Ukraińcy są wściekli. Klub z Ekstraklasy oskarżony o oszustwo

3 godzin temu
Witalij Roman - 22-letni ukraiński obrońca - jedną nogą był już w Lechii Gdańsk. Ostatecznie jednak do klubu nie trafił. Zdaniem Wołodymira Cybulko - ukraińskiego politologa piszącego na łamach Salon24.pl - gdańszczanie z Romanem i Ruchem Lwów grali nieczysto. "Polski klub po prostu oszukał ukraińskich partnerów" - uważa Cybulko, którego artykuł już zaczęły cytować ukraińskie media sportowe.
Co wiemy na pewno? Lechia Gdańsk faktycznie była zainteresowana podpisaniem umowy z Witalijem Romanem. O tym, iż ten piłkarz ma trafić do Lechii lokalne media pisały już w sierpniu - dopełniane miały być jedynie ostatnie formalności. Tylko iż mijały kolejne tygodnie i nic w tej kwestii się nie działo.


REKLAMA


Zobacz wideo Natalia Bukowiecka: Jadę do Tokio po najlepszy wynik w tym sezonie


Lechia oszukała ukraińskiego piłkarza? "Niesportowe zachowanie"
W końcu do Lechii trafił Bartłomiej Kłudka z Zagłębia Lubin i transfer Ukraińca upadł ostatecznie. Według Macieja Słomińskiego z Trójmiasto.pl wynikało to przede wszystkim z problemów, które pojawiły się przy rejestracji tego zawodnika.
"Wśród nowych piłkarzy nie będzie Witalija Romana, piłkarza Ruchu Lwów, z którym zostały ustalone warunki kontraktu indywidualnego i czekał jedynie na rejestrację w PZPN. Sprawa przeciągała się tak długo, iż ostatecznie Lechia Gdańsk znalazła lepszą opcję na prawą obronę" - pisał dziennikarz.


O zeszłosezonowych problemach finansowych Lechii słyszał każdy - w tej chwili klub musi za to swoje odcierpieć. Sezon zaczął z ujemnymi punktami, a PZPN musi zatwierdzić każdy transfer przychodzący - z tym do tej pory nie było jednak problemów.
O tej sprawie powoli robi się też głośno w ukraińskich mediach. Wszystko przez to, iż Wołodymir Cybulko - ukraiński politolog - przedstawił inną wersję wydarzeń na portalu salon24.pl. Jego zdaniem Lechia oszukała Ruch Lwów oraz samego zawodnika.


"Strony uścisnęły sobie dłonie, transfer został uzgodniony. Gdański klub miał zapłacić dwa transze po 350 tysięcy euro, ale już pierwszy przelew został opóźniony. Mówiąc wprost, polski klub po prostu oszukał ukraińskich partnerów. A gdy we Lwowie zrozumiano, iż partner nie zamierza dotrzymać warunków, umowę faktycznie cofnięto, a Roman wrócił do kadry Ruchu" - pisze Cybulko.
Warto przy tym pamiętać, iż Roman nigdy nie został przedstawiony jako nowy zawodnik Lechii - właśnie przez to, iż nie udało się dopełnić wszystkich formalności.


"Przy tym polski klub zachował się skrajnie nieuczciwie: zamiast przyznać się do własnych problemów finansowych, obwinił Romana o to, iż 'nie spełnił oczekiwań', 'nie odpowiada poziomowi', 'nie ma odpowiedniej kondycji fizycznej' itp. Proste i wygodne - winny jest zawodnik" - pisze dalej Cybulko.
I rzeczywiście. Dziennikarz Piotr Potępa - również dobrze poinformowany na temat tego co się dzieje w Gdańsku - pisał po upadku tej transakcji, iż "zawodnik nie sprostał wymaganiom sztabu Johna Carvera. Zarówno pod kątem piłkarskim jak i kondycyjnym".


Tylko iż w tym wypadku prawda jest nieweryfikowalna - ją znają jedynie sztab szkoleniowy Lechii oraz sam piłkarz. I nie byłoby niczym nowym w futbolu, gdyby zawodnik oceniał swoje umiejętności inaczej niż trener - co sam Cybulko też zauważa. Na poparcie argumentu, iż Lechia zachowała się nieuczciwie wobec Ruchu oraz zawodnika, przytacza jednak świeże przykłady dotyczące złej sytuacji finansowej klubu.
I to byłby choćby dobry argument, ale jednocześnie dziennikarz zdaje się zapominać, iż Lechia w tym sezonie wszystkich transferów może dokonać wyłącznie za zgodą PZPN-u - po przedstawieniu odpowiedniej dokumentacji, iż ją na to stać. Klub na razie nie ma problemów z zaległościami, o których było niedawno tak głośno - to też nie dziwi, bo Lechia stara się o cofnięcie kary ujemnych punktów i jakiekolwiek opóźnienia nie pomogłyby w tej sprawie.
No i najważniejsze - do Gdańska w letnim oknie transferowym trafili m.in. Dawid Kurminowski, Bartłomiej Kłudka, Alvis Jaunzems, Matej Rodin, Matus Vojtko czy Maksym Diaczuk. Wszystkich tych piłkarzy udało się zarejestrować - problemy wystąpiły jedynie przy transferze Witalija Romana.
Wersję Cybulki przynajmniej częściowo zdaje się potwierdzać inny trójmiejski dziennikarz. Tomasz Galiński z WP Sportowe Fakty pisze tak: "Ukrainiec trenował z Lechią przez kilka tygodni, ale ostatecznie nie został jej piłkarzem. Miał być wypożyczony (z opcją wykupu), jednak tylko pod warunkiem, iż uda się go zarejestrować przed końcem okienka i zapłacić określoną kwotę. Brak rejestracji (i zapłaty) sprawiał, iż umowa nie wchodziła w życie. Słyszymy, iż nie była to decyzja w związku z poziomem sportowym prezentowanym przez zawodnika. Tak naprawdę poszło o to, iż Lechia nie była w stanie zapłacić" - czytamy.


W kolejnych dniach być może poznamy nowe szczegóły dotyczące tej niedoszłej transakcji.
Idź do oryginalnego materiału