Zadowolenie Wąska podczas pierwszej serii w niedzielę było w pełni uzasadnione. Te 137 metrów i pokonanie Karla Geigera w parze, w której był skazywany na porażkę, to była petarda. Polak oddał naprawdę świetny skok w dobrych warunkach. Technicznie to znów był ten Wąsek, którego chcemy widzieć zawsze. A utrzymaniem miejsca w najlepszej dziesiątce w finałowej rundzie udowodnił to, co pokazywał nam już wcześniej: iż potrafi stać się liderem tej kadry choćby w najtrudniejszych momentach.
REKLAMA
Zobacz wideo Fatalny start TCS polskich skoczków. Czy ufają trenerowi?
Kubeł zimnej wody po wybuchach radości. Wąska i czołówkę TCS dzieli przepaść
Jednak po chwilach euforii przyszedł też kubeł zimnej wody. To był moment, kiedy pokazano wyniki zawodów, a na nich ogromną stratę Polaka do zwycięzcy. Stefan Kraft wygrał zawody z notą 335,1 punktu, a Paweł Wąsek stracił do niego 37,3 punktu. To przepaść.
Żeby oddać jak wielka, przytoczmy, iż tylko raz w tym sezonie najlepszy polski skoczek w konkursie miał większą - w drugich zawodach podczas inauguracji w Lillehammer Wąsek był 23. i to zrozumiałe, iż wówczas stracił aż 66,4 punktu. Ale teraz naprawdę dobre skoki Polaka, przy których można go tylko chwalić, dały wynik, na który w kontekście przewagi rywali nad polską kadrą patrzy się przykro.
- Możemy myśleć tylko o tym, co sami mamy do zrobienia. To jasne, iż inni są w dużo lepszej dyspozycji i mają nad nami przewagę. To rezultat ich świetnej pracy przez ostatnią dekadę, zwłaszcza w Austrii. Ale nie patrzę tylko na nich. Weźmy Szwajcarów, którzy dobrze sobie radzą i kiedy wiesz, co dzieje się u nich wewnątrz, łatwiej to wytłumaczyć. My nie mamy takiego rozwoju technologicznego i to przestrzeń, w której możemy się poprawić w kolejnych latach - mówi po konkursie trener Polaków Thomas Thurnbichler w rozmowie ze Sport.pl.
Wąsek skakał jak odmieniony. Przed konkursem miał specjalną konsultację
Oczywiście poza spojrzeniem na różnicę punktową dzielącą Wąska od najlepszych, warto docenić to, iż w ogóle mamy teraz Polaka w TOP10 Turnieju Czterech Skoczni. Gdyby zaprezentował się tak, jak w sobotę w czasie treningów i kwalifikacji, najlepszym skoczkiem z kadry Thurnbichlera byłby 30. Jakub Wolny. Na szczęście po dopiero 42. miejscu dzień wcześniej, w niedzielę Wąsek skakał jak odmieniony.
- Nie było mu łatwo. Odbyliśmy jednak dobrą rozmowę, miał też konsultację z Danielem, naszym psychologiem. To inny Paweł Wąsek. Rok temu po kiepskich treningach było mu trudno skakać z zaufaniem kolejnego dnia. Teraz ma potrzebne narzędzia i z nich skorzystał - ocenia Thurnbichler.
- Na początku strasznie się męczyłem, nie umiałem znaleźć sposobu na to, żeby oddać tu dobry skok. Ale przeanalizowaliśmy to, wyciągnęliśmy wnioski i to zaczęło funkcjonować. Jakie wnioski? Generalnie, żeby nie skupiać się, nie myśleć za dużo, tylko podejść na luzie. Moja głowa ma już zakodowane, co powinna zrobić na tym progu. I żeby nie przeszkadzać sobie, tylko dać się ponieść fantazji i po prostu cieszyć się tym konkursem - tłumaczy nam Paweł Wąsek.
- Chodzi w dużej mierze o psychikę. To skoki, i z luźniejszym podejściem jest bardziej świadomy tego, co się dzieje. W sobotę mówił, iż wszystko działo się tak gwałtownie i choćby nie do końca zauważał, iż się odbija. W niedzielę mógł już odpowiednio podejść do tego, co robił na skoczni i oddawał swoje dobre, naturalne skoki - dodaje Thomas Thurnbichler.
"Bolec" mógłby powiedzieć, iż polskim skoczkom brakuje luzu. Thurnbichler: To trudna sytuacja też dla mnie
Innym polskim skoczkom, jakby powiedział "Bolec" z polskiej komedii "Chłopaki nie płaczą", podobno "brakuje luzu". To dlatego oddawali skoki, które dały im łącznie jeden punkt Jakuba Wolnego. On był 30., a 36. Aleksander Zniszczoł i 41. Piotr Żyła nie awansowali do finałowej rundy.
- To wszystko było zbyt kontrolowane, mają sztywne podejście do skoków. Przy błędach w technice i gorszych warunkach na skoczni to sprawia, iż odpadają z konkursu - wyjaśnia Thomas Thurnbichler. - To trudna sytuacja nie tylko dla nich, ale też dla mnie, tam na górze. Nie czuję się zbyt dobrze, widząc, co się dzieje. Ale tak było. Jednocześnie zawodnicy teraz widzą, iż na przykładzie Pawła normalne skakanie sprawia, iż możesz być przynajmniej konkurencyjny dla innych w granicach najlepszej dziesiątki. I o to nam chodzi. Do tego szukamy naturalnego podejścia, niczego wyjątkowego, po prostu musimy się trzymać podstaw naszych skoków - opisuje.
- Paradoksalnie teraz nie ma presji klasyfikacji generalnej, czy oczekiwań nakładanych przed Turniejem, więc może być prościej. Zwłaszcza dla Olka i Piotrka. Pracujemy z konkursu na konkurs, liczą się indywidualne rezultaty. I jedyne, co my możemy dla nich zrobić to mieć jak najprostsze podejście. Oczywiście staramy się ich wspierać w tylu kwestiach, ilu tylko potrzebują - zapewnia Thurnbichler.
Za to w przypadku Pawła Wąska cel jest jasny: utrzymanie pozycji w TOP10 klasyfikacji generalnej TCS. - Fajnie z takiej pozycji startować. Wiadomo, czołówka trochę odjechała. Na pewno będzie tu bardzo ciężko Austriaków czy niektórych Niemców dogonić, ale walczył o to, żeby na koniec zająć jak najwyższą lokatę - wskazuje skoczek. - To na pewno powinien być cel. Żeby tam zostać i o to powalczyć. Pawłowi będzie łatwiej. Ma pewność siebie, podchodzimy do wszystkiego dzień po dniu i będzie starał się dać z siebie wszystko, żeby to osiągnąć - zapewnia trener Thurnbichler.
Kolejna szansa na dobry wynik dla Wąska już we wtorek. Sylwestra na skoczni rozpoczną dwa oficjalne treningi zaplanowane od 11:30. Kwalifikacje ruszą o 13:30. Noworoczny konkurs dzień później ma się rozpocząć o 14:00. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.