Filip Seniuk odjechał jak dotąd najlepszy mecz ligowy w swojej karierze. W rywalizacji z Hunters PSŻ-em Poznań zdobył siedem pnktów i „bonus”. Sam ze swojego występu nie ukrywa zadowolenia. Sfrustrował się natomiast sytuacją z wyścigu nominowanego.
– Poniekąd jestem zadowolony, aczkolwiek boli mnie ten czternasty bieg i defekt po starcie, który nie powinien się zdarzyć. Niestety, najprawdopodobniej uszkodził się gaźnik, ale dokładnie sprawdzimy to jutro podczas przygotowywania sprzętu – zdradził sam zainteresowany.
Tor w Poznaniu uważany jest raczej za typowego „kredowca”, gdzie po starcie należy trzymać się krawężnika i bez problemu powinno się dowozić duże zdobycze punktowe. Zaskakująco jednak zaprzecza temu Filip Seniuk. Młodzieżowiec Moonfin Malesy Ostrów Wielkopolski zdradził, iż potrafi szukać na tym torze także innych ścieżek, a pomaga mu w tym fakt, iż w przeszłości jeździł na motocrossie. To tam nauczył się jazdy, która w Poznaniu okazała się dość efektywna.
– Bardzo lubię ten tor. Fajnie się na nim ścigać i widzę tutaj wiele ścieżek. Potrafię ich szukać. Możliwe, iż jest to przez fakt, iż ja pochodząc z motocrossu nie wyłamuję tak mocno motocykla na tym torze, bo nie czuję, iż jest to potrzebne. Jadę bardziej położonym niż wyłamanym motorem i szukam trakcji. To w Poznaniu zdaje egzamin – powiedział junior.
Zapytany o to, w czym konkretnie pomógł mu motocross zdradził, iż jest to dobre przygotowanie do ścigania się na przyczepnych torach. Swój pokaz umiejętności dał z resztą właśnie w czwartkowy wieczór.
– Na pewno na przyczepnych torach dużo pomaga mi pochodzenie z motocrossu. Potrafię sobie poradzić z tymi cięższymi sytuacjami na takich właśnie torach. No i do tego ta jazda praktycznie w ogóle nie wyłamanym motocyklem, której też się tam nauczyłem – kontynuował.
Filip Seniuk był wczoraj wyjątkowo „eksploatowany”. Młodzieżowiec ostrowskiej drużyny spisywał się dobrze, wygrał choćby swój pierwszy w karierze ligowej bieg. Czy więcej startów to jest dla niego duży problem? Jak twierdzi – dla niego nie. Bardziej jednak „obrywa” sprzęt, którego schłodzenie nie jest takie proste.
– Częsta jazda nie jest dla mnie problemem. Tu bardziej już chodzi o mechaników i czy to damy radę przygotować sprzęt. Dużym utrudnieniem jest jazda bieg po biegu. Przede wszystkim motocykl jest bardzo wyżyłowany, bo nie jesteśmy w stanie go schłodzić w tak krótkim czasie. Przez to ten motocykl już traci moc – zakończył Filip Seniuk
