Tusk powołał się na słowa prowokatora i mitomana. Dlaczego nikt go nie ostrzegł?

5 godzin temu
Każdy, kto pamięta jeszcze polityczną krucjatę przeciwko freak fightom, musiał przecierać oczy ze zdumienia. Oto premier RP okazał bezgraniczną wiarę w słowa Jacka Murańskiego i przy okazji zdyskredytował swoje własne służby, które nadzorował 17 lat temu - pisze Michał Kiedrowski ze Sport.pl.
Od poniedziałku nie ma w polskim internecie bardziej gorącego nazwiska niż Jacek Murański. Każdy, kto wpisał to nazwisko w wyszukiwarkę, ma już pojęcie, z kim ma do czynienia. To człowiek, który został skazany na trzy lata za pobicie i przyznał się do winy. Potem, w "Sprawie dla reportera", twierdził najpierw, iż przyznał się do winy, bo był torturowany. Potem zmienił narrację i powiedział, iż zrobił to, żeby siedzieć nie poszli sprawcy - jego koledzy, którzy mieli rodziny.


REKLAMA


Zobacz wideo


Donald Tusk powołał się w Polsacie na Jacka Murańskiego
W ostatnich latach Murański był bardzo popularny z udziału w tzw. freak fightach, słynących z ordynarnego języka i obrażania swoich rywali. Uchodzi za prowokatora i mitomana. Osobę, która bardzo chętnie rzuca niepoparte dowodami oskarżenia. Przegrał procesy sądowe o pomówienie m.in. swojej niedoszłej synowej i swojego brata. Twierdził, iż był opozycjonistą w latach PRL i żołnierzem Legii Cudzoziemskiej. choćby w tak zwichrowanym środowisku jak freak fighty nie ma osoby, której wiarygodność byłaby niższa.


I mimo to Donald Tusk wypalił w poniedziałkowej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Polsacie: – Jacek Murański. Postać znana, także panu Nawrockiemu. Znana m.in. z walk MMA, także aktor w niedużych rolach. Murański pod nazwiskiem: "Wiem o tzw. kompromatach, hakach, którymi chwalił się Patryk Masiak – Wielki Bu, i o przełożeniu, które ma na Karola Nawrockiego".
W ten sposób premier nawiązał do wypowiedzi Murańskiego dla TVP Info. Aktor i freakfighter twierdził, iż kandydujący na prezydenta Karol Nawrocki współpracował ze skazanym za porwanie Masiakiem przy stręczeniu seksworkerek gościom hotelowym. Miało się to dziać, gdy około 2007 roku Nawrocki pracował jako ochroniarz w sopockim Grand Hotelu.
Wersja Murańskiego nie trzyma się kupy
Do opowieści Murańskiego bardzo ostro odniósł się dziennikarz Onetu, Jacek Harłukowicz: "Minutę zajmuje sprawdzenie, iż jego wersja nie trzyma się kupy. Karol Nawrocki nie mógł pilnować seksworkerek Wielkiego Bu w 2007 r. bo Patryk Masiak miał wtedy 17 lat. Szkoda, iż koledzy z tvp info tego nie sprawdzili" - napisał w mediach społecznościowych.


Harłukowicz z Andrzejem Stankiewiczem w poniedziałek opublikowali w Onecie artykuł, w którym napisali, powołując się na dwóch świadków, iż Nawrocki w czasie pracy w Grand Hotelu miał uczestniczyć w zamawianiu dla hotelowych gości pań lekkich obyczajów i brał za ten proceder pieniądze. Nie łączą jednak tego z jego znajomością z Masiakiem i odcinają się od rewelacji Murańskiego. TVP Info rozmową z freakfighterem podczepiło się niejako pod falę zainteresowania, którą wywołał artykuł Onetu.


W rezultacie sprawa, która wymagałby pilnego wyjaśnienia, została przykryta przez kompletny brak wiarygodności świadka, na którego powołuje się premier.
Freak fight wkroczyły do kampanii
Tusk zrobił to kilka ponad pół roku po tym, jak przedstawiciele rządu odsądzali freak fighty od czci i wiary. Stało się to po tym, jak Rzecznik Praw Obywatelskich zajął się sprawą gali MMA na Stadionie Narodowym i oskarżył federacje walk patocelebrytów o promowanie przemocy, seksizmu, homofobii, mobbing, dręczenie fizyczne i psychiczne itp. Środowisko freak fightów zaczęło się choćby obawiać, iż tego typu wydarzenia zostaną zakazane. Poszła też fama, iż niedługo dojedzie do aresztowań. RPO swój raport skierował m.in. do warszawskiej prokuratury.
Wicepremier Krzysztof Gawkowski mówił wtedy w Polsat News: - Widzę w tym wielkie zagrożenie. Sam jestem tatą trojga dzieci. I dla ojca, i dla polityka, i dla ministra, w żaden sposób nie jest to akceptowalne. Tam jest mnóstwo przekleństw, wyzwisk, bicia się, czyli nielegalne treści - wyliczał. Jeszcze dalej poszła ministra ds. równości Katarzyna Kotula, która bez ogródek napisała na portalu X: "Freak fighty to patologia. Trzeba ich zakazać".


Potem okazało się jednak, iż rząd żadnych zmian w prawie, by zakazać czy ograniczyć freak fighty wprowadzać nie zamierza. Prokuratura też nie wszczęła postępowań. Cała burza okazała się tematem zastępczym, który miał przykryć inne sprawy.
Niesmak jednak pozostał i można go odczuwać jeszcze mocniej teraz, gdy premier, powołuje się na patocelebrytę, którego jeszcze niedawno mieszał z błotem razem z całym jego środowiskiem.
Idź do oryginalnego materiału