To będzie katastrofa Legii Warszawa. Najczarniejszy scenariusz

8 godzin temu
Nie jesteśmy jeszcze na półmetku sezonu, a wszystko wskazuje na to, iż Legia może zapomnieć o mistrzostwie Polski. Warszawski klub kolejny raz musi gwałtownie zmienić cel, aby nie pogrążyć się w jeszcze większym kryzysie. A potężne problemy Legii stają się coraz bardziej realne.
- Brak mistrzostwa Polski będzie katastrofą - mówił pod koniec września dyrektor sportowy Legii Michał Żewłakow. Mimo iż zespół Edwarda Iordanescu wtedy nie zachwycał, to przy Łazienkowskiej mogli być umiarkowanymi optymistami. W końcu legioniści awansowali do Ligi Konferencji, a w ekstraklasie tracili tylko cztery punkty do lidera - Górnika Zabrze - i mieli jeden zaległy mecz.

REKLAMA







Zobacz wideo Kosecki wskazał nowego trenera Legii. To byłaby sensacja! "Twarda ręka"



Ale ostatnie tygodnie były dla Legii prawdziwą katastrofą. Od początku października warszawiacy nie wygrali żadnego z czterech ligowych spotkań, przez co ich obecna strata do prowadzącego wciąż w tabeli Górnika wynosi już 12 punktów. Katastrofa, o której wspominał Żewłakow, stała się realną wizją. Mimo iż nie jesteśmy choćby w połowie sezonu, to niektórzy traktują ją za pewnik.


Piotr Klimek, który na portalu X zajmuje się statystykami, wyliczył, iż szanse Legii na mistrzostwo Polski w tym sezonie wynoszą już raptem trzy procent. Warszawiakom nie sprzyja także historia, bo nigdy wcześniej mistrzem Polski nie została drużyna, która w trakcie sezonu traciła do lidera aż 12 punktów. W rozgrywkach 2009/10 podobną, 10-punktową stratę do Wisły Kraków odrobił Lech Poznań, ale on w ataku mógł liczyć na rozpoczynającego wielką karierę Roberta Lewandowskiego, a nie - jak w tej chwili Legia - irytującego Miletę Rajovicia.






Jest więc wielce prawdopodobne, iż obecny sezon będzie już piątym z rzędu, w którym warszawiacy nie zdobędą mistrzostwa. O ile poprzednie porażki udawało się jakoś znosić, o tyle ta może być naprawdę dotkliwa, co sugerował sam Żewłakow.
Większe wydatki, mniejsze przychody
Dla Legii to kolejny cios wizerunkowy. Mimo iż Dariusz Mioduski zapowiadał zbudowanie hegemona w tej części Europy, to po kilku latach jego rządów Legii znacznie bliżej do ekstraklasowego średniaka. Nie zmieniły tego ani głośne transfery, ani wyraźna finansowa przewaga nad resztą ligowej stawki. Legia od lat najwięcej zarabia i wydaje w ekstraklasie, jednak - poza dwoma Pucharami Polski - nie przekłada się to na oczekiwane wyniki. Ten sezon zapowiada się na kolejną widowiskową porażkę, którą Legia może bardzo mocno odczuć nie tylko wizerunkowo, ale przede wszystkim finansowo.



Już w poprzednim sezonie warszawiacy zarobili w ekstraklasie 21,3 mln zł, co było kwotą blisko o 15 mln zł mniejszą od dochodów mistrza kraju - Lecha Poznań. W tym sezonie zarobek Legii może być jeszcze mniejszy, bo - przynajmniej na razie - warszawiacy zajmują dopiero dziewiąte miejsce w tabeli, a nie jak w poprzednim sezonie piąte. W poprzednich rozgrywkach różnica w wypłacie między tymi pozycjami wyniosła 5,5 mln zł. Warszawiacy mogą też już zapomnieć o pięciu mln złotych za obronę Pucharu Polski, z którego odpadli w czwartek po porażce u siebie z Pogonią Szczecin.
Dla Legii to ważne szczególnie w kontekście zwiększonego budżetu na pierwszą drużynę, o czym otwarcie mówili klubowi pracownicy. - Niewątpliwie wzrósł payroll, czyli pensje piłkarzy - nie ukrywał Żewłakow, opowiadając o efektach letniego okienka transferowego. - Ostatni sezon był słodko-gorzki. Zabrakło nam mistrzostwa i to wyzwanie, któremu będziemy próbowali sprostać w tym sezonie. Staraliśmy się stworzyć odpowiednie warunki, aby Legia mogła konkurować na dwóch czy trzech frontach - mówił w rozmowie ze Sport.pl Jarosław Jurczak wiceprezes Legii do spraw finansów.


Na początku października w trakcie spotkania "Finansowa Ekstraklasa" Jurczak zdradził, iż w porównaniu do poprzedniego sezonu Legia zwiększyła budżet na pensje zawodników aż o 40 proc. W minionych rozgrywkach warszawiacy łącznie płacili piłkarzom 71,37 mln zł, co oznacza, iż teraz budżet ten sięgnął aż 100 mln zł. To nieporównywalnie więcej, niż w poprzednim sezonie płacili ligowi rywale Legii: Lech (63,06 mln), Raków Częstochowa (61,01 mln), o Jagiellonii Białystok (36,08 mln) czy Górniku Zabrze (21,32 mln) nie wspominając.
Wydatki większe o blisko 30 mln zł przy jednocześnie niższych zarobkach w lidze byłyby dla Legii wielkim, bolesnym ciosem. Ale i tak to nie brak mistrzostwa byłby dla warszawiaków najbardziej dotkliwy. Prawdziwą katastrofą, o której mówił Żewłakow, byłby brak awansu do europejskich pucharów, który po porażce z Pogonią w Pucharze Polski stał się jeszcze bardziej prawdopodobny.



To będzie katastrofa Legii Warszawa
Rok temu właśnie zwycięskim finałem na Stadionie Narodowym Legia uratowała burzliwy sezon. Teraz tego koła ratunkowego już nie ma. jeżeli warszawiacy chcą zagrać w przyszłej edycji europejskich pucharów, muszą zająć w ekstraklasie co najmniej czwarte miejsce. W tym momencie legioniści tracą do niego cztery punkty i przy tak kiepskiej grze trudno wyobrazić sobie nagłą poprawę sytuacji.
- Ja sobie nie wyobrażałem, iż my możemy nie awansować do europejskich pucharów. W drugiej połowie meczu z Hibernianem siedziałem i chyba podświadomie wypierałem to, co do głowy mi napływało - mówił Żewłakow w niedawnej rozmowie z portalem "Weszło!", podkreślając istotę gry w Europie.
Ile znaczy dla Legii gra w pucharach pokazał poprzedni sezon, kiedy za dotarcie do ćwierćfinału Ligi Konferencji klub zarobił aż 70 mln zł (50 mln zł pochodziło z UEFA, 20 mln to pozostałe przychody). Była to jedna trzecia całego przychodu klubu, w którym Legia i tak zarobiła o 36 mln zł mniej niż w okresie 2023/24.
Różnica między tymi dwoma latami wynikała przede wszystkim z zarobków na transferach. Dwa lata temu z Legii za duże pieniądze odeszli Maik Nawrocki, Bartosz Slisz i Ernest Muci. Rok temu klub mógł pozwolić sobie na utrzymanie i wzmocnienie kadry. Brak mistrzostwa, a przede wszystkim europejskich pucharów sprawi, iż Legia znów skazana będzie na wyprzedaż i kadrowe kombinacje.



Może się okazać, iż już za kilka miesięcy klub będzie musiał się pozbyć najważniejszych zawodników, by łatać dziury w budżecie. A przy finansowych cięciach trudno wyobrazić sobie zwiększenie sportowej jakości, której Legii w tej chwili wciąż brakuje. Ryzykanckie życie ponad stan przy jednoczesnym braku odpowiednich wyników może na dobre zepchnąć warszawiaków do środka ligowej tabeli i sprawić, iż mistrzostwo Polski przestanie być corocznym celem, a stanie się jedynie wielkim marzeniem.
Przy takim układzie Legia wróciłaby do bardzo trudnego miejsca, w którym znalazła się po koszmarnym sezonie 2021/22, kiedy długo drżała o utrzymanie w lidze. Z jednej strony to najczarniejszy scenariusz dla Legii, ale z drugiej może oznaczać katastrofę, którą wieszczył Żewłakow.
Idź do oryginalnego materiału