To dlatego gwiazdor uciekł z polskiego klubu. "Nie jestem głupi"

2 godzin temu
Zdjęcie: Dwóch żużlowców w wyścigowych kombinezonach rozmawia ze sobą w obrębie toru, jeden z nich jest ubrany w niebiesko-żółty strój, drugi w czarno-biały, obaj trzymają kaski.


Przez lata ciągnęła się za nim łatka "spadkowicza". Andrzej Lebiediew zaliczył trzy degradacje z rzędu, a widmo czwartej zajrzało mu w oczy w Gorzowie. Ostatecznie "klątwa" została przełamana, ale euforia nie trwała długo. Łotysz, który chciał zostać w Stali, zderzył się z brutalną rzeczywistością rynku transferowego. Ujawnił, iż klub zaczął wykonywać "dziwne ruchy". Zawodnik nie zamierzał czekać na wyrok i sam zadbał o swoją przyszłość, wybierając ofertę odwiecznego rywala, Stelmetu Falubazu Zielona Góra.
Idź do oryginalnego materiału