Tajner nie zgadza się z Małyszem. Burza wokół Stoeckla. "Nie można"

12 godzin temu
Zdjęcie: AG


- Liczyłem, iż więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla - mówił w programie "Trzecia seria" prezes PZN Adam Małysz. Z miejsca rozpoczęły się spekulacje, czy zatrudniony przed sezonem dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej niedługo straci posadę. Do dyskusji nieoczekiwanie włączył się poprzednim Małysza - Apoloniusz Tajner. - Uważam, iż nie można obciążać go za wszystko - bronił Austriaka.
Alexander Stoeckl miał być sporym wzmocnieniem dla polskich skoków narciarskich. Przed sezonem były trener Norwegów został zatrudniony jako dyrektor skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Wielkich efektów jego pracy jak na razie nie widać. Polscy skoczkowie z wyjątkiem Pawła Wąska drugi sezon z rzędu spisują się słabo. W końcu swoje rozczarowanie publicznie wyraził prezes PZN - Adam Małysz.


REKLAMA


Zobacz wideo Sensacyjne zwycięstwo Bełchatowa nad mistrzem Polski. Lemański: Nasz najlepszy mecz w tym sezonie


Małysz uderzył w Stoeckla. A tu takie słowa Tajnera: "Dobrze, iż jest blisko"
W programie "Trzecia seria" w TVP Sport Małysz otwarcie skrytykował Stoeckla, którego zresztą sam zatrudniał. - Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, iż trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas (Thurnbichler - trener reprezentacji Polski - przyp. red.) go chciał, aby walczył o nasz team - twierdził.


Zarzuty ze strony Małysza gwałtownie wywołały burzę w całym środowisku. Takie słowa tuż przed mistrzostwami świata mogą świadczyć o braku zaufania i słabnącej pozycji Stoeckla. Wielu odebrało je jako sygnał ostrzegawczy. Tymczasem z argumentami Małysza kompletnie nie zgadza się jego poprzednik na stanowisku prezesa PZN - Apoloniusz Tajner. - Dobrze, iż Stoeckl jest blisko kadry. Na pewno widać go tam wyraźniej niż przy budowaniu polskich skoków, ale żeby to robić, trzeba najpierw w ogóle poznać cały nasz teren, naszą mentalność i całą masę rzeczy - tłumaczył rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Słowa Małysza zabrzmiały jak wyrok. Tajner broni Stoeckla. "Miał za mały wpływ"
Tajner bronił Austriaka również faktem, iż do zespołu dołączył stosunkowo późno. - Cały okres przygotowawczy odbył się jeszcze bez jego doradztwa. A Thurnbichler bardzo zyskał, iż Stoeckl jest w pobliżu, bo ma z kim konsultować i podejmować decyzje. Uważam, iż cokolwiek więcej będzie można powiedzieć po kolejnym okresie przygotowawczym - przekonywał.


Tymczasem słowa Małysza sugerowały, iż jego cierpliwość w stosunku do Stoeckla już się kończy. -Liczyłem, iż więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla, ale on tylko uspokaja, chce dawać czas, ale tego czasu nie ma - mówił.


Tajner przekonywał jednak, iż wcale nie była to zapowiedź ewentualnego zwolnienia. - Traktuję to jako drobną uwagę. Jeszcze raz: uważam, iż nie można obciążać go za wszystko, bo miał za mały wpływ w okresie przygotowawczym, a to jest najważniejszy moment. W zimie jeździ się z zawodów na zawody i stan przygotowań skoczków jest odzwierciedleniem tego, co robili od wiosny do jesieni - wyjaśnił.
Idź do oryginalnego materiału