Szczęsny, w co ty się pakujesz? Kibice Barcelony mają dość. Katastrofa

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Kontuzja Marca-Andre ter Stegena pokazała, jak kruchy jest lód w Barcelonie. Znakomity start w La Lidze - sześć zwycięstw z rzędu - może być mylący. W stolicy Katalonii wciąż są o krok od tego, by wpaść do lodowatej wody i podrążyć klub na dobre.
To pytanie w końcu musiało paść. Dlaczego teraz? Nie ulega wątpliwości, iż przyczyniła się do tego kontuzja Marca-Andre ter Stegena. Niemiecki bramkarz doznał urazu kolana i nie ma szans, aby wrócił do gry w tym sezonie. A iż lista kontuzjowanych zawodników w Barcelonie jest długa, to dziennikarze zaczęli się zastanawiać, czy klub dostatecznie chroni swój największy skarb. Jest nim bez wątpienia 17-letni Lamine Yamal. Cudowne dziecko piłki nożnej gra w tym sezonie w każdym meczu Barcelony i w ośmiu spotkaniach został zmieniony jedynie dwa razy. I to też w samych końcówkach meczu (80. minuta z Monaco i 86. minuta z Valencią).

REKLAMA







Zobacz wideo



Yamal nie potrzebuje odpoczynku
Dlatego też dziennikarze w końcu zadali pytanie: Czy aby Yamal nie potrzebuje odpoczynku? Jest ono tym bardziej ważne, iż młody organizm jest eksploatowany przez Barcelonę od dłuższego czasu. W ubiegłym sezonie nastolatek zagrał 50 meczów dla klubu i jeszcze 16 dla Hiszpanii, w której barwach zdobył mistrzostwo Europy na niemieckich boiskach.
Trener Hansi Flick nie widzi jednak problemu. Jego zdaniem Yamal nie potrzebuje odpoczynku. - Zbieramy wszystkie dane na temat zawodników - powiedział niemiecki trener Barcelony na konferencji prasowej przed meczem z Getafe. - W tej chwili Yamal nie potrzebuje odpoczynku. Czuje się dobrze.
Nie wiadomo, czy ta wypowiedź uspokoi kibiców Barcelony, którzy na pewno mają w pamięci, jak potoczyły się losy innych nastolatków z Barcelony. Inne cudowne dziecko klubowej akademii La Masii: Ansu Fati po serii kontuzji już nie jest uważany za następcę Lionela Messiego tak jak w 2019 r. Wtedy wkraczał w świat dorosłej piłki jako 16-latek i bił rekordy najmłodszego zawodnika w historii klubu. Gdy z klubu odszedł Messi, dostał choćby po nim numer na koszulce. Teraz znów wraca po kontuzji. Zagrał w tym sezonie całe dwie minuty w meczu z Monako. Ma dopiero 21 lat, ale nikt już mu nie daje szans, by zrobił karierę na miarę talentu, jaki mu przypisywano.


Barcelona ma złe doświadczenia z przeciążonymi nastolatkami
Inny przykład: Pedri. Jako 18-latek zagrał w 74 meczach dla klubu i kadry w ciągu 11 miesięcy. W kolejnych trzech sezonach wystąpił w sumie 108 razy, bo co jakiś czas przytrafiały mu się kontuzje mięśniowe, które wykluczały go z gry na całe tygodnie.



Jako 17-latek brylował w Barcelonie również Gavi. Gdy skończył 18 lat, był w Barcelonie najbardziej wykorzystywanym zawodnikiem z pola po Robercie Lewandowskim. W wieku 19 lat już nie pograł dużo. Zerwał więzadła krzyżowe i wciąż czeka na powrót do gry. Na boisku ma się pojawić prawdopodobnie pod koniec października lub na początku listopada.
A przecież Yamal nie jest jedynym nastolatkiem, którego siłami Barcelona powinna gospodarować z rozwagą. Środkowy obrońca Pau Cubrasi też ma 17 lat i też rozegrał w tym sezonie już osiem meczów. On też podobnie jak Yamal kilka latem odpoczął, bo grał dla reprezentacji. Co prawda nie było to Euro 2024, ale igrzyska olimpijskie. Ale tam też Hiszpania sięgnęła po złoto.
A utrzymanie zawodników w dobrym zdrowiu jest w tym sezonie szczególnie karkołomnym zadaniem. Ci najlepsi adekwatnie nie mieli odpoczynku z powodu Euro, a teraz czeka ich jeszcze dawka spotkań, jakiej świat dotąd nie widział. Powiększone o nowe terminy zostały Liga Mistrzów, Liga Europy i Liga Narodów, na dodatek zaplanowane są pierwsze klubowe mistrzostwa świata.
Do kibiców dotarło: Laporta nie poprawił sytuacji klubu
W nich akurat Barcelona nie zagra. I Joan Laporta, prezydent klubu, na pewno tego bardzo żałuje. Do kasy wpłynęłyby wszak dodatkowe pieniądze. A te są potrzebne, bo Barcelona wciąż stąpa po kruchym lodzie i kontuzja ter Stegena to obnażyła. Nagle okazało się, iż klubie nie ma planu B, by zastąpić w nagłym przypadku podstawowego bramkarza. Dlatego w stolicy Katalonii rozważają zatrudnienie Wojciecha Szczęsnego, który z profesjonalną piłką już dał sobie spokój. Nie chodzi bowiem tylko o to, iż Inaki Pena w bramce to spory znak zapytania. Chodzi też o to, iż ewentualny zmiennik Ander Astralaga ma dopiero 20 lat i żadnego doświadczenia w profesjonalnym futbolu.



Do kibiców też już dotarło, w jak katastrofalny sposób zarządzany jest klub. Tzw. dźwignie finansowe zostały zmarnowane. Sytuacja budżetowa wciąż jest dramatyczna. Wciąż nie ma umowy ze sponsorem technicznym. Co chwila z klubu wychodzą przecieki o gigantycznej umowie z Nike, która na dniach ma być podpisana. Tymczasem negocjacje się przeciągają. Umowa ma dać Barcelonie pokaźny zastrzyk finansowy. Mówi się o 100 mln euro premii za podpisanie umowy i 90 mln euro rocznie dla klubu. Ten zastrzyk finansowy dałby Barcelonie trochę oddechu. Wreszcie mogłaby zarejestrować na stałe Daniego Olmo. Na razie pozyskany latem zawodnik został dopuszczony do gry warunkowo w miejsce kontuzjowanego Andreasa Christensena. Aby Olmo został zarejestrowany na stałe, Barcelona musi znaleźć dodatkowe dochody. Klub ma nadzieję, iż w styczniu wróci już do zasady 1:1 według zasad Finansowego Fair Play obowiązującego w La Liga. Oznacza to, iż każde nowo pozyskane euro może zostać wydane na transfery nowych zawodników.


Tymczasem kibicom Barcelony już skończyła się cierpliwość. Polityka klubu rządzonego przez Joana Laportę budzi ich coraz większe obawy. Fani już głośno domagają się jego ustąpienia. Mają dość ciągłych obietnic, wykrętów i zapewnień o polepszającej się sytuacji drużyny. Socios opublikowali w tym tygodniu list otwarty do klubu i żądają wyjaśnień w sprawach, które obciążają Laportę. Chodzi nie tylko o bieżące sprawy, ale też dawniejsze. Jak sposób pożegnania się z Messim, nietrafione transfery, kontakty z agentami zawodników, kwestie budżetu i komunikacji klubu z kibicami. Fani mają poczucie, iż choć zarząd zarabia coraz więcej, to pracują w nim coraz mniej kompetentni ludzie.
Camp Nou w tym roku jeszcze niegotowe na przyjęcie kibiców?
Na domiar złego przeciąga się przebudowa Camp Nou. Klub miał się przenieść na odnowiony stadion jeszcze w tym roku. Przeprowadzka miała być elementem obchodów 125-lecia istnienia klubu, który za oficjalną datę założenia przyjął 25 listopada. Tymczasem Laporta znów kluczy. - Nie chcemy podawać dat, ponieważ może to nastąpić później lub choćby wcześniej. Pomimo przeszkód wierzę, iż do końca roku będziemy w stanie wrócić. To sprawia, iż jesteśmy bardzo podekscytowani - powiedział Laporta na konferencji prasowej, gdy został zapytany o tę sprawę.
Według opublikowanego w środę reportażu z Barcelony przez prestiżowy "The Athletic" trudno jednak uwierzyć, iż w ciągu trzech miesięcy Camp Nou uda się doprowadzić do stanu, by był dostępny dla kibiców.



choćby jeżeli Barcelona wróci na stadion, to na razie będzie miała do dyspozycji tylko 60 tys. miejsc. Pełne 105 tys. będzie dostępne dopiero w 2026 roku.


Na razie dobre wyniki w lidze maskują prawdziwą sytuację Barcelony. Niepewności wokół klubu wciąż jest mnóstwo i kolejne nieprzewidziane zdarzenie takie jak z ter Stegenem, może pogrążyć klub.
Idź do oryginalnego materiału