Sezon 2025 w wykonaniu Eddiego Bocka jest wyjątkowo pechowy. Ledwie kilka tygodni temu szwedzki żużlowiec poinformował o przedwczesnym zakończeniu startów po złamaniu kości strzałkowej w rozgrywkach Division 1. Teraz przekazał kolejną, nie najlepszą aktualizację.
20-latek, który niedawno rozstał się z Masarną Avesta w atmosferze rozczarowania i poczucia „zdrady”, liczył, iż przynajmniej rehabilitacja przebiegnie gwałtownie i bez komplikacji. Rzeczywistość okazała się inna.
– Miałem już zdejmowany gips, a lekarz początkowo uznał, iż nie potrzebuję spotkania z fizjoterapeutą – relacjonował Bock w mediach społecznościowych. – Umówioną wizytę jednak odbyłem i to właśnie fizjoterapeutka zauważyła, iż coś jest nie tak. W trakcie badania kość wydawała niepokojące dźwięki. Po dodatkowym skanie okazało się, iż złamanie wcale się nie zrosło.
Zamiast powrotu do sprawności, młody żużlowiec usłyszał od lekarzy, iż gips musi pozostać na nodze przez kolejne dwa tygodnie. – To nie było najprzyjemniejsze zaskoczenie, bo nastawiałem się na zdjęcie gipsu – przyznał. – Ale najważniejsze jest, żeby noga dobrze się wygoiła.
Bock stara się patrzeć na sytuację z dystansem i poczuciem humoru. – Litrowa porcja mleka dziennie wcale nie przyspiesza leczenia – żartował.
Dla młodego Szweda to kolejny trudny moment w karierze. Jeszcze niedawno planował, iż po rozstaniu z Masarną Avesta i nieudanym epizodzie w GKM-ie Grudziądz, odbuduje formę w niższej klasie rozgrywkowej, przygotowując się na sezon 2026. Dziś musi jednak odłożyć te plany i skupić się wyłącznie na zdrowiu.
– Myślę już tylko o powrocie w przyszłym roku – podsumowuje Bock.