Andrzej Rudy rozpoczynał seniorską karierę w Śląsku Wrocław, z którym zdobył Puchar Polski. Występował także w GKS-ie Katowice. Uznawany był za jeden z największych talentów w historii polskiej piłki. Niestety, nie objawił swojego potencjału w kadrze. W 1988 r. przed meczem kadry w Mediolanie opuścił hotel i postanowił nie wracać do kraju, w którym rządzili wtedy komuniści. Rudy został zdyskwalifikowany i uznany za zdrajcę. Dopiero po wielu miesiącach dostał zgodę na kontynuowanie kariery na Zachodzie. Najbardziej znany był z występów w FC Koeln i Ajaksie Amsterdam. Wrócił do kadry dopiero po upadku PRL. Jednak zawiódł oczekiwania. Nie okazał się zbawcą kadry, która przeżywała wtedy głęboki kryzys.
REKLAMA
Zobacz wideo Szczęsny rzucił po meczu Bayernem tylko jedno zdanie! Demolka w Barcelonie
Mógł być zbawcą kadry. Tym zajął się po karierze
Po karierze piłkarskiej Rudy wiedzie normalne życie. Nie jest związany z piłką nożną. Okazuje się, iż trudnił się wieloma niepowiązanymi ze sobą zajęciami. Jednym z nich było między innymi odholowywanie samochodów.
- Miałem różne zlecenia, najczęściej musiałem zabierać z ulic źle zaparkowane samochody i odwozić je na parking policyjny. Miałem też inne zadania, np. ściąganie pojazdów na zlecenie urzędu skarbowego. Zdarzyło się, iż woziłem naprawdę luksusowe auta, jak chociażby ferrari. Najgorsze były jednak jazdy do samochodów po wypadkach, niektóre tak mocno uderzały w mury lub latarnie, iż trudno było potem rozpoznać, co to za marka – zdradził Rudy w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Czytaj także:
Skandal przed El Clasico. Tebas wściekł się na zagrywki Realu
16-krotny reprezentant Polski przyznał, iż nie bał się żadnej pracy fizycznej. - Stawianie ścian, układanie podłóg, szpachlowanie, inne zadania. Wszystkiego się nauczyłem. Dzięki pracy na budowie nie musiałem chodzić na siłownię, zachowałem formę. Ale nosiło mnie trochę, chciałem spróbować jeszcze innych rzeczy - dodał.
Czytaj także:
Sceny w I lidze. Było 1:2 w 97. minucie i stało się to. Niebywałe
Najbardziej nietypową pracą, jaką zarabiał na swoje życie, było operowanie drona. Musiał zdobyć odpowiednie uprawnienia i znalazł zatrudnienie w firmie, która odpowiadała za przewóz gabarytów. Dziś, jak przyznaje w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", pracuje w sklepie ortopedycznym. - Doradzam ludziom, jakie wkładki do butów będą dla nich najlepsze. Tak naprawdę prowadzę spokojne życie, jak zwykły człowiek. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego - skwitował.