Szeremeta startowała z list Konfederacji. Tyle dostała głosów

2 godzin temu
Julia Szeremeta jest jedną z bohaterek polskiego sportu ostatnich tygodni. Na mistrzostwach świata w Liverpoolu zdobyła srebrny medal, walcząc z kontuzją. Mimo sukcesów sportowych co jakiś czas wraca temat jej działalności politycznej. Polska bokserka, gdyby mogła, wymazałaby ten epizod z życia. - Niektórzy chcieli zrobić ze mnie fanatyczkę polityczną - wspominała w jednym z wywiadów.
Zanim Julia Szeremeta zyskała rozgłos w mediach i wśród kibiców za sprawą osiągnięć sportowych, zaliczyła krótką przygodę z polityką. Startowała w wyborach samorządowych w 2024 r. Znalazła się na listach wyborczych, ale żadnej kampanii osobiście nie prowadziła.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem


Szeremeta startowała w wyborach. "Zostałam w to wplątana"
Temat startu Julii Szeremety w zeszłorocznych wyborach samorządowych pojawiał się nie raz w ciągu ostatniego roku. Nazwisko wicemistrzyni olimpijskiej z Paryża znalazło się na listach wyborczych Konfederacji. Bokserka ubiegała się o mandat w Sejmiku Województwa Lubelskiego. Otrzymała wówczas 1409 głosów, równo jeden procent wszystkich głosów oddanych w okręgu wyborczym. Była na czwartym miejscu pod względem liczby głosów na swojej liście. To było za mało, aby uzyskać mandat.
Części sympatyków boksu, czy sportu w ogóle, nie spodobało się, iż Szeremeta startowała z listy skrajnie prawicowej partii politycznej. Ona sama nie wspomina tego okresu zbyt dobrze. Przyznała w jednym z wywiadów, iż miała propozycje, wywierana była presja, by się zgodziła.


Powiedziała, by ją wpisano na listy, ale zrobiła to, by mieć spokój. Nie afiszowała się nigdzie z faktem, iż startuje w wyborach samorządowych.
- Zostałam w to lekko wplątana, może nieświadomie. I tak to wyszło. Miałam jedną propozycję, drugą. Jedna osoba mi o tym mówiła, potem druga. Ja tak naprawdę, żeby mi dali spokój, powiedziałam, iż dobra. I tak naprawdę w tym nie uczestniczyłam, bo ani nie wstawiałam tego w mediach, ani się nie angażowałam, bo mnie tak naprawdę polityka nie interesowała i nie interesuje dalej - mówiła Szeremeta na antenie Kanału Sportowego w połowie sierpnia minionego roku.


Trener pięściarki, Tomasz Dylak, wyznał, iż doszło z tego powodu do spięcia między nią a Szeremetą. Uważa, iż nie powinna mieszać się w politykę, jeżeli myśli o poważnej karierze sportowej.
- Ja się o tym dowiedziałem, gdy już było za późno. No i pokłóciliśmy się o to. Wiedziałem, iż Julka prędzej czy później będzie gwiazdą i iż to będzie jej tylko przeszkadzać. Sportowiec powinien być apolityczny, póki prowadzi karierę. Potem to już jest jego wybór - powiedział.
Zobacz też: Świątek triumfuje, a oto co robi Sabalenka. Mówi o tym cały świat
Dziś Szeremeta odcina epizod polityczny grubą kreską. - Nie interesuję polityką i zresztą nigdy się nią nie interesowałam. Nigdy nie chodziłam na wiece, w moim mieszkaniu nie wisi baner żadnego polityka. Niektórzy chcieli zrobić ze mnie fanatyczkę polityczną. Przełknęłam to, bo takie po prostu są media. Dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia, bo skupiam się na karierze sportowej. Polityka to nie moja bajka - mówiła w wywiadzie dla WP SportoweFakty.


W ciągu nieco ponad roku Julia Szeremeta stała się najgłośniejszym nazwiskiem w polskim boksie. Zdobyła wicemistrzostwo olimpijskie i wicemistrzostwo świata. Walka o złoto w Liverpoolu skończyła się kontrowersyjną decyzją sędziów, którzy wskazali niejednogłośnie na zwycięstwo rywalki Polki. Wśród kibiców i ekspertów przeważała jednak opinia, iż to Szeremeta powinna być nową mistrzynią świata.
Idź do oryginalnego materiału