Szczęsny ruszył do Peny jeszcze na rozgrzewce. Sceny w Barcelonie

4 godzin temu
Zdjęcie: REUTERS (Albert Gea) / Sport.pl (Dominik Wardzichowski)


To miał być polski wieczór w Barcelonie i był, ale nie za sprawą Wojciecha Szczęsnego - który choć zadebiutował w kadrze meczowej Barcelony, to przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych - a za sprawą genialnego Roberta Lewandowskiego - bohatera meczu z Sevillą i najlepszego piłkarza na boisku. A rywalizację Szczęsnego z Peną chyba najlepiej obrazuje sytuacja z przedmeczowej rozgrzewki - pisze z Barcelony Dominik Wardzichowski ze Sport.pl.
To był koncert Barcelony i Roberta Lewandowskiego, który w niedzielny wieczór nie tylko przeszedł do historii futbolu - zdobył 366. bramkę w najlepszych europejskich ligach i wyprzedził Gerda Muellera - ale też poprowadził Barcelonę do okazałego i spokojnego zwycięstwa nad Sevillą 5:1. Polak na tym etapie kariery ma już jedno trafienie więcej od wspomnianego legendarnego Niemca. Lepsi od Polaka są tylko Leo Messi i Cristiano Ronaldo, co chyba doskonale obrazuje, na jak kosmiczny poziom wskoczył kapitan reprezentacji Polski. A przecież mecz z Sevillą mógł kończyć nie z dwoma, a z trzema golami, bo jeszcze w pierwszej połowie jego strzał z kilku metrów w fenomenalnym stylu obronił Orjan Nyland.


REKLAMA


Zobacz wideo Tak Polacy oceniają reprezentację Polski i selekcjonera Probierza!


Lewandowski był jednym z najlepszych piłkarzy niedzielnego hitu La Liga. Nie tylko strzelał, nie tylko cofał się do rozegrania, szukał wolnych przestrzeni, ale w jednej sytuacji uratował choćby Inakiego Penę po jednym z jego niepewnych wyjść na przedpole. - To nie jest lepszy bramkarz niż Wojciech Szczęsny - mówili mi jeszcze przed meczem hiszpańscy kibice. Polscy oczywiście byli tego samego zdania, a niektórzy mieli choćby pretensje do Hansiego Flicka, iż nie stawia na Szczęsnego. - Bilety na samolot kupiliśmy, gdy hiszpańscy dziennikarze przekonywali, iż Szczęsny zadebiutuje właśnie z Sevillą. Zostajemy też na Bayern, ale w Lidze Mistrzów również ma bronić Hiszpan. Ręce opadają... Nie rozumiem, jak można stawiać na słabszego bramkarza. No, ale myślę, iż prędzej, czy później Flick zrozumie swój błąd i Szczęsny wskoczy do bramki na stałe - zapowiadali.
Szczęsny wspiera Penę
W meczu z Sevillą Pena miał jednak tak mało interwencji, iż trudno wyciągać jakiekolwiek wnioski. Poza tym, iż już widać, iż złapał bardzo dobry kontakt z Wojciechem Szczęsnym. W trakcie rozgrzewki Polak cały czas motywował młodszego kolegę, a po jednym z udanych wykopów aż przyklasnął. Sam ograniczył rozgrzewkę do kilku interwencji, niezbyt udanych, ale bramkarze często odpuszczają niektóre piłki na przedmeczowych rozgrzewkach. Najbardziej podobało mi się jednak zachowanie byłego reprezentanta Polski, gdy Pena schodził już do szatni, a ten ruszył w jego kierunku, przybił piątkę, przytulił i życzył dobrego meczu, a to zwiastuje nam ładną sportową rywalizację. Zresztą już w pierwszym wywiadzie po transferze do Barcelony Szczęsny przyznał, iż jeżeli Pena będzie dobrze bronił, to on nie będzie miał żadnego problemu z rolą rezerwowego.


Robert Lewandowski pod koniec meczu też nie miał, zszedł z murawy już w 66. minucie, ale tylko dlatego, iż w tym tygodniu Barcelonę czekają jeszcze szalenie ważne i prestiżowe spotkania z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów (23 października o godz. 21), a później z Realem Madryt (25 października o godz. 21). A, iż Polak jest absolutnie najważniejszym elementem ofensywnej maszyny Hansiego Flicka, to niemiecki szkoleniowiec po prostu chciał oszczędzić jego siły na następne mecze.
Wielki powrót Gaviego
Polaka żegnały wielkie brawa, które w niedzielny wieczór porównywalne były tylko z rozgrzewką Gaviego. Reprezentant Hiszpanii wrócił do kadry meczowej po niespełna rocznej kontuzji, a gdy tylko otrzymał znacznik i zaczął truchtać przy linii, dostał owację godną wielkiego mistrza. Jeszcze większy szał był w 83. minucie, gdy 20-latek pojawił się na murawie, a cały stadion wstał i skandował jego pseudonim.


Z polskiej perspektywy najważniejsze jednak, iż Robert Lewandowski znów błyszczy, strzela gola za golem, a Wojciech Szczęsny już zrobił pierwszy krok w kierunku powrotu na boisko po króciutkiej emeryturze.
Idź do oryginalnego materiału