Siemieniec się wygadał. Oto co zrobił Pellegrini po meczu Jagiellonii

1 dzień temu
- Po stracie bramki miałem poczucie niesprawiedliwości, bo czułem, iż nie powinniśmy tego meczu przegrać. Cieszę się jednak, iż potrafiliśmy to odrobić, zremisować i szukać kolejnej bramki. Czasami było to mało odpowiedzialne, bo narażaliśmy się na kontrataki, ale szanuję zespół za taką postawę, bo dążył do końca do zwycięstwa - mówił po remisie z Realem Betis (1:1) trener Jagiellonii Białystok Adrian Siemieniec, który przyznał, iż występu Jagi gratulował mu po meczu choćby sam Manuel Pellegrini.
Choć nie dało to awansu do półfinału Ligi Konferencji, po 1:1 z hiszpańskim Realem Betis Jagiellonię Białystok czekały brawa ze strony kibiców oraz gromkie "Dziękujemy!". W niespełna dziewięć miesięcy mistrz Polski pokonał drogę od bolesnych lań w rywalizacjach z Bodo/Glimt i Ajaxem Amsterdam do walki jak równy z równym z czołowym zespołem hiszpańskiej La Liga. W Białymstoku Betis powtórzył wynik z meczu z Barceloną, który także zremisował 1:1, a gdyby Jaga była odrobinę skuteczniejsza w pierwszej połowie, to i kwestia awansu stałaby sprawą otwartą.


REKLAMA


Zobacz wideo Żelazny: Jagiellonia zagrała lepszy mecz niż Legia, ale wciąż to była przepaść


"Czułem, iż nie powinniśmy tego meczu przegrać". Siemieniec dumny ze swoich piłkarzy
Trener Adrian Siemieniec niczym gwiazda wieczoru wszedł do sali konferencyjnej, podniósł rękę do góry z pozdrowieniami dla wszystkich obecnych dziennikarzy, a gdy zaczął przemawiać, z jego słów czuć było dumę do tego, jaki poziom zaprezentowała Jagiellonia w czwartek wieczorem.
- Chciałem rozpocząć od gratulacji dla trenera Pellegriniego i Realu Betis za awans do półfinału i życzyć im powodzenia. Oczywiście, to co należy zrobić, to zacząć od podsumowania tego, co za nami - rozpoczął Siemieniec, dziękując wszystkim za wydarzenia z ostatnich miesięcy. - Zakończyliśmy przygodę w Europie w tym sezonie. Trochę szkoda, ale rozczarowania czy smutku nie ma, bo trzeba na to spojrzeć szerzej. Chciałbym podziękować wszystkim, co brali w tej podróży udział, jeździli po Europie. Państwu, wszystkim ludziom w klubie, sztabowi oraz piłkarzom, którzy zabrali nas w tę podróż. Na początku było ciężko, pocierpieliśmy, ale się odkuliśmy i było zwycięstwo na Parken czy z Molde. Rywalizacja z Baćką, trudny dwumecz z Cercle i rywalizacja z Betisu, który spiął klamrą postęp tej drużyny od eliminacji. Za to im dziękuję, to duża przyjemność. To zaszczyt i duma być ich trenerem.
Następnie szkoleniowiec Jagi przeszedł do analizy meczu z Betisem. - Bardzo dobra pierwsza połowa w naszym wykonaniu, ale najważniejsze było to, iż nie strzeliliśmy bramki, bo sytuacje mieliśmy. Były okazje, wejścia w pole karne, ale czegoś nam zabrakło, by otworzyć wynik, bo w drugiej połowie do bramki Betisu czuć było jakość i doświadczenie przeciwnika. Betis kontrolował to spotkanie. Po stracie bramki miałem poczucie niesprawiedliwości, bo czułem, iż nie powinniśmy tego meczu przegrać. Cieszę się jednak, iż potrafiliśmy to odrobić, zremisować i szukać kolejnej bramki. Czasami było to mało odpowiedzialne, bo narażaliśmy się na kontrataki, ale szanuję zespół za taką postawę, bo dążył do końca do zwycięstwa i dał tej publiczności dużo pozytywnych emocji na koniec, bo remis z Realem Betis to nie jest łatwa i oczywista sprawa - zaznaczał 33-letni trener.


- Na koniec dziękuję kibicom za tę wspólną podróż. Teraz zostało sześć meczów i dziwnie się czuję, bo nie wiem co robić przy tak dużej liczbie treningów. To niewiarygodny sezon, ale mamy coś jeszcze do zrobienia. Musimy nastawić głowy i wycisnąć z tego maksa, bo możemy jeszcze w tej lidze namieszać - dodawał.


Przed spotkaniem Adrian Siemieniec mówił na konferencji, iż chciałby, aby "po tym meczu wszyscy w Betisie wiedzieli, kim jest Jagiellonia". Czy ten cel udało się zrealizować? - Myślę, iż tak. Czułem to z boiska. Trener Pellegrini doceniał naszą postawę. Czuliśmy docenienie ze strony przeciwnika. To niesamowita sprawa zmierzyć się z takim trenerem, bardzo dobrą drużyną. Bardzo dziękuję za rywalizację i życzę powodzenia. Te dwa mecze to było za mało, by wyeliminować Betis, ale wiem, iż zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Jestem dumny z tego zespołu i za to im dziękuję - zaznaczał szkoleniowiec mistrza Polski.
Jagiellonii została walka o obronę tytułu. Siemieniec szczerze: "Nie znam odpowiedzi na to pytanie"
Dla Jagiellonii to jest koniec gry w Lidze Konferencji w tym sezonie, ale przed białostockim zespołem jeszcze sześć spotkań w Ekstraklasie, a przed Siemieńcem sprawienie, by z równie dużym sercem i ambicją Jaga podeszła również do końcówki sezonu w lidze.
- To będzie moje zadanie, nie znam jeszcze odpowiedzi na takie pytanie - przyznawał szczerze Siemieniec. - Pierwszy raz jako trener odpadam z ćwierćfinału Ligi Konferencji. Z tego się też cieszę, bo to dobre położenie. Mamy cztery punkty straty do lidera i trzeba zrobić wszystko, by utrzymać ten poziom pasji i poświęcenia w lidze. Na pewno łatwiej jest to zrobić przeciwko takiemu rywalowi jak Betis, a trudniej w Ekstraklasie. Ale sama nasza sytuacja w tabeli powinna utrzymać w nas tę pasję. Moja w tym rola, by pomóc te emocje utrzymać.
- Chcemy zrobić wszystko, by w przyszłym sezonie też zagrać minimum 50 spotkań. To oznaczałoby grę w Europie, a chcemy dalej się rozwijać. Nie chcę tych wniosków chować do szuflady, tylko wykorzystać je w przyszłym sezonie, ale o tym będę myślał dopiero jutro, na razie nie jestem gotowy - dodawał opiekun Jagi.


Dzięki remisowi z Betisem, Jagiellonia Białystok kończy ten sezon z dorobkiem 14 punktów w rankingu UEFA. To z kolei oznacza ogromne szanse na rozstawienie przez całe eliminacje Ligi Konferencji. Dlatego też to wcale nie musi być ostatnia taka przygoda białostoczan w Europie.
- Wypracować sobie rozstawienie w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji jednym sezonem w Europie, to bardzo dobre podsumowanie tego, co zrobiła ta drużyna i gdzie w tej chwili jesteśmy. Wierzę, iż w życiu wszystko dzieje się po coś i może w przyszłości zobaczymy, po co był nam ten remis z Betisem. Kiedyś nie interesowałem się tym rankingiem, ale jak zaczęliśmy grać, to trochę się zagłębiłem, bo później to jest też najważniejsze dla przyszłości polskiej piłki i przyszłości klubu - nie ukrywał Siemieniec, który był pytany, czy przejście z gry co trzy dni na grę co tydzień może zespół wybić z rytmu.
- Na pewno o tym myślę. Pojawia się to też przy przerwach na kadrę, gdy całkowicie wypadasz z rytmu gry, a po chwili znów musimy wejść na bardzo wysokie obroty. Po meczu z Zagłębiem Lubin będziemy mieli jeden mecz w tygodniu i ponownie trzeba będzie wrócić do normalnego mikrocyklu, kultury treningu. Nie wiem, jak utrzymać tę intensywność, pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, nie mam odpowiedzi na wszystko. Będziemy myśleć, rozmawiać, bo granie co 3-4 dni też było dla mnie nową sytuacją, a to zupełnie inna dyscyplina sportu. Teraz muszę znaleźć odpowiedź, jak to wszystko utrzymać, grając co tydzień. To będzie wyzwanie, które podejmiemy i którego się nie boimy. Zrobię wszystko, by jak najbardziej pomóc drużynie - informował szkoleniowiec Jagiellonii Białystok.
A jak wysoko jest sufit "Żółto-Czerwonych"? - Jakby pan zadał mi takie pytanie po mistrzostwie Polski, a zadaje je dzisiaj, to mamy dwie różne drużyny personalnie. W krótkim czasie ta drużyna się zmieniła. To jest ten sam klub, ale piłkarze są w wielu przypadkach inni. Nie wiem, gdzie jest sufit drużyny, ale i klubu. Zmiany personalne na pewno będą, bo one zawsze są z różnych względów. Ta drużyna też się pewnie zmieni w przyszłym sezonie. Jak bardzo, to zobaczymy. Nie ma co sobie wyznaczać granic, tylko trzeba się skupić na postępie. Powiedziałem dziś drużynie - mam wrażenie, iż jesteście lepsi niż sami o sobie myślicie. Trzeba w to wierzyć, mieć dużo odwagi, pasji i wiary. Dziś nikt nie może powiedzieć, iż tego w Jagiellonii Białystok nie widział. Po dwóch latach pracy ja to wciąż widzę i wciąż to czuję. To jest też mój sukces, a naszym zadaniem jest to utrzymać. Musimy się skupić na finiszu rozgrywek, bo dalej czeka nas intensywny czas, bo liga przyspieszy, każdy będzie walczył o swoje i łatwych meczów nie będzie - analizował Adrian Siemieniec.


Pellegrini gratulował Siemieńcowi. "Nie czekaliśmy na ciosy i wyrok"
Czwartkowa konferencja dotyczyła nie tylko przygody Jagiellonii Białystok w Lidze Konferencji, ale też rozwoju Adriana Siemieńca jako trenera. Tuż po spotkaniu trener Jagi dłuższą chwilę rozmawiał z doświadczonym Manuelem Pellegrinim.
- Trener Pellegrini gratulował nam tego meczu i postawy, która faktycznie wykazywała inicjatywę. Nie czekaliśmy tylko na ciosy i wyrok. Chcieliśmy podjąć inicjatywę, będąc kopciuszkiem. Każdy inny wynik niż awans Betisu byłby sensacją. Chcieliśmy dać się zapamiętać i to się udało. To niesamowicie budujące usłyszeć takie słowa w kierunku swoim i drużyny. Trzeba dalej podążać w tym kierunku, bo jak widać, ludzie to doceniają. Dla mnie takie spotkanie z trenerem Pellegrinim, możliwość uściśnięcia dłoni i wymiany kilku zdań, wynagradza mi trudną drogę, którą przebyłem do tego miejsca - przyznawał Siemieniec.
- Każdy mecz nas czegoś uczy. Trudno jest wymienić jedną rzecz w detalach, można wymienić wiele spraw. Dla mnie to jest skala porównawcza do meczu z Ajaxem, jeżeli chodzi o jakość przeciwnika, a mnie cieszy skala postępu drużyny. To widać od razu, nie trzeba się zagłębiać w statystyki. Poszliśmy do przodu, ten mecz z Betisem u siebie pokazał, iż można. Nabraliśmy pewności siebie, konkurowaliśmy z zespołem z czołowej ligi, bo La Liga to druga liga w Europie. A przecież jaką serię miał Betis w ostatnim czasie! Wygrywał z Realem Madryt, remisował z Barceloną, a dzisiaj postawiła mu się skutecznie Jagiellonia. Ale mimo wszystko odpadamy, byliśmy w dwumeczu słabsi. Mieliśmy dobre momenty, ale to było za mało, by taki zespół wyeliminować. Takich meczów polska piłka musi grać jak najwięcej, trzeba grać z kimś, kto pokazuje ci kierunek, by mieć wnioski, które można przekładać na grę w Europie. Rozegraliśmy 18 spotkań w Europie, to ogromny bagaż doświadczeń, w różnych okolicznościach. Warto by było wykorzystać jeszcze, a do tego trzeba zrobić jak najwięcej w końcówce sezonu ligowego - kontynuował swój wywód trener Jagiellonii Białystok.
- Może to zabrzmi górnolotnie, ale droga trenera to nigdy nie jest projekt, który się kończy. Zawsze można zrobić coś lepiej, coś poprawić. Każdy rok daje nowych doświadczeń i wniosków. jeżeli umiesz dokonać refleksji, utrzymać swoje ego, to przez cały czas powinieneś iść do przodu i mieć nowe przemyślenia. Trudno powiedzieć, czy tego się uczy czy nie, ale ten czas dał nam bardzo dużo doświadczeń. Pewne rzeczy robię lepiej niż robiłem na początku. Wyciągaliśmy wnioski z różnych rzeczy, to jest temat na dłuższą rozmowę, ale nasz pogląd na pewne rzeczy się zmienił. Na temat treningów, procedur, logistyki, praktycznie w każdej działce. Nie jestem w stanie tego opowiedzieć na konferencji - dodawał Siemieniec.


- Czas, który jest za mną, na pewno nie spowodował, żebym czuł się mocniejszy. Pozwolił też nabrać pokory do pewnych rzeczy. To był bardzo dobry czas dla nas, ale jednak mam bardzo dużo pokory i jestem wdzięczny i szczęśliwy z miejsca, w którym jestem. Jeszcze duża droga przede mną, mimo iż widzę, iż kierunek obrany jest słuszny. Cały czas dążymy do tego, by być lepszym. Nie ma co zamykać się na nowe rzeczy, refleksje, doświadczenia, bo to mogłoby zatrzymać projekt, a tego też nie chcemy. Nie czuję, żebym specjalnie się zmienił jako człowiek przez ten czas, ale to jest moja opinia i dużo lepiej zapytać o to osób, które są wokół mnie - podsumował.
Teraz Jagiellonia ma chwilę odpoczynku, ale już w Poniedziałek Wielkanocny czeka ją starcie ligowe na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin (godz. 14:45).
- Zdrowych, wesołych i spokojnych świąt dla państwa oraz wszystkich kibiców Jagiellonii. Do zobaczenia w Lany Poniedziałek, wierzę, iż on będzie dla nas dobry! - zakończył Adrian Siemieniec.
Idź do oryginalnego materiału