Świątek prowadziła 6:0 z 252. rakietą świata i nagle stanęła

7 godzin temu
Iga Świątek zmierzy się w środę w Stuttgarcie ze 153. na świecie Janą Fett. Ich jedyne dotychczas spotkanie może dobrze wspominać, choć był moment, gdy zrobiło się groźniej dla Polki i przegrała 10 punktów z rzędu. Jak do tego doszło?
Iga Świątek wraca po krótkiej przerwie do rywalizacji. Ostatni swój mecz rozegrała 26 marca w ćwierćfinale w Miami. Następnie nie występowała w turnieju eliminacyjnym Billie Jean King Cup, który w ostatnich dniach odbywał się w Radomiu.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Świątek przystąpi teraz do turnieju WTA 500, który w poniedziałek wystartował w Stuttgarcie. Zaczyna od drugiej rundy, bo w pierwszej z racji rozstawienia z numerem drugim miała tzw. "wolny los".
Iga Świątek w najbliższym spotkaniu zmierzy się z Janą Fett. Chorwatka to w tej chwili 153. rakieta świata. Do turnieju głównego w Stuttgarcie dostała się przez eliminacje, a pierwszej rundzie pokonała swoją rodaczkę Donnę Vekić, wicemistrzynię olimpijską z Paryża, 7:6, 6:4.


Świątek - Fett. Spotkały się na Wimbledonie
Świątek i Fett miały okazję dotychczas tylko raz rywalizować na korcie. Do tego spotkania doszło pod koniec czerwca 2022 w pierwszej rundzie Wimbledonu. Polka wygrała wtedy 6:0, 6:3. Spotkanie trwało godzinę i 15 minut, ale nie obyło się bez małych komplikacji.
Początek tego meczu ułożył się idealnie dla Igi Świątek. Trzykrotnie przełamała rywalkę, była bardzo agresywna w gemach serwisowych Jany Fett. Chorwata nie słynie z najmocniejszego podania i w tym spotkaniu stawała na głowie, by zdobyć punkt przy swoim serwisie. Zaliczyła aż dziewięć podwójnych błędów serwisowych.


Wymowny był ostatni punkt pierwszego seta, gdy Fett ledwo zdoła posłać piłkę na drugą stronę siatki, a od razu otrzymała mocny return pod nogi. Chwilę później odchylona, cofając się wyrzuciła piłkę za linię końcową i przegrała partię do zera.
Kibice na londyńskich trybunach spodziewali się powtórki w drugiej partii, ale jej początek ułożył się zaskakująco. Najpierw Świątek straciła podanie do zera, gwałtownie odrobiła stratę, ale po chwili było już 1:3. A mogło być choćby 1:4, bo Fett miała pięć szans na kolejne przełamanie. Wygrała wtedy 10 punktów z rzędu.
Fani przecierali oczy ze zdumienia, co dzieje się z Igą Świątek. Popełniała kolejne błędy, jak np. nieudany skrót. Po tym dropszocie, widząc iż leci na aut, podniosła ręce do góry, a po chwili złapała się za czapkę na głowie. Miała do siebie pretensje za tę pomyłkę.
Czytaj także: FIFA ogłasza rewolucję!


To napędzało Chorwatkę, która zaczęła lepiej serwować, szybciej kończyć akcje np. smeczem. Ale taki stan rzeczy nie trwał długo. Gdy Polce udało się obronić przy stanie 1:3, wyjść z 0:40, to potem nie oddała już ani jednego gema.
Po chwilowo gorszym okresie wróciła precyzja, lepszy serwis. Siła ognia była po jej stronie, a bezradna Fett zaczęła się irytować. Grała najlepiej, jak mogła, ale nie była w stanie urwać seta faworytce.
Po zakończeniu tamtego spotkania Iga Świątek cieszyła się, iż zamknęła go w dwóch partiach. - Jestem zadowolona z mojej gry w tym spotkaniu. To mój pierwszy mecz na trawie w tym sezonie, więc wiedziałam, iż nawierzchnia może być nieco zdradliwa. W pewnym momencie nie byłam wystarczająco skupiona i traciłam koncentrację, co moja rywalka wykorzystała. Staram się dostosować do tej nawierzchni i korzystać z rad, które otrzymywałam podczas treningów. Trawa jest wyjątkowo zdradliwa, a ja może zagrałam na niej koło dwunastu tygodni w całej karierze.
Iga Świątek była wówczas świeżo po wygraniu Roland Garros rozgrywanego na kortach ziemnych. Potrzebowała odpoczynku i dlatego po Paryżu nie występowała w turniejach trawiastych przygotowujących do Wimbledonu.


Polka podeszła do tamtego meczu jako liderka rankingu. Trwała jej pamiętna seria zwycięstw. Pokonując Janę Fett na Wimbledonie 2022 zaliczyła 36. wygraną z rzędu. Kilka dni później w Londynie została zatrzymana przez Francuzkę Alize Cornet na etapie trzeciej rundy.
Mimo przegranej chorwackie media były dumne ze swojej zawodniczki. "Po pierwszym secie sprawdziliśmy, jak długo trwał najkrótszy mecz w rywalizacji kobiet na Wimbledonie (23 minuty, a set Świątek - Fett 33 minuty - przyp. red.). Choć Chorwatka przegrała bez wygrania seta, to ostatecznie postawiła bardzo dobry opór pierwszej tenisistce świata", "O pierwszym secie należało zapomnieć, ale w drugim Fett zagrała fantastycznie!" - komentowano.


Świątek - Fett. Jak będzie teraz?
Jana Fett, podobnie jak w tej chwili w Stuttgarcie, przystępowała wtedy do Wimbledonu od eliminacji. W Londynie występowała jako 252. rakieta świata. 28-latka z Zagrzebia najwyżej była osiem lat temu - na 97. pozycji. To zawodniczka z nieco niższego poziomu i dlatego do tej pory tylko raz rywalizowała z Igą Świątek. Panie zwyczajnie rzadko mają okazję, by grać w tych samych turniejach.
Kolejna szansa pojawi się w środę nie przed godziną 17:00. Wtedy to w Stuttgarcie Iga Świątek i Jana Fett wyjdą na kort centralny. Lepsza z tej pary w ćwierćfinale w Niemczech zagra z Emmą Navarro, Beatriz Haddad-Maią lub Jeleną Ostapenko. Transmisje w Canal+ Sport, relacje w Sport.pl.
Idź do oryginalnego materiału