Te słowa o trenerze Świątek pójdą w świat. "Wszystko nadzoruje"

4 godzin temu
- Jest takim guru. Wszystko sprawdza, wszystko nadzoruje, jeżeli chodzi o fizjologię i motorykę - mówi o Macieju Ryszczuku jeden z najlepszych polskich lekkoatletów. Jakub Szymański między innymi dzięki pracy z trenerem przygotowania fizycznego Igi Świątek stał się jednym z najlepszych na świecie zawodników w biegu na 60 metrów przez płotki. A teraz chce zacząć błyszczeć na stadionie, na dystansie 110 m.
W marcu Jakub Szymański został mistrzem Europy w biegu na 60 metrów przez płotki. Gdyby nie błąd techniczny, to pewnie jeszcze w tym samym miesiącu byłby medalistą mistrzostw świata. W hali 23-latek czuje się świetnie. Natomiast bieganie na stadionie, na 110 metrów, to dla niego kolosalna różnica. Szymańskiemu pomaga m.in. Maciej Ryszczuk, trener przygotowania fizycznego świetnie znany z pracy z Igą Świątek.


REKLAMA


Zobacz wideo "Jestem trochę zawiedziona". Natalia Bukowiecka piąta na Stadionie Śląskim


Kilka dni temu Szymański bardzo mocno zbliżył się do rekordu Polski. Na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie uzyskał czas 13,28 s. A rekord, który współdzieli z Damianem Czykierem, wynosi 13,25 s. W sobotę Szymański może pobić rekord na mistrzostwach Polski w Bydgoszczy. Mówi o bieganiu poniżej 13,20 s. Taki ma cel na wrześniowe mistrzostwa świata w Tokio.
Łukasz Jachimiak: Jesteś gotowy pobić rekord Polski? Bo chyba trzeba go pobić, żeby się liczyć na świecie?
Jakub Szymański: No tak poniżej 13,20 s trzeba biegać i wtedy jest finał każdej imprezy. I to trzeba biegać regularnie. A żeby to robić, to trzeba mieć podłogę w okolicach 13,30 i wtedy w najważniejszych startach się odbijać.
Czujesz, iż jesteś gotowy na tak szybkie bieganie?
- Tak w zeszłym sezonie miałem 13,45, 13,41, 13,31 i 13,25 – to były moje najlepsze biegi. A w tym sezonie już miałem 13,37 w Berlinie, było pełno biegów na 13,40 i coraz częściej jest to mniej niż 13,40, a teraz przyszło 13,28 s i to konie koniec. Moja podłoga jest na lepszym poziomie. To mnie bardzo zadowala. Z tego mogą być wystrzały. Ale muszę i mogę się poprawić technicznie. W zeszłym roku bałem się biegać na 110 metrów, a w tym roku się nie boję, ale co bieg biegnę inaczej. Bo to wcale nie jest proste. Mam uraz po skoku wzwyż z przeszłości. Robię taki błąd, który mnie w ogóle dyskwalifikuje, jeżeli chodzi o najlepszych płotkarzy pod względem techniki. Ale moc mam większą. Na hali w bieganiu na 60 metrów to wystarcza, natomiast na 110 metrów jest trudniej.
Co takiego sobie zrobiłeś, skacząc wzwyż, iż teraz masz problem na płotkach?
- Przez skakanie wzwyż robię teraz nad płotkiem samolot. A powinienem w płotek "wpływać", żeby nie tracić czasu.
Ile jeszcze możesz urwać w tym roku z 13,28 s? Bo ty jeszcze nie jesteś świeży, prawda? Prawie rekord Polski osiągnąłeś mimo przytłumienia ciężkim treningiem?
- Ja cały czas jestem świeży, cały sezon. Trzymam się tej granicy, która szybkościowo i motorycznie zadowala. Ale jeszcze nie mam aż takiej dyspozycji, jaka ma być na mistrzostwach świata. Motorycznie, siłowo, szybkościowo wszystko jest super. Ale technika? Mówię: raz przyjdzie dzień gorszy, a raz przyjdzie dzień lepszy. Przyjdzie dzień, w którym to, co mam w głowie jakby przeleję na bieg, a przyjdzie taki dzień, iż to, co mam w głowie zrealizuję tylko w 50 procentach. I wtedy mój bieg wygląda źle. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeżeli chodzi o formę, tylko jeżeli chodzi o technikę.


Czyli ani trochę twoim problemem nie jest wytrzymałość szybkościowa? Na 60 metrów jesteś znacznie lepszy niż na 110, bo tam musisz po prostu pokonać mniej płotków?
- Dokładnie tak. Wiesz, może być tak, iż mam złą wytrzymałość jako wypadkową tego, iż mam złą technikę. Ale na pewno nie chodzi o taką, iż tak powiem, chamską wytrzymałość. Mogę przebiec sześć razy 200 metrów. Ale na płotkach jak się pogubię, to wtedy będą kłopoty.
Powiedziałeś, iż jeszcze rok temu bałeś się 110 metrów, a teraz się nie boisz.
- Tak, bałem się w głowie.
Zastanawiam się, jak wielką różnicę czujesz w tym roku między komfortowym dla ciebie dystansem 60 metrów a tym prawie dwa razy dłuższym.
- 60 metrów jest dla mnie komfortowe, ale próbuję się przekonać do 110 metrów.
Ta różnica przez cały czas jest kolosalna czy już nie?
- No jest, jest. Ale takimi biegami jak 13,28 w Chorzowie próbuję się przekonać, iż mogę być tu i tu super. No, może jeszcze lepszy na hali, ale tutaj też mogę trzymać bardzo dobry poziom. Może nie będę takim wybitnym biegaczem na 110 metrów jak na 60, ale mam wysokie aspiracje. Jak wysokie? Nie chcę mówić, bo wszystko się gwałtownie zmienia.
Wielu kibiców pewnie interesuje czy wciąż współpracujesz z trenerem świetnie znanym ze sztabu Igi Świątek, czyli z Maciejem Ryszczukiem.
- Oczywiście! Głównie zdalnie, bo Maciek bardzo dużo podróżuje z Igą. Ja mam dwóch trenerów – Mikołaj [Justyński] i Maciek się łączą. Mikołaj wykonuje główną pracę, bo jest na miejscu, a Maciek nadzoruje wszystko, jest takim guru. Wszystko sprawdza, wszystko nadzoruje, jeżeli chodzi o fizjologię i motorykę. Maciek ma dla nas zawsze czas, kooperacja bardzo dobrze się układa, mimo iż oczywiście on trenuje i podróżuje z Igą, a u niej terminarz nie wybacza.


Była okazja, żeby potrenować z Igą? Oczywiście nie mówię o tenisie czy skakaniu przez płotki – myślę o zajęciach ogólnorozwojowych.
- Z Igą nie. Z Maćkiem takich wspólnych zajęć jest bardzo mało. Wydaje mi się, iż z nami na miejscu to on będzie dopiero w marcu przyszłego roku na halowych mistrzostwach świata w Toruniu, jeżeli chodzi o wyjazd na większą imprezę. Na treningach czasami się pojawia. Ale jak Maciek jest u nas, to znaczy, iż Iga ma wolne i gdzieś odpoczywa.
Poznaliście się w ogóle z Igą?
- Tak, na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. W wiosce olimpijskiej. Albo nie, w Domu Polskim.
Idź do oryginalnego materiału