Nie warto grać u bukmacherów, ale warto czasem podejrzeć ich przewidywania, żeby jeszcze lepiej zdać sobie sprawę z tego, jaki jest układ sił. Przed ćwierćfinałem Świątek – Eala fachowcy od zarabiania pieniędzy na kibicach szukających dodatkowych emocji są pewni: Polka wygra bezdyskusyjnie.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Za postawienie złotówki na zwycięstwo wiceliderki światowego rankingu zarobi się pięć-siedem groszy w przypadku jej wygranej. Natomiast jeżeli dojdzie do sensacji i ktoś tę sensację obstawi, to może zyskać choćby 10-krotność zaryzykowanej kwoty.
Trener bronił Świątek po sensacji. „Naprawdę złego słowa nie mogę powiedzieć"
Kibicom od lat śledzącym karierę Igi Świątek jej najbliższy mecz w Miami może przypominać wydarzenia stamtąd sprzed niemal idealnie czterech lat. Dokładnie 27 marca 2021 roku Polka była murowaną faworytką meczu z Aną Konjuh. Wtedy bukmacherzy szacowali szanse naszej zawodniczki na triumf podobnie jak teraz. Konjuh była dopiero 338. w rankingu WTA. A Świątek zajmowała 16. miejsce. Iga była nową gwiazdą światowego tenisa. Taką, która zaledwie pół roku wcześniej wygrała swój pierwszy turniej wielkoszlemowy – Roland Garros 2020 (przez pandemię koronawirusa rozgrywano go wówczas dopiero jesienią).
W tamtym turnieju w Miami, identycznie jak teraz, Świątek miała wolny los w pierwszej rundzie. W drugiej pokonała Barborę Krejcikovą 6:4, 6:2. I choć startująca z dziką kartą Konjuh odprawiła Katerinę Siniakową i Madison Keys, to nikt się nie spodziewał, iż to samo zrobi z Polką. Wygrywając z Siniakovą ona odniosła swoje pierwsze od trzech lat zwycięstwo w drabince głównej cyklu WTA. Z Keys cieszyła się z pierwszego od czterech lat zwycięstwa nad kimś z top 20 światowego rankingu. A ze Świątek dorzuciła kolejny taki triumf, bo zagrała rewelacyjnie.
- Iga mogła zagrać mecz z Konjuh inaczej. Ale w trzecim secie. W pierwszym kilka miała do powiedzenia. To, iż wynik był tylko 4:6, Iga zawdzięczała swojej świetnej grze. Naprawdę złego słowa nie mogę powiedzieć o grze Igi w tamtym secie. Konjuh zrobiła wtedy tylko trzy błędy – mówił później w rozmowie ze Sport.pl ówczesny trener Świątek, Piotr Sierzputowski. – Konjuh grała przeciw Idze świetnie. Super, iż w pierwszym secie Iga jej stawiła czoła i sprawiła, iż drugi set wyglądał już inaczej. Natomiast w trzecim się zapędziła. Trochę młodzieńczej fantazji się jej włączyło – dodawał trener.
Świątek na pewno to pamięta. To była ważna porażka
Decydującego seta Świątek zaczęła od wygranego gema, ale gdy dała się przełamać na 1:2, to na przerwę zeszła podłamana. „Gdy odpoczywała na ławeczce, wydawała się bliska łez. Tak jakby wpadła w popłoch, iż jednak nie uratuje tego zwycięstwa - mówiła ostatnio, jak dużym obciążeniem jest nowa rola faworytki. I nie odzyskała już kontroli nad meczem" – relacjonował na Sport.pl Paweł Wilkowicz.
W całym trzysetowym boju ofensywna Konjuh popełniła tylko 18 niewymuszonych błędów, a Świątek – 29. Chorwatka zagrała aż 40 uderzeń kończących, a Polka – 27.
Między nimi absolutnie nie było widać aż 322 miejsc różnicy w światowym rankingu. Tamtego dnia Konjuh przypomniała światu, iż kiedyś była w top 20. A wypadła z czołówki przez ogromne kłopoty zdrowotne. Między rokiem 2017, gdy była właśnie numerem 20 w rankingu WTA, a rokiem 2021, gdy sprawiła sensację w meczu ze Świątek, Chorwatka przeszła aż cztery operacje łokcia. – Cieszę się, iż wróciła do tenisa i pokazuje, iż może wygrywać. To jest fajna historia - mówiła później Iga, pokazując wielką klasę. - Nie mam sobie nic do zarzucenia – stwierdziła nawet. Choć tak naprawdę, jak to u perfekcjonistki, po chwili sama wskazała, iż niepotrzebnie traciła energię na denerwowanie się na siebie. Ale koniec końców stwierdziła słusznie: „Nie jest tak, iż to ja przegrałam ten mecz, tylko to ona ten mecz wygrała".
Abramowicz podkreślała: „Tak trzeba patrzeć na swoją karierę"
Jakiś czas po tamtym przegranym meczu Świątek wypowiedziała się jeszcze głośniej. Zrobiła to w swoich mediach społecznościowych, pisząc tak: "Myślę, iż warto w tym wszystkim pamiętać, iż to nie sprint, a maraton".
- Będę nieustannie podkreślać to, co Iga powiedziała po przegranym meczu z Aną Konjuh w Miami. Napisała wtedy do kibiców, iż jej kariera to maraton, a nie sprint. Użyła bardzo trafnej metafory. Wiem, iż ta metafora może się wydawać wyświechtana, ale naprawdę tak trzeba patrzeć na swoją karierę, kiedy jest się na początku i chce się mieć tę karierę zdrową – podkreślała na Sport.pl kilka miesięcy później Daria Abramowicz, psycholożka pracująca ze Świątek.
Eala prosiła Świątek o wspólne zdjęcie
Dziś maratonka Iga stanie w Miami przed wyzwaniem w jakiejś mierze podobnym do tamtego sprzed czterech lat. Nikt na świecie nie wyobraża sobie, iż Alexandra Eala może pokonać Polkę. Mimo iż 140. tenisistka rankingu WTA kilka dni temu pokonała m.in. Jelenę Ostapenko i Madison Keys. Niespełna 20-letnia Filipinka absolutnie niespodziewanie ograła dwie mistrzynie wielkoszlemowe, w tym najświeższą. Przecież Keys ledwie dwa miesiące temu triumfowała w Australian Open. Czyli w tym turnieju, do którego Eala się nie zakwalifikowała, odpadając już w pierwszej rundzie eliminacji.
Oczywiście Keys przeżywa ostatnio bardzo trudne chwile. W dwusetowym meczu z Ealą (4:6, 2:6) popełniła aż 51 (!) niewymuszonych błędów. Amerykanka za darmo oddała Filipince większość punktów, które ta zdobyła. Eala wygrała w meczu 73 punkty. Dla Keys to był kolejny koszmarny mecz po przegranym 0:6, 1:6 półfinale w Indian Wells z Aryną Sabalenką. Trudno wyobrazić sobie, żeby Świątek mogła się przydarzyć podobna zapaść. Polka dopiero co pokazała kawał dobrego, ofensywnego tenisa w wygranym 7:6, 6:3 meczu czwartej rundy z Eliną Switoliną. Iga wydaje się być w gazie. A Eala przed chwilą miała przymusową przerwę, bo Paula Badosa, czyli jej rywalka w czwartej rundzie, z powodu kontuzji wycofała się z turnieju.
Polka i Filipinka zagrają ze sobą po raz pierwszy. Ale kiedyś już razem trenowały. I to w Miami. A znają się również z uroczystości w Akademii Rafaela Nadala. W czerwcu 2023 roku wielki mistrz zaprosił naszą mistrzynię na zakończenie roku szkolnego. Świątek nie tylko przemawiała i podrzucała biret tak jak absolwenci akademii, ale też – jak widać – nie odmawiała im wspólnych fotografii.
Od meczu z Konjuh sprzed czterech lat Świątek nie przegrała z żadną rywalką spoza pierwszej setki światowego rankingu. I, z całym szacunkiem do Eali, naprawdę trudno sobie wyobrazić, iż to mogłoby się teraz zmienić.