To dlatego rywalka gardzi Igą Świątek. Aż dziwne, iż Polka podaje jej rękę

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Edgar Su / REUTERS


Już choćby Amerykanie piszą, iż Danielle Collins "pogardza Igą Świątek". Charakterna tenisistka niedawno znów pokazała swoją prawdziwą twarz, okropnie traktując Polkę przed finałem United Cup, a potem obnosząc się z tym w social mediach. W serialu Canal+ niby chciała zgody, ale dziś jej słowa brzmią nieszczerze. I to tak bardzo, iż można się zastanawiać, czy Collins jest zrównoważona emocjonalnie.
- Każdy z nas ma rzeczy, które po czasie zrobiłby inaczej. Mam nadzieję, iż możemy o tym zapomnieć, rywalizować w zgodzie i być najlepszymi wersjami siebie – mówi Danielle Collins w emitowanym właśnie przez Canal+ serialu "Cztery pory Igi".


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek: To był dla mnie ogromny cios


To brzmi jak niewypowiedziane – z powodu braku cywilnej odwagi? – ale jednak przeprosiny. A co najmniej jak przyznanie się do winy. A skoro tak, to dlaczego miesiąc, góra dwa po nagraniu takiej wypowiedzi, Collins znów atakuje Polkę, przeciw której na korcie jest bezradna jak dziecko?
Danielle Collins podpaliła. Aż dziwne, iż Świątek podaje jej rękę
Kilka dni temu przed finałem United Cup w Sydney Collins zachowała się bardzo brzydko wobec Świątek. Przed meczem Polska – USA rezerwowa zawodniczka amerykańskiej reprezentacji ostentacyjnie odwróciła się w momencie, w którym przyszło jej podać Polce rękę.


Danielle Collins screen - https://x.com/TheTennisLetter/status/1875799170344481274


Już to jej zachowanie wywołało burzę w mediach społecznościowych. Ale Collins jeszcze dolała oliwy do ognia, ustawiając na swój awatar w mediach społecznościowych stopklatkę z tego chłodnego powitania ze Świątek. Zdjęcie podpisała wymownym "Nie wiem czy to zauważyliście, ale… Nowy rok, stara ja". Po czym - doskonale wiedząc, co robi - wyłączyła możliwość komentowania wpisu.


"WTA ma swojego Nicka Kyrgiosa" - napisała w reakcji na to wszystko Swietłana Kuzniecowa na kanale Telegram. Podobnie jak była rosyjska tenisistka (m.in. mistrzyni Roland Garros i US Open) na postępki Collins patrzy wielu ludzi z tenisowego środowiska i mnóstwo kibiców. - Dla mnie to jest żenujące. Iga i tak się kulturalnie zachowuje. Ja bym w ogóle do niej nie wyciągnął ręki po tych wszystkich akcjach. A ta jeszcze gra, iż to osiągnięcie, sukces, chwali się tym w mediach. No jak dziecko, żenujące. Ma dziewczyna jakiś problem ze sobą i to nie jest dla mnie normalne zachowanie – komentuje Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup.
"Ona jest dokładnie jak Kyrgios, co za zgorzkniała zawodniczka", "Następna atencjuszka, jak mały Nick. Najlepiej zignorować, bo się karmi trolla", "31-latka zachowująca się jak rozwydrzona 17-latka, która prześladuje inne dzieci w szkole", "Dorosła kobieta, mająca jednostronny konflikt z Igą, która myśli, iż dzięki temu jest fajna", "Nie spodziewałem się niczego innego po niej. Niby taka odważna, a możliwość komentowania postów wyłączyła - to tylko niektóre z komentarzy, które odnotowaliśmy już na Sport.pl.
Pogarda. choćby Amerykanie podkreślają, jak ich rodaczka traktuje Świątek
Collins, podobnie jak Kyrgios, ma duże umiejętności tenisowe. Ale coraz częściej pokazuje się też jako osoba, którą ponoszą nerwy i która chce, żeby było o niej głośno za wszelką cenę. Amerykanka nie ma może aż tylu grzechów na sumieniu, co największy patocelebryta tenisowego świata, ale i u niej lista przewinień jest już pokaźna.
Oczywiście wszyscy najlepiej pamiętają, jak po przegranym ćwierćfinale olimpijskim Collins zaatakowała Świątek. Najpierw na korcie zrobiła to osobiście, zarzucając Polce nieszczerość, gdy ta zapytała co ze zdrowiem Amerykanki. Collins zrezygnowała z gry przy stanie 1:6, 6:2, 1:4, oficjalnie z powodu kontuzji mięśni brzucha. Tuż po zejściu z kortu mówiła dziennikarzom, iż dodatkowo dzień wcześniej miała udar słoneczny, ponieważ musiała grać w upale. Byliśmy bardzo zaskoczeni, gdy za trochę ponad godzinę po poddaniu meczu przeciw Świątek, wyszła na mecz debla. Jeszcze bardziej była tym wszystkim zaskoczona Polka, która nie mogła zrozumieć, dlaczego rywalka zarzuciła jej udawanie i fałszywość.


Dziś równie zdumiewające jest oglądanie poniższego materiału Canal+:


Wygląda na to, iż Collins - choć nie umiała przeprosić za swój wybuch złości i za swoje oskarżenia z Paryża - chciała, żeby nikt już do tego nie wracał. Ale nagle zmieniła zdanie i wywołała kolejną burzę. Taką, po której choćby amerykańskie media piszą, iż ona "pogardza Igą Świątek".
Collins dramatyzowała. "Zostałam zniesławiona". A potem ta piosenka
Dlaczego to zrobiła? Trudno nie podpisać się pod komentarzami Kuzniecowej, Celta, czy kibiców. A co do gardzenia, to moglibyśmy o nim pisać nie tylko w kontekście tego, jak Collins traktuje Świątek. Warto przypomnieć, jak w sierpniu 2023 roku Collins sprowokowała kłótnię z Marią Sakkari. Podczas ich meczu w drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w Montrealu w pewnym momencie sfrustrowana niekorzystnym dla siebie przebiegiem gry Greczynka wybiła piłkę w kierunku trybun. Gdy sędzia nie zareagowała, uznając, iż nie stało się nic wielkiego, Collins zaczęła pytać: "Widziałaś to? Widziałaś co się stało?". Sakkari wtrąciła: "Nikogo nie trafiłam, to było po ziemi" i natychmiast usłyszała od Collins, iż ma się zamknąć.


Obserwując tę pyskówkę można było stawać po stronie Collins i podkreślać, iż sędziowie powinni reagować choćby na takie zachowania, jak to Sakkari. Ale jednocześnie trudno było nie uznawać, iż Amerykanka zareagowała nieelegancko, iż forma, jaką wybrała, by zwrócić uwagę rywalce, była zdecydowanie nieodpowiednia. Oczywiście Collins tego nie czuła. - Zostałam przedstawiona jako czarny charakter, zostałam zniesławiona za to, iż stanęłam w obronie ludzi, których ona mogła przecież trafić – dramatyzowała. Po czym po kilku dniach podsumowywała swój występ w Montrealu tak, iż pod wideo z akcjami z meczu z Sakkari podłożyła utwór zespołu Guns N’ Roses o prawdopodobnie nieprzypadkowym tytule "Back Off B**ch". "Zachowuje się jak 15-letnie dziecko", "29-latka, która ciągle narzeka i jeszcze pięć dni później robi dramę". "To absolutnie nie na miejscu, żeby nazywać s**ką koleżankę z kortu, która tak naprawdę nic ci nie zrobiła" – komentowali wtedy kibice. A Collins miała ich zdanie gdzieś. Właśnie tak mówiła. Robiła to, tłumacząc, iż jeszcze rok wcześniej przejmowałaby się tym, co myślą inni, ale teraz jest nową, lepszą wersją siebie.


Collins przekonana: "Mam wielką osobowość"
To "najlepszą wersją siebie" według samej siebie Collins była przez cały rok 2024. Grała go z myślą, iż po nim skończy karierę. A wobec tego grała bez hamulców. Wynikowo było świetnie - wygrała 42 mecze, a przegrała tylko 17, zdobyła dwa tytuły, na koniec sezonu była 11. w rankingu WTA. I jednak wcale nie odeszła. Mimo dużym problemów ze zdrowiem i mimo marzeń o macierzyństwie nie porzuciła tenisa.


- Mam wielką osobowość - mówiła nieskromnie w podcaście Andy’ego Roddicka, kiedyś numeru jeden światowego tenisa. - Dlatego czasami ludzie, którzy mnie obserwują, są bardzo obrażeni. Oni po prostu mnie nie rozumieją - wyjaśniała.
interesujące czy tak naprawdę ona zawsze rozumie siebie. Czy zawsze jest w zgodzie ze sobą. Pewnie była, gdy podczas meczu z Jaqueline Cristian w Madrycie w ubiegłym roku przegrywała i w odpowiedzi na buczenie kibica po nieudanej akcji nakrzyczała na niego. "Wyjdź tutaj i graj. Zrób to, co ja, okej? Miej trochę więcej szacunku!" – apelowała. Wtedy dostała owację od innych kibiców obecnych na trybunach. Zebrała też mnóstwo pochwał w mediach społecznościowych. A na koniec odwróciła mecz, wygrywając 3:6, 6:4, 6:1.
Collins w tamtym wydaniu rzeczywiście pokazała nieprzeciętną osobowość. Ale czy pokazała ją również wtedy, gdy w marcu w Miami po pokonaniu innej Rumunki, Sorany Cirstei, posłała ironicznego całusa do jej kibiców? Tu też wiele było głosów, iż prowokowała, jednak w akceptowalnych granicach. Jednak wyobraźmy sobie, ile byłoby głosów oburzenia, gdyby tak zachowała się Świątek.


Collins to Danimal. Jej wolno więcej niż Świątek. Ale musi być "ale"
Ale w porządku, Collins ma inny styl bycia i jej wolno więcej. Co jednak nie może znaczyć, iż wolno jej wszystko. Tymczasem ona o sobie od dawna mówi nie "Danielle", tylko "Danimal". I wyraźnie uważa, iż pewna zwierzęcość to coś, co ją wręcz definiuje.
- Lubię być nazywana Danimal - zdradziła Collins w październiku 2022 roku w podcaście tennis.com. - choćby kiedy dzwonię zrobić rezerwację w restauracji, to pytana o imię, odpowiadam Danimal. Trochę się wtedy śmieją, ale naprawdę lubię być Danimal – tłumaczyła.
Danimal to pseudonim, który Amerykance odpowiada, bo i wyraża to, co ona chce robić na korcie, i to, co robi w życiu. Bardzo możliwe, iż dzięki byciu Danimal, a nie zwykłą Danielle Collins, została czołową tenisistką świata, mimo iż cierpi na reumatoidalne zapalenie stawów, a w 2022 roku jej karierę przerwała operacja z powodu endometriozy. Ale czasem to absolutne poleganie Collins na instynktach jest naprawdę trudne do akceptowania. O tym przekonują się wszyscy, choćby ci, którzy chcą dla niej jak najlepiej.
Świątek, która na igrzyskach pokonała ją siódmy raz w ich ósmym meczu, miała po wszystkim dobre intencje. Od razu po meczu chciała wyrazić troskę o zdrowie rywalki i pogratulować jej dobrej kariery, bo myślała, iż być może właśnie mierzyły się po raz ostatni. W porządku, tu jeszcze można zrozumieć, iż Collins pragnąca olimpijskiego medalu była wściekła. Na igrzyskach debiutowała, była przekonana, iż to jej jedyna szansa, bo wtedy była zdecydowana kończyć karierę ze względów zdrowotnych. Jako dziewiąta tenisistka świata była uważana za tę, która może sprawić sensację i pokonać polską faworytkę. Gdy wyrównała mecz na 1:1 w setach, wydawało się, iż to zrobi. Ale Iga odpowiedziała jeszcze większą twardością i na rundę przed wejściem do strefy medalowej marzenie Collins uciekło.


- Może po prostu chciała wyrzucić z siebie to, co czuła. Bo czuła się sfrustrowana, a przegrała z Polką wiele spotkań oraz może z nią już nigdy nie zagrać - tłumaczył nam wtedy amerykański dziennikarz Chris Oddo.
- Tak naprawdę nie mam nic więcej do dodania poza tym, iż to zachowanie wydaje się być "w stylu Collins". To zawodniczka, która nigdy nie wstydziła się mówić, co myśli, niezależnie od tego, czy budzi to kontrowersje, czy nie. I wszyscy wiemy, iż jest jedną z najbardziej zaciekłych tenisistek, która zirytowała wiele rywalek swoim krzykiem na korcie. Mimo to, publiczność ją polubiła i doceniła za lata gry, ponieważ jest wojowniczką i zawsze pozostaje gotowa do walki. Ale wcale nie jest święta – dodawał Amerykanin.
Nietakt na US Open. "Nie umie przegrywać"
niedługo cała Ameryka przekonała się, iż do świętej Collins naprawdę daleko. Nowojorska publika na US Open 2024 poczuła się przez zawodniczkę zlekceważona. W pierwszej rundzie turnieju, który miał być jej ostatnim wielkoszlemowym w karierze, Danielle niespodziewanie przegrała ze swoją niżej rozstawioną rodaczką Caroline Dolehide. Organizatorzy chcieli zorganizować dla Collins krótką ceremonię, planowali wręczyć jej kwiaty i porozmawiać z nią w obecności zgromadzonych na trybunach kibiców. Niestety, jak ujawniło ESPN, jedenasta wówczas zawodniczka świata odrzuciła ofertę. Amerykańskie media pisały i mówiły, iż ktoś, kto był już choćby siódmy w rankingu WTA, po prostu powinien dać kibicom szansę, by mogli podziękować, a choćby odpłacić się owacją na stojąco.


"Zachowuje się jak ktoś, kto nie umie przegrywać", "Dobra zawodniczka. Ale nikt nie będzie za nią tęsknił" – kibice trafiali w sedno, komentując nietaktowne zachowanie Collins. A dziennikarze podkreślali, iż odchodzi ktoś, kto tak naprawdę nie zostanie zapamiętany ani ze względu na swoje triumfy, ani przez obojętność wobec fanów. I znów przypominali przede wszystkim awanturę, jaką Collins zrobiła w Paryżu Idze. Wtedy winili ją już choćby za trafienie piłką w brzuch Polki podczas jednej z wymian w tamtym meczu.


Dziś widzimy, iż Collins nie odeszła. Ale – niestety – na zapamiętanie nie pracuje na korcie, a wyłącznie poza nim. Od olimpijskiego ćwierćfinału przegranego ze Świątek ona do dziś nie wygrała żadnego meczu! W porządku, grała od tego czasu kilka – ma właśnie serię sześciu porażek z rzędu. Ale już taka seria w zestawieniu z szumem, jaki wciąż ta tenisistka robi wokół siebie, każe przyznać rację tym wszystkim, którzy zauważają, iż w pogoni za atencją Danielle Collins zaczyna przypominać tego nieszczęsnego Nicka Kyrgiosa.
W ruszającym w niedzielę Australian Open 2025 Świątek i Collins mogą się zmierzyć dopiero w półfinale. Biorąc pod uwagę formę Amerykanki, raczej nikt nie typuje, iż do takiego meczu dojdzie.
Idź do oryginalnego materiału