Nie tylko zespoły mają problem z rozwijaniem bolidów na sezon 2026. Zagwozdkę ma również Pirelli, przygotowujące opony pod nowe bolidy.
Wyzwania przed sezonem 2026 zaczynają przysłaniać nam tegoroczne zmagania w Formule 1. Dostawcy silników przygotowują swoje jednostki napędowe, a ekipy tworzą auta zgodnie z nowymi wytycznymi dotyczącymi rozmiarów i aerodynamiki.
Twardy orzech do zgryzienia ma też Pirelli w kontekście rozwoju opon na sezon 2026, dostosowanych do nowych aut. Pomagać dostawcy opon mają zespoły, dostarczając dane. Co jednak, o ile trudno na tych danych polegać?
Jak pisze Auto Motor und Sport, po pierwszych sesjach w symulatorze, zespoły mają rozbieżne wnioski. Na niektórych obiektach różnice w czasach uzyskiwanych przez ekipy różnią się o 4 sekundy. Dodatkowo, nie wszystkie są tak samo otwarte na dzielenie się nimi z Pirelli.
Jak przekazuje szef FIA do spraw single seaterów, Nikolas Tombazis, najbardziej oporne w przekazywaniu informacji są te ekipy, które uważają, iż mają przewagę techniczną przed kolejnym rokiem. To może jednak być zdradliwe podejście, o ile nowe opony nie będą pasowały danemu bolidowi.
Czas ucieka i zbliża się termin homologacji opon na przyszły rok. Pirelli będzie doprecyzowywało swoje mieszanki do 15 grudnia. Do tego czasu odbędą się jeszcze 3 tury testowe – na Monzy, Mugello i w Meksyku. Ostatni test jest zaplanowany po finale sezonu – w Abu Zabi. Wówczas wszyscy będą korzystać z finalnego produktu.
Pirelli musi się postarać bowiem moment obrotowy będzie znacznie większy w przyszłym roku za sprawą większego udziału energii z silnika elektrycznego. To sprawia, iż tylne opony będą bardzo mocno obciążone.
Na podstawie: Auto Motor und Sport