"Schwach positiv" czyli częściowo pozytywny wynik covidowego testu Klemensa Murańki z 26 grudnia sprawił, iż dwa dni później cała reprezentacja Polski została wykluczona z walki o zwycięstwo w 69. Turnieju Czterech Skoczni. Żaden z naszych skoczków nie wystartował w kwalifikacjach w Oberstdorfie.
REKLAMA
Zobacz wideo Prawdziwa historia "Bestii z Hinterzarten". Odwiedziliśmy miasto Stefana Horngachera
Jak to się stało, iż kilka dni później w Bischofshofen Kamil Stoch odebrał Złotego Orła, a razem z nim na końcowe podium imprezy wszedł Dawid Kubacki?
Niemcy wykluczyli Polaków. "Jaja"
Dzwudziesty czwarty, 26 i 28 grudnia 2020 roku - to dni, w których Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka i Maciej Kot przeszli testy na Covid-19. Te z Wigilii, wykonane w Nowym Targu, dały wyniki wyłącznie negatywne. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w Oberstdorfie zbadano naszą ekipę ponownie i 27 grudnia okazało się, iż pozytywny, choć niejednoznacznie, wynik ma Murańka.
Niemiecki sanepid jeszcze tego samego dnia miał podjąć decyzję, co wobec tego zrobić z naszą kadrą. Później Polacy dostali informację, iż decyzja będzie w poniedziałek 28 grudnia o godzinie 10. Czyli zaledwie cztery i pół godziny przed treningami i na sześć i pół godziny przed kwalifikacjami do pierwszego konkursu 69. Turnieju Czterech Skoczni. W końcu przed godziną 11 sanepid pojawił się w hotelu Polaków. I wszystkim przeprowadził ponowne testy. Niecałą godzinę później, bez ogłaszania wyników, Niemcy poinformowali świat, iż nasi skoczkowie nie wystąpią w Oberstdorfie. Tą informacją nie podzielili się z polską kadrą!
"My oficjalnie nic nie wiemy. Jaja" – dostaliśmy informację od naszego sztabu kierowanego przez trenera Michala Doleżala, gdy prosiliśmy o komentarz do wykluczenia Polski.
Jeszcze Polska nie zginęła! Premier Morawiecki pisał o niedzielnym rosole
- Nie odpuszczamy. Rozmawiamy z zarządem FIS [Międzynarodowej Federacji Narciarskiej] – informował nas Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Oburzające było to, iż całą polską siódemkę skreślono, choć świeże wyniki szóstki poza Murańką były negatywne, a test Murańki zawieziono do laboratorium na dokładniejsze badania. Jeszcze bardziej oburzało, iż covid wykryto w tym samym czasie również u fizjoterapeuty niemieckich skoczków, ale tam nikogo nie zawieszono – dano wiarę zapewnieniom ekipy, iż fizjoterapeuta w ostatnich dniach nie miał kontaktu z żadnym zawodnikiem i w ogóle z nikim ze sztabu.
Kiedy okazało się, iż test Murańki również jest negatywny, do akcji wkroczyli polscy politycy. Piotr Gliński, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu, zapowiadał na Twitterze (dziś platforma X), iż rząd wspiera Polski Związek Narciarski w żądaniu dopuszczenia naszej kadry do rywalizacji w konkursie w Oberstdorfie, mimo iż Polacy nie wystartowali w kwalifikacjach.
- Składamy oficjalny protest - ogłosił w TVP Info Adam Małysz, wówczas dyrektor ds. skoków w Polskim Związku Narciarskim. - Zbyt gwałtownie to wszystko się dzieje, żeby ktoś nam teraz odpowiedział, kiedy możemy oczekiwać jego rozpatrzenia, ale sprawą zainteresował się już choćby premier i ministerstwo sportu. Nie zostawimy tak bez echa tej sytuacji. Poczują po prostu, co to jest Polska! Że skoki to jest nasz zimowy sport narodowy i nie mogą nas tak jako cały team izolować – dodawał.
Małysz mówiąc o premierze, miał na myśli post Mateusza Morawieckiego na Facebooku. „Dla nas Polaków zima zaczyna się zawsze, gdy zaczynają się skoki narciarskie. To jeden z naszych sportów narodowych, a rodzinne oglądanie skoków to już pewnego rodzaju tradycja niczym niedzielny rosół. Tym bardziej bolą mnie osobiście doniesienia z Oberstdorfu. Nie możemy lekceważyć zagrożenia wynikającego z epidemii, ale nie może być też zgody na rażącą niesprawiedliwość, jaka spotkała naszą reprezentację skoczków narciarskich w rozpoczynającym się za chwilę Konkursie Czterech Skoczni" – pisał [pisownia oryginalna] ówczesny premier.
Wygraliśmy na argumenty, a nie dzięki politykom. "To by się mogło skończyć wejściem na drogę sądową"
- Żądamy dopuszczenia do konkursu wszystkich naszych zawodników - mówił nam Jan Winkiel. - Oni nie ze swojej winy nie stanęli na starcie kwalifikacji. To był wynik opieszałości organizatorów i słabej komunikacji – dodawał. - Z wieloma osobami się konsultowaliśmy i od wszystkich słyszeliśmy, iż jeżeli tylko wynik Klemensa będzie negatywny, to nikt się nie odważy nas nie dopuścić do konkursu. To by się mogło skończyć wejściem przez nas na drogę sądową. W stosunku do laboratorium i organizatora – podsumowywał Winkiel.
Miał rację. Polska ją miała. Wieczorem 28 grudnia naszym skoczkom i wszystkim przedstawicielom sztabu, w sumie 16 osobom, zrobiono kolejne testy na covid. Następnego dnia rano okazało się, iż wszystkie wyniki są negatywne. Dzięki temu podjęto decyzję, iż Turniej Czterech Skoczni zacznie się z udziałem Polaków, mimo iż ci nie skakali w kwalifikacjach. Serię kwalifikacyjną unieważniono i zrezygnowano z tradycyjnych par KO w pierwszej serii konkursu.
Stoch był w cyrku, a później to wygrał!
Po tej niesamowitej huśtawce emocjonalnej najlepiej z naszych zawodników spisał się Kamil Stoch. W całym zamieszaniu wielki mistrz ograniczył się do opublikowania na Instagramie filmu, na którym żonglował, co opatrzył znamiennym podpisem "Tymczasem taki cyrk".
Zobacz wideo Tak Stoch skomentował zamieszanie w Turnieju Czterech Skoczni
Ale gdy tylko pozwolono mu wyjść na sportową arenę w Oberstdorfie, to zajął świetne drugie miejsce. A w kolejnych dniach był czwarty w Garmisch-Partenkirchen, pierwszy w Innsbrucku, pierwszy w Bischofshofen i pewnie wygrał 69. Turniej Czterech Skoczni.
W klasyfikacji generalnej tamtej imprezy Stoch aż o 48,1 pkt wyprzedził Karla Geigera. A na najniższym stopniu podium stanął Dawid Kubacki. Na świetnych miejscach – piątym i szóstym – Turniej skończyli też Piotr Żyła i Andrzej Stękała.
I tylko Goldbergera żal. Aż dzwonił do nas po pomoc!
Tamte dni były wielkim triumfem polskich skoków, ale też okazały się porażką niektórych kibiców. - Dostaję niemiłe wiadomości z Polski. Ludzie mają pretensje, iż niby powiedziałem coś przeciwko Kamilowi Stochowi. To nieporozumienie. Nigdy niczego takiego nie zrobiłem i nie zrobię, ponieważ jestem fanem polskiej drużyny – usłyszeliśmy tuż po Turnieju od Andreasa Goldbergera.
Legendarny skoczek zadzwonił do Sport.pl z prośbą o pomoc, bo dostawał pogróżki z Polski. Poszło o słowa, jakie Austriak napisał w swoim felietonie z „Kronen Zeitung" 4 stycznia. "Kamil Stoch skakał we własnej lidze. To szalone. To było niesamowite" - zachwycał się Goldberger dzień po konkursie w Innsbrucku. Na skoczni Bergisel Stoch wygrał z aż 12-punktową przewagą nad Anze Laniskiem. I wtedy objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni. Goldberger podpadł części polskich fanów tym, iż podkreślając klasę Stocha i typując, iż to Stoch wygra Turniej, przypomniał, iż w Oberstdorfie Polska mogła nie zostać dopuszczona do rywalizacji, ale wtedy, bo potężnym covidowym zamieszaniu, wszystkie ekipy zgodziły się na unieważnienie kwalifikacji i zmianę zasad.
- Myślę, iż piszący do mnie ludzie nie do końca znają przepisy. Kwalifikacje to część zawodów i jeżeli nie ma cię w kwalifikacjach, to nie możesz wziąć udziału w konkursie - tłumaczył Goldberger w rozmowie ze Sport.pl. - W tym niezwykłym przypadku w Oberstdorfie trenerzy wszystkich drużyn uznali, iż trzeba dać Polakom szansę startu. Coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Coś takiego warto podkreślić, po prostu – wyjaśniał.
- To nieprawda, iż źle potraktowałem Kamila, iż zrobiłem coś przeciwko niemu. Nigdy niczego takiego nie zrobiłem i nie zrobię, ponieważ jestem fanem polskiej drużyny. Ty wiesz coś na ten temat - podkreślał Goldberger.
To prawda. Goldberger od lat sympatyzuje z polskimi skoczkami. Jeszcze jako zawodnik kolegował się z Małyszem. A jako ekspert austriackiej telewizji ORF jeździ na Puchar Świata i szczególnie podziwia Stocha. Kiedyś na Sport.pl opublikowaliśmy dużą rozmowę z Goldbergerem, w której "Andi" absolutnie to udowodnił.
Teraz skaczemy w innej lidze
W Turnieju Czterech Skoczni w bieżącym sezonie Polskę reprezentuje tylko pięciu zawodników - Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Niestety, kompletnie nic nie zapowiada, iż któryś z nich może powalczyć o Złotego Orła.
W rozegranych w sobotę 28 grudnia kwalifikacjach w Oberstdorfie nasi skoczkowie spisali się słabo - najlepszy z nich Żyła zajął 14. miejsce, Wolny był 25., Zniszczoł - 38., Wąsek - 42., a Kubacki zajął dopiero 53. miejsce i nie wystąpi w niedzielnym konkursie.
W parach KO w pierwszej serii niedzielnych zawodów Wolny zmierzy się z Finem Aalto, Żyła – z Estończykiem Aigro, Zniszczoł – z Niemcem Wellingerem, a Wąsek z innym Niemcem - Geigerem. Początek konkursu o godzinie 16.30, poprzedzi go seria próbna o 15.00. Relacje na żywo na Sport.pl, transmisje w Eurosporcie, TVN-ie i na platformie MAX.