W lipcu polskie media obiegła informacja, iż według Międzynarodowego Funduszu Walutowego Polska awansowała do grona dwudziestu największych gospodarek świata. Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak w gospodarczej Lidze Mistrzów. Przez chwilę, bo przecież jak to PKB przeliczymy na jednego mieszkańca, czy też porównamy zamożność Polaków do innych nacji, to okaże się, iż jesteśmy tak naprawdę dużo, dużo niżej w rankingu. Tak miedzy 40., a 50. miejscem. Zależy, kto i jak liczy.
REKLAMA
Zobacz wideo
Dajcie spokój z tym rankingiem
I tak samo jest z polską piłką. Co z tego, iż mamy radochę, iż jesteśmy już na 13. miejscu w rankingu UEFA, jeżeli nie ma nas w najważniejszych rozgrywkach? I to już dziewiąty sezon z rzędu. Tacy Serbowie mogą się tylko z nas śmiać. Oni co prawda są na 22. miejscu rankingu UEFA, ale Crvena Zvezda na ubiegłorocznym starcie w Lidze Mistrzów zarobiła 30 mln euro. To więcej niż wszystkie polskie kluby w pucharach w poprzednim sezonie razem wzięte, choć przecież mieliśmy tak udany sezon. Legia i Jagiellonia grały w ćwierćfinale Ligi Konferencji - ta pierwsza zgarnęła 11,35 mln euro, a ta druga 10,1 mln. Szkoda zresztą, iż UEFA nie publikuje — tak jak to robi się w tenisie — rankingu zarobionych przez kraje pieniędzy w pucharach. Wtedy mielibyśmy adekwatny obraz tego, gdzie jesteśmy w zestawieniu, które najbardziej się liczy.
Teraz, zwyciężając w dwumeczu z Lechem, Crvena Zvezda zapewniła sobie dziewiąty sezon z rzędu gry w fazie ligowej (dawnej grupowej) Ligi Mistrzów lub Ligi Europy. A to oznacza kolejne premie i kolejne zwiększenie przewagi Serbów nad polskimi klubami. I nie chodzi tu tylko o poziom zamożności, czy możliwości finansowych, ale o dużo więcej. Klub zdobywa doświadczenie i markę. Buduje ranking klubowy, który decyduje o rozstawieniach w eliminacjach Ligi Mistrzów. Łatwiej mu przyciągnąć i rozwijać młode talenty, które na europejskiej scenie mogą powiększać swoją rynkową wartość.
Czy moglibyśmy mieć swoją Crvenę Zvezdę? Nie ma mowy
Czy nie moglibyśmy tak w Polsce? Nie moglibyśmy. Nie jesteśmy Serbią i nigdy nie będziemy. Droga Crvenej Zvezdy dla polskich klubów nigdy nie będzie dostępne, bo hasło "odjechać reszcie za hajs z Ligi Mistrzów" u nas nie zadziała. A przyczyna jest prosta: mamy za mocną ligę. Tak, można się śmiać z tego argumentu. A jak już salwy śmiechu umilkną, to wytłumaczę, iż nie chodzi o to, iż jesteśmy mocni na tle Europy, tylko iż polskie kluby są mocne względem siebie. Czy wyobrażacie sobie w Polsce taką sytuację, jaka miała miejsce w lidze serbskiej przed meczem Lecha? Tam Crvena Zvezda wystawiła przeciwko drużynie TSC Backa Topola rezerwowy skład. Żaden z zawodników, którzy zagrali kilka dni wcześniej z Lechem, nie wybiegł w pierwszym składzie. A i tak drużyna Czerwonej Gwiazdy wygrał 1:0. Czy u nas, jakikolwiek pucharowicz zdecydowałby się na taki manewr? Przecież to zakończyłoby się ciężką porażką niezależnie od tego, czy rywalem byłby kandydat do spadku, czy zespół z czołówki. Crvena Zvezda zdobyła mistrzostwo kraju osiem razy z rzędu. W Polsce mieliśmy w tym czasie pięciu różnych mistrzów.
I to jest ten problem. Kandydatów do tytułu mistrz Polski mamy co roku całe mnóstwo. O europejskie puchary trzeba stoczyć bój do ostatniej kolejki. A sam występ w fazie grupowej europejskich rozgrywek to często preludium do małej katastrofy. Od sezonu 2016/17 nie było w Polsce drużyny, która w tym samym sezonie grałaby w fazie grupowej europejskich rozgrywek i zdobyłaby mistrzostwo Polski. Zresztą w całej historii występów Polaków w europejskich pucharach były tylko cztery takie przypadki.
A jak to wyglądało w ostatnich sezonach?
Legia grała w ćwierćfinale Ligi Konferencji 2024/25, a w ekstraklasie zajęła piąte miejsce
Jagiellonia grała w ćwierćfinale Ligi Konferencji 2024/25, a w ekstraklasie zajęła trzecie miejsce
Legia wyszła z grupy w okresie 2023/24 w Lidze Konferencji, a w ekstraklasie zajęła trzecie miejsce
Raków grał w fazie grupowej Ligi Europy 2023/24, a w ekstraklasie zajął siódme miejsce
Lech w okresie 2022/23 grał w ćwierćfinale Ligi Konferencji, w ekstraklasie zajął trzecie miejsce
Legia grała w fazie grupowej Ligi Europy w okresie 2021/22, a w ekstraklasie zajęła dziesiąte miejsce
Lech grał w fazie grupowej Ligi Europy w okresie 2020/21, a w ekstraklasie miał 11. miejsce
Jak widać, na siedem startów w fazie grupowej, tylko trzem drużynom udało się sięgnąć po medal mistrzostw Polski, A i tak tylko brązowy. W trzech na siedem przypadków awans do fazy grupowej europejskich rozgrywek poskutkował brakiem awansu do pucharów w tym samym sezonie. Legia w ubiegłym roku wywinęła się od takiego losu tylko tym, iż zdobyła Pucharu Polski.
Naszym problem w kontekście startów na europejskiej arenie jest fakt, iż nie mamy w kraju piłkarskiej elity, która odsadzałaby resztę ligi o lata świetlne. Nie mamy klubów, które rok w rok grałby w fazie ligowej, któregokolwiek z pucharów i w ten sposób zarabiały pieniądze, awansowały w rankingu klubowym UEFA i budowały swoje kompetencje i doświadczenie. Wręcz przeciwnie. Próg wejścia do czołówki jest ustawiony dość nisko i drużynę z ambicjami na awans do pucharów można zbudować adekwatnie z roku na rok. W ostatnich pięciu latach polską ekstraklasę reprezentowało w pucharach osiem różnych klubów. Żadnemu z nich nie udało się awansować do europejskich rozgrywek pięć razy z rzędu.