W piątek 29 sierpnia odbyć się miało spotkanie towarzyskie pomiędzy zespołami z PGE Ekstraligi oraz Krajowej Ligi Żużlowej. Ultrapur Start Gniezno miał zmierzyć się w pojedynku towarzyskim. Ich rywalem miał być zespół Krono-Plast Włókniarz Częstochowa. Jak się jednak okazało, do starcia poprzedzającego fazę play-off w KLŻ nie dojdzie. Powodem takiej sytuacji jest brak zawodników chętnych do odjechania sparingu po stronie klubu z Częstochowy.
Włókniarz chcę jechać, ale nie chcę jechać
Sytuacja jest absolutnie kuriozalna. Ultrapur Start Gniezno zaprasza drużynę z PGE Ekstraligi na sparing na własnym obiekcie na chwilę przed najważniejszym dla nich meczem sezonu z Pronergy Polonią Piła. Klub z Częstochowy akceptuje zaproszenie i oba zespoły ustalają termin meczu towarzyskiego. Skoro oba kluby wyraziły chęci na rozegranie spotkania, to nie powinno być problemów z odbyciem się go. Jednak jak się okazuję nic bardziej mylnego. Krono-Plast Włókniarz Częstochowa chwilę przed sparingiem zgłasza swojemu rywalowi, iż do spotkania nie dojdzie.
Jak się okazało, powodem tego jest brak zawodników Włókniarza na pojechanie w sparingu. Oficjalną przyczyną są trudności ze skompletowaniem składu. Stąd oficjalnie nie można mówić o tym, iż zawodnikom z najwyższego szczebla rozgrywkowego po prostu nie chciało się jechać tego meczu. Choć nie jest to wykluczone. Mało kto chce ryzykować zdrowie i marnować sprzęt na starcie na terenie rywala, z którym w tym roku się nie spotkają. Każdy start to ryzyko kontuzji. Jedna kontuzja może w tej chwili wywrócić walkę w fazie play-off i play-down do góry nogami. Dodatkowo zaznaczmy, iż Włókniarz przez cały czas nie utrzymał się jeszcze w PGE Ekstralidze.
Co zawiodło?
Natomiast pozostaje kwestia tego, dlaczego klub wyraża zgodę i chęć odjechania sparingu, skoro ostatecznie okazuje się, iż jest na odwrót. Czyżby to zarząd klubu dogadał mecz, którego zawodnicy nie chcieli jechać? Czy zabrakło tutaj komunikacji i okazało się, iż zawodnicy z Częstochowy będą wtedy po prostu zajęci? Być może po prostu żużlowcom z lwem na piersi po prostu nie chciało się jechać. Prawdy raczej nie poznamy natomiast decyzja zapadła i jest ona doprawdy kuriozalna.
