Tak ograł największych gigantów. Wszyscy klaszczą na własnym pogrzebie

4 godzin temu
Nasser Al-Khelaifi wiedział, co robi, gdy cztery lata temu nie przyłączył się do projektu europejskiej Superligi. Tamta inicjatywa skończyła się sromotną klęską. A on tymczasem po cichu realizuje wszystko to, co kluby niedoszłej Superligi stawiały sobie za cel.
Przez lata PSG było obiektem niezliczonych drwin. Wydające gigantyczne pieniądze na transfery i pensje piłkarzy, zmieniające co chwilę trenerów spisywało się znacznie poniżej swoich aspiracji i możliwości. Co z tego, iż rok w rok zdobywał mistrzostwo Francji, skoro w gablotach brakowało najcenniejszego Pucharu Mistrzów?


REKLAMA


Zobacz wideo


Były tenisista rządzi piłką w Europie
W tym roku paryski zespół zerwał wreszcie z klątwą i wygrał Ligę Mistrzów, demolując w finale Inter 5:0. niedługo potem PSG zagrało w jeszcze jednym wielkim finale. Jednak na MetLife Stadium w Nowym Jorku kilka miało do powiedzenia w starciu z Chelsea. Klubowe mistrzostwo świata powędrowało do Londynu.
Dzięki Lidze Mistrzów i klubowym mistrzostwom świata PSG wzbogaciło się o astronomiczną sumę 247 mln euro. Należący do Katarczyków zespół również w tym aspekcie zdystansował wszelką europejską konkurencję.


Sezon 2024/25 był szczególnym momentem satysfakcji dla Nassera Al-Khelaifiego. 52-letni były tenisista i działacz sportowy od przeszło 14 lat jest szefem PSG. Od kiedy katarski fundusz Qatar Sports Investments wykupił francuski klub za śmiesznie dziś niską kwotę 70 mln euro, Al-Khelaifi był jego prezesem. Nie zmiotły go żadne zawirowania i niepowodzenia. Nigdy nie stracił zaufania panującego w Katarze Tamima ibn Hamad Al Saniego. A pełnił przecież rozliczne inne role, ważne dla emiratu znad Zatoki Perskiej. Al-Khelaifi jest ministrem bez teki w katarskim rządzie, szefem funduszu Qatar Sports Investments i dyrektorem generalnym Bein Media Group, która posiada stacje telewizyjne w kilkunastu krajach świata. Mnóstwo zajęć jak dla jednego człowieka. A przecież to jeszcze nie wszystko.
Nie dołączył do Superligi, ale realizuje wszystkie jej pomysły
Al-Khelaifi pozostało szefem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA), które właśnie zmieniło nazwę na European Football Clubs (EFC). To organizacja, która zrzesza już ponad 800 klubów z całego Starego Kontynentu. Katarczyk objął swoją funkcję w kwietniu 2021 r. i nie jest to data przypadkowa. Właśnie wtedy dwanaście wielkich europejskich klubów zapowiedziało utworzenie Superligi – rozgrywek niezależnych od FIFA i UEFA. Wśród "buntowników" znalazł się Juventus, którego szef: Andrea Agnelli, był jednocześnie prezesem ECA. I Włoch zrezygnował z tego stanowiska.


Do Superligi nie dołączyło PSG. Co było niemałym zaskoczeniem. Przecież akurat ten francusko-katarski klub należy do tych drużyn, które "duszą" się na swoim podwórku. Lokalny rynek francuski jest zbyt ubogi, by zapewnić klubowi z takimi ambicjami przychody takie, by dorównać zespołom z Anglii, czy Hiszpanii. Superliga wydawała się więc idealnie skrojonym pod PSG przedsięwzięciem. A jednak Al-Khelaifi wybrał inaczej. Pozostał wierny UEFA i zastąpił Agnellego w roli szefa ECA.


Superliga okazała się niewypałem, a kluby, które miały ją utworzyć, jeden po drugim wycofywały się z tej inicjatywy. Spowodowane było to lawiną krytyki ze strony kibiców, jak też szeroką akcją UEFA, w której sojusznikiem europejskiej unii piłkarskiej okazali się lokalni politycy, którzy nie chcieli doprowadzić do zmarginalizowania krajowych lig piłkarskich.
Inicjatorzy Superligi okryli się niesławą, a tymczasem Al-Khelaifi powoli wprowadza w życie ich postulaty. Robi to jednak powoli i po cichu. Tak, iż teraz nikt się nie buntuje. ECA okazała się sojusznikiem UEFA w reformie Ligi Mistrzów jak też FIFA w powołaniu do życia klubowych mistrzostw świata. Wielkie kluby chciały większych dochodów z międzynarodowej rywalizacji, więcej je dostały. PSG zarobił w ubiegłym sezonie 247 mln euro z Ligi Mistrzów i klubowego mundialu.
Małe kluby klaszczą na własnym pogrzebie
Wielkie kluby chciały więcej meczów między sobą, więc też je mają w nowym formacie Ligi Mistrzów, który UEFA wypracowała razem z ECA. Przy okazji malutcy, którzy oburzali się, iż Superliga wyklucza ich z międzynarodowej rywalizacji, też coś dostali: większą Ligę Europy i dodatkowo Ligę Konferencji.


Wielkie kluby chciał mieć większą kontrolę nad sprzedażą praw telewizyjnych i marketingowych, więc ECA utworzyło razem z UEFA zarejestrowaną w szwajcarskim Nyonie spółkę UEFA Club Competitions SA w uproszczeniu zwaną UC3. To ona zdecydowała, iż sprzedażą praw do transmisji i praw komercyjnych do rozgrywek UEFA zajmie się amerykańska firma Relevant. Nowy partner ma zwiększyć przychody z europejskich rozgrywek, by kluby w nowym cyklu miały do podziału między siebie nie 4,4 mld euro rocznie jak teraz, ale 6 miliardów.


Matt Slatter z serwisu The Athletic, który był obecny na październikowym walnym zgromadzeniu w Rzymie, na którym ECA zmieniło się w EFC, pisze, iż na agendzie są też kolejne pomysły, by przychylić nieba wielkim klubom. EFC ma walczyć, by w klubowych mistrzostwach świata Europa miała więcej miejsc, bo przecież na tegorocznych zabrakło takich firm jak Liverpool czy FC Barcelona. Odżyła też idea, czy mecze Ligi Mistrzów rozgrywać też w weekendy, a także na innych kontynentach.
Jednym słowem wszystkie pomysły, które miała Superliga, po cichu wracają. Można choćby powiedzieć, iż mają coraz więcej zwolenników. A Al-Khelaifi wie, jak ich zdobyć, choćby wśród tych, którzy w pucharach nie grają. EFC zapowiada zwiększenie wypłat w tzw. funduszu solidarnościowym, czyli dla drużyn spoza europejskiego szczytu. Ta wiadomość - jak relacjonuje Slatter - wywołała w Rzymie powszechny entuzjazm. "Klaszczą na swoim własnym pogrzebie" - miał ktoś sarkastycznie podsumować taką reakcję. Nie ma bowiem wątpliwości, iż wysokie wypłaty w europejskich pucharach już zmniejszają rywalizację w ligach krajowych, a także negatywnie wpływają na przychody tych klubów, które w pucharach nie grają.
Idź do oryginalnego materiału