W sierpniu ubiegłego roku pięściarka Lin Yu-Ting została złotą medalistką igrzysk w Paryżu w kategorii do 57 kg. W finale pokonała Julię Szeremetę. przez cały czas nie wiadomo, czy Tajwanka nie straci tytułu mistrzyni olimpijskiej. To dlatego, iż wątpliwości wokół jej płci nie zniknęły.
REKLAMA
Zobacz wideo Polskie medalistki mistrzostw świata w boksie wróciły do kraju!
Międzynarodowy Komitet Olimpijski dopuścił Yu-Ting do rywalizacji w stolicy Francji, mimo iż wcześniejsze badania genetyczne wykonane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu (IBA) miały wykazać obecność chromosomów XY oraz wyższy poziom testosteronu. Działacze olimpijscy nie uznali tych wyników i dzięki temu Tajwanka mogła walczyć o medale.
Zmienność nastrojów
Po ostatnich igrzyskach Lin Yu-Ting miała przejść ponownie testy, ale brakuje potwierdzeń, czy do tego doszło i jaki był wynik. Początkowo Tajwańczycy stanęli murem za swoją reprezentantką. Teraz to się zmieniło, o czym opowiada Sport.pl lokalny dziennikarz sportowy Chia Ming Chen. - Na Tajwanie Lin postrzegana jest niejednoznacznie - część opinii publicznej widzi w niej bohaterkę, traktuje jak kobietę, inni kwestionują jej płeć. To i tak lepiej niż w przypadku Caster Semenyi czy Imane Khelif, gdzie opinia publiczna wyraźnie uważa je za mężczyzn. Te dwie ostatnie zawodniczki nigdy nie były tak wspierane, chronione przez tajwańskie media, jak Lin Yu-Ting.
Reprezentująca RPA Caster Semenya to złota medalistka igrzysk na 800 m w Londynie 2012 i Rio de Janeiro 2016. Miała wyższy poziom testosteronu i wielu podważało jej sukcesy. Podobne wątpliwości pojawiły się wokół algierskiej pięściarki Imane Khelif, która w Paryżu sięgnęła po złoto w wadze do 66 kg. Kilka miesięcy po igrzyskach miał do internetu wypłynąć fragment raportu medycznego niekorzystnego dla Khelif, ale nie zostało to potwierdzone, nie straciła medalu.
Nasz tajwański rozmówca przyznaje, iż tamtejsi sportowcy starają się uniknąć tematu Lin Yu-Ting. - Nie słyszałem publicznych słów wsparcia. To bardzo wymowne. Zwłaszcza teraz, gdy większość Tajwańczyków oczekuje wyjaśnienia i sprawiedliwości w jej sprawie. Lin od dawna nie startowała w zawodach, a złoty medal olimpijski to gwarancja sowitej emerytury do końca życia.
Dlaczego Tajwańczycy interesują się sprawą?
Jak tłumaczył, mistrzyni w boksie otrzymuje od ministerstwa sportu 125 tys. dolarów tajwańskich miesięcznie (15 tys. zł - przyp. red.). - My, Tajwańczycy, stawiamy pieniądze na pierwszym miejscu i dbamy o to, czy środki publiczne są przeznaczane na prawdziwego bohatera narodowego, czy na oszustwo. To dlatego zmieniły się nastroje wokół Lin - wskazuje dziennikarz.
Nasz rozmówca przywołuje sprawę sztangistki Hsu Shu-ching, która w 2012 roku zdobyła medal igrzysk olimpijskich w Londynie w kategorii do 53 kg, podobnie cztery lata później w Rio de Janeiro. W 2017 roku uzyskała pozytywny wynik antydopingowy przed mistrzostwami świata i chwilę później zakończyła karierę. -Nasze ministerstwo sportu nie odebrało jej emerytury olimpijskiej, twierdząc, iż wpadka miała związek jedynie z mistrzostwami, ale ludzi to nie przekonało. Byli wściekli i domagali się pozbawienia jej pieniędzy.
Czytaj także: Media: Flick zdecydował ws. Szczęsnego
Podejście do Lin Yu-Ting być może zmieni się nieco na Tajwanie z uwagi na decyzję o starcie w trwających właśnie Tajwańskich Narodowych Igrzyskach. Jak informowaliśmy, ma to być jej pierwszy występ od zdobycia złota w Paryżu. To zmagania w 36 konkurencjach, w tym w boksie. Zawodnicy reprezentują miasta swojego pochodzenia, a mistrzostwa realizowane są w powiecie Yunlin, w zachodniej części kraju.