Tai Woffinden o włos od kolejnej tragedii. To mogło skończyć się tragicznie

speedwaynews.pl 2 godzin temu

Rok 2025 był niezwykle ciężki dla Taia Woffindena. Podpisanie kontraktu w Rzeszowie miało być dla niego punktem zwrotnym w karierze, który pozwoli mu ze zdwojoną siłą wrócić nie tylko do PGE Ekstraligi, ale i walki o kolejny złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Ostatecznie jednak już w marcu przeżył prawdziwy dramat, po którym przez dziewięć dni przebywał w śpiączce farmakologicznej walcząc o życie.

Przypomnijmy, iż trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata doznał m.in. podwójnego złamania prawej kości udowej (zespalanej śrubami), złamania kręgu TH9 (połączonego płytą i śrubami z TH8 i TH10), złamania prawej kości ramiennej, zwichnięcia i zmiażdżenia prawego łokcia, złamania aż 12 żeber i przebicia płuca, złamania lewej łopatki oraz zwichnięcia lewego barku. Chociaż skala obrażeń mrozi krew w żyłach, to zaledwie trzy miesiące później Woffinden ponownie zasiadł na motocyklu i przejechał kilka treningowych okrążeń.

W sierpniu natomiast ogłoszono, iż w latach 2025-2026 będzie zawodnikiem Moonfin Malesa Ostrowa Wielkopolskiego. Chociaż wielu kibiców zastanawiało się czy Brytyjczyk będzie w pełni sprawny przed rozpoczęciem kolejnego sezonu, to niedawno na klubowych mediach Ostrovii pojawiło się wideo z jego udziałem, w którym uspokoił fanów. To jednak nie koniec przygód „Tajskiego”.

Obecnie „Tajski” przygotowuje się do startów w barwach Arged Malesy Ostrów Wielkopolski. Zimą tradycyjnie zaszył się w australijskim Perth, gdzie dorastał. To właśnie tam doszło do sytuacji, która mogła skończyć się kolejną tragedią. Podczas wykonywania domowych obowiązków, za plecami zawodnika pojawił się nieproszony gość.

Woffinden relacjonował w mediach społecznościowych, iż podczas wieszania prania natknął się na węża brązowego. To jeden z najbardziej jadowitych gatunków na świecie – jego ukąszenie może zabić dorosłego człowieka w kilkanaście minut. Jak czytamy na portalu speedwayfans.se, Brytyjczyk, znany ze swojego specyficznego poczucia humoru, skwitował to zdarzenie krótkim i wymownym komentarzem:

Zajmowałem się praniem, odwróciłem się i zobaczyłem tego małego łobuza za sobą – napisał Tai, pokazując zdjęcie intruza. – Sorki kolego, już prawie raz umarłem w tym roku. Dzięki.

Wygląda na to, iż po marcowym dramacie Woffinden wykorzystał już limit pecha na ten rok i nie zamierza po raz kolejny balansować na granicy życia i śmierci – choćby jeżeli przeciwnikiem jest jedna z najgroźniejszych bestii w Australii.

Idź do oryginalnego materiału