co łączyłoby się z tym, iż UFC lubi kończyć rok z przytupem. Drugim najczęściej powtarzanym terminem jest za to luty, co dla wielu fanów nie jest przyjemną informacją. Mowa oczywiście o tym, iż kibice zaczynają zarzucać Ilii, iż ten toczy zaledwie jedną walkę w roku.
Dziś jednak gruzińsko-hiszpański czempion opublikował krótki wpis, w którym zasugerował swój powrót do gry. Do lutego pozostało jeszcze naprawdę sporo czasu, także prawdopodobnie nie przyjdzie nam czekać na jego kolejny występ aż tak długo. Poniżej post nieoficjalnego double-champa:
Król nadchodzi. Nikt nie jest bezpieczny. Ustawcie ich w kolejce. Przejmowanie sceny trwa!
Wiemy już, iż listopadowy pojedynek Armana Tsarukyana z Danem Hookerem ma wyłonić przyszłego pretendenta do walki o tytuł. Kto jednak teraz otrzyma szansę na zdetronizowanie Ilii? Zdaje się, iż opcje są jedynie dwie. Mowa jest o Paddym Pimblettcie oraz Justinie Gaethjem, którzy od dłuższej chwili ostrzą sobie zęby na „0” w rekordzie Gruzina i jego tytuł.
Oczywistym jest, iż walka o pas z udziałem aroganckiego Anglika byłaby skrajnym absurdem. Naturalnie spaja się to pod względem biznesowym, jednakże patrząc na aspekt sportowy – byłoby to żenujące. Kibic Liverpoolu F.C. na koncie ma zaledwie jedną wygraną z kimś z TOP 15 i to w dodatku z Michaelem Chandlerem, który najlepsze lata ma już za sobą.
ZOBACZ TAKŻE: Niepokonany Dawid Kuczmarski rywalem Krystiana Kaszubowskiego w Szczecinie!
Zdecydowanie bardziej wpasowałby się w to Justin Gaethje, choć też nie jest on pretendentem z prawdziwego zdarzenia, jakim niewątpliwie by był Arman Tsarukyan. Tak czy siak Amerykanin po zwycięstwie z Rafaelem Fizievem w co-main evencie UFC 313 uparł się, iż w swoim następnym starciu zawalczy o pas i koniec kropka. Nadmieńmy, iż jego menadżer, Ali Abdelaziz informował kilka tygodni temu o tym, iż jego podopieczny zamierza zakończyć karierę, jeżeli nie otrzyma upragnionej, kolejnej szansy na sięgnięcie po pas.
Warto odnotować, iż tak jak batalia Topuria vs. Gaethje ma ręce i nogi, tak m.in. Ariel Helwani słyszał coś o zestawieniu Gruzina z Pimblettem. Na tę chwilę są to jednak tylko doniesienia, a słów z reguły świetnie poinformowanego, kanadyjskiego dziennikarza nie można brać za pewnik.