Dyskusja wokół kontrowersyjnego dopuszczenia Madsa Hansena do dalszej jazdy po groźnym upadku w meczu ROW Rybnik – Włókniarz Częstochowa zatacza coraz szersze kręgi. W sprawie głos zabrali kibice, działacze, a choćby byli żużlowcy. Jednym z nich jest Darcy Ward, którego kariera zakończyła się tragicznie po wypadku na torze w Zielonej Górze. Australijczyk zaskoczył wielu swoją opinią – stanął bowiem po stronie Hansena i obronił prawo zawodników do samodzielnych decyzji.
W mediach społecznościowych Ward napisał:
– Zawodnicy mogą podejmować własne decyzje. Wszyscy ci, którzy nigdy nie ścigali się i nie gonili za marzeniami, myślą: 'O nie, jak to mogło się stać?!’. Wszyscy się uspokójcie. Zawodnicy to zawodnicy. Eli Tomac dokończył wyścig ze złamaną nogą. To raczej: 'co za wojownik, jak on dał radę?!
Choć wpis zdobył uznanie części fanów żużla, to wywołał też spore kontrowersje. Wielu uważa, iż porównywanie sportowej determinacji do jazdy z poważnymi urazami to romantyzowanie ryzyka, które może zakończyć się tragicznie – jak choćby w przypadku samego Warda. Były żużlowiec zasłynął już wcześniej z kontrowersyjnych opinii – m.in. na temat sytuacji politycznej w Ukrainie, za co był ostro krytykowany w mediach.
Jego najnowszy głos w sprawie Hansena jest więc kolejnym przykładem niepopularnego, ale odważnego stanowiska. Przypomnijmy: Mads Hansen po upadku został przez lekarza zawodów uznany za zdolnego do jazdy i wystartował w powtórce biegu. Jak się później okazało, Duńczyk ma złamane trzy żebra oraz dwa kręgi – jeden w odcinku piersiowym, drugi w lędźwiowym. Sprawa odbiła się szerokim echem i wzbudziła pytania o odpowiedzialność medyków.
W odpowiedzi na rosnącą krytykę, prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski zaznaczył, iż wyłączną odpowiedzialność za dopuszczenie zawodnika do jazdy ponosi lekarz zawodów, a nie klub czy organizatorzy. Możliwość ewentualnych konsekwencji leży więc po stronie Okręgowej Izby Lekarskiej.

