Trener Jagiellonii nie wytrzymał po meczu. Dał się ponieść emocjom

1 dzień temu
Zdjęcie: screen Polsat Sport


- Białystok dziś nie zaśnie? Ja też nie wiem, czy nam to się uda! Ale mamy bardzo istotny mecz za trzy dni, więc jakoś musimy - żartował po meczu na Parken bohater piłkarskiego Białegostoku Darko Czurlinow, którego gol w 97. minucie dał Jagiellonii sensacyjne zwycięstwo nad FC Kopenhaga 2:1. - Wierzę, iż ten mecz będziemy wspominać latami, ja na pewno będę - mówił przeszczęśliwy trener Adrian Siemieniec. Jego Jaga uczy się niewiarygodnie gwałtownie i już w swoim debiucie w fazie ligowej europejskich pucharów wykorzystała bolesne doświadczenia z eliminacji.
To był absolutny szok! W 97. minucie meczu w Kopenhadze Darko Czurlinow otrzymał doskonałe podanie z pierwszej piłki od Afimico Pululu i popędził sam na sam z bramkarzem gospodarzy Nathanem Trottem. Macedończyk jakby wyłączył wszystkie emocje w sobie i ze spokojem umieścił piłkę między nogami golkipera Kopenhagi. Sędzia z Irlandii choćby nie wznowił już spotkania i Jagiellonia Białystok sensacyjnie wygrała z FC Kopenhaga 2:1, w wielkim stylu debiutując w fazie ligowej (kiedyś grupowej) europejskich pucharów.


REKLAMA


Zobacz wideo Lech Poznań walczy o mistrzostwo! Prezes wreszcie to przyznał


Sensacja nie lada, bo mowa o rywalu, który w zeszłym sezonie grał w 1/8 finału Ligi Mistrzów, podczas gdy Jagiellonia w eliminacjach dostała solidne lekcje futbolu od takich drużyn jak Bodo/Glimt czy Ajax Amsterdam. Ale to zwycięstwo wcale nie jest przypadkowe. Jest efektem błyskawicznej ewolucji, którą drużyna Adriana Siemieńca przeszła w ostatnich tygodniach. Podczas gdy gra co trzy dni doskwiera białostoczanom coraz bardziej, Jagiellonia zaczęła grać mniej efektownie, a znacznie bardziej efektywnie. O ile trzy mecze ligowe wygrane z rzędu takiego wrażenia nie robią, tak zwycięstwo na Parken po bardzo dobrej drugiej połowie już musi.


Bohaterowie Jagiellonii przemówili po triumfie na Parken. "Nie wiem, czy uda nam się zasnąć!"
- Białystok dziś nie zaśnie? Ja też nie wiem, czy nam to się uda! Ale mamy bardzo istotny mecz za trzy dni, więc jakoś musimy - mówił bohater czwartkowej nocy na Parken Darko Czurlinow, który zdobył swoją pierwszą bramkę dla białostockiej drużyny.
- Nie jestem bohaterem, cała drużyna na to zasłużyła. Trener w przerwie dał nam adekwatne instrukcje, ale też mieliśmy doświadczenie z meczów z Bodo i Ajaxem. Wytrzymaliśmy ciśnienie. Pokazaliśmy, iż jesteśmy w stanie wygrywać z najlepszymi w tych rozgrywkach i zasługujemy na to, by tu być. Nie ma dla nas limitów - odważnie deklarował reprezentant Macedonii.
Również Adrian Siemieniec na konferencji prasowej dał się ponieść emocjom. - To niesamowite. Nie chcę zabrzmieć wyniośle, ale jest to wygrana historyczna. To pierwszy mecz w europejskich pucharach, a zwycięstwo tutaj to jest wielka sprawa dla nas wszystkich - mówił trener Jagiellonii. - Gratulacje i dziękuję zawodnikom, dziękuję też naszym kibicom za niesamowite wsparcie. Wierzę, iż ten mecz będą wspominać latami, ja na pewno będę - przyznawał 32-letni szkoleniowiec.


Siemieniec przeszedł następnie do analizy tego spotkania. - Spodziewaliśmy się, iż będzie trzeba na początku przetrwać w obronie. Szkoda, iż zbyt prosto straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Na takim terenie jest dużo więcej trudniejszych sytuacji do wybronienia niż ta. Czułem jednak po zespole, iż ma wiarę. Historie z Bodo i Amsterdamu pokazały, iż tracąc bramkę, dochodzą różne emocje, ale my z upływem czasu mieliśmy coraz więcej momentów, brakowało wykreowania dobrych szans. Ta pierwsza połowa była pod dyktando gospodarzy z naszymi momentami - analizował trener mistrza Polski.


- Czułem jednak z boku, iż to są takie mecze, gdy jedna drużyna musi wygrać, ma wiele do stracenia i mało do zyskania, a drugi zespół ma wiele więcej do zyskania niż do stracenia, bo jest skazywany na porażkę. Taka sytuacja jest łatwiejsza do zarządzenia i czułem, iż im dalej będzie wynik korzystny, tym więcej niecierpliwości będzie u gospodarzy. Przy stanie 1:1 mieliśmy dwie świetne sytuacje po kontrataku i myślałem z boku, iż jak nie strzelasz takich sytuacji, to nie wygrywasz na takim terenie. Pomyliłem się i z tego się cieszę - kontynuował szczęśliwy Siemieniec.
Ryzykowna zagrywka Siemieńca w Kopenhadze. "Zrobiłem to po raz pierwszy"
Szkoleniowiec mistrzów Polski w Kopenhadze nie skorzystał z lekko kontuzjowanego Mateusza Skrzypczaka (powinien być gotowy do gry w niedzielę z Legią Warszawa) i już przed meczem postawił na niecodzienne rozwiązanie. Zdecydował bowiem, iż dwaj kapitanowie Jagi - Taras Romanczuk i Jesus Imaz - zagrają w tym spotkaniu po połowie. - Już przed meczem zaplanowałem, żeby Taras z Jesusem zagrali po 45 minut. Powiedziałem to drużynie, zrobiłem coś takiego po raz pierwszy, ale chciałem, żeby przez cały czas przynajmniej jeden z nich był na boisku - tłumaczył.
- Mieliśmy trochę piłkarskiego szczęścia - spalone, ostatnia sytuacja głową. Porażka byłaby dla nas dużym niedosytem, ale trzeba w takich meczach mieć trochę tego szczęścia i w ostatniej akcji wyprowadziliśmy atak, który dał trzy punkty i zwycięstwo, które smakuje wspaniale - przyznawał Siemieniec.


Czwartkowej historycznej dla Jagiellonii wygranej nie byłoby także bez Afimico Pululu, który bardzo dobrze radził sobie ze stoperami Kopenhagi, tuż po przerwie wyrównał wynik ślicznym strzałem piętą, którego nie powstydziłby się Tomasz Frankowski, a w ostatniej akcji spotkania doskonale zgrał futbolówkę z pierwszej piłki do wychodzącego na czystą pozycję Darko Czurlinowa.


- To mój najpiękniejszy gol, na pewno! I najważniejszy w karierze, bo skomplikowaliśmy nim sprawy gospodarzom, a sami stwarzaliśmy sobie też kolejne okazje i na koniec zdobyliśmy trzy punkty - mówił uradowany Francuz.
- Chcemy dążyć do tego poziomu, który prezentują Ajax, Bodo/Glimt czy Kopenhaga. A aby to osiągnąć, musimy pokazywać charakter. Dziś to zrobiliśmy - podsumował napastnik Jagi.


- Dobrze spożytkowaliśmy ten czas eliminacji. Dzisiaj jesteśmy trochę inną Jagiellonią i cieszy mnie, iż zaczęliśmy lepiej bronić jako drużyna. W lidze pięć czystych kont, tutaj tracimy tylko jednego gola. Czasami trzeba choćby w rozpaczliwy sposób się wybronić, a ten mecz pokazał, iż jesteśmy w stanie to zrobić. Drużyna bierze odpowiedzialność za takie momenty. To jest to doświadczenie piłkarzy - podsumowywał Adrian Siemieniec. - Nie chciałbym jednak iść w skrajności, nie jesteśmy tacy świetni, ale też nie tak słabi jak z Lechem, Bodo czy Ajaxem. Mamy fajny moment i chciałbym, żebyśmy jeszcze przed przerwą na kadrę docisnęli w meczu z Legią. Chcemy kontynuować serię zwycięstw.


W niedzielę Jagiellonia Białystok zmierzy się na własnym stadionie z Legią Warszawa (godz. 20:15) w 11. kolejce PKO Ekstraklasy. Kolejny mecz w Lidze Konferencji Europy czeka ją 24 października, gdy mistrz Polski podejmie mołdawski Petrocub, który w czwartek w fatalnym stylu przegrał u siebie z cypryjskim Pafos 1:4.
Idź do oryginalnego materiału