Terminarz 26. kolejki PKO Ekstraklasy ułożył się tak, iż trzy najlepsze drużyny tego sezonu mierzyły się z trzema zespołami znajdującymi się w strefie spadkowej. Jako pierwsi na murawę Polsat Plus Areny Gdańsk wyszli piłkarze Jagiellonii Białystok i Lechii Gdańsk. Mistrz Polski mógł w tym spotkaniu zapewnić sobie pozycję lidera Ekstraklasy przynajmniej do poniedziałku. Ponadto zespół Adriana Siemieńca sprawdzał, jak dobrze beniaminek przygotował się do tego spotkania, będąc w Dubaju i to przez dłuższy czas bez trenera Johna Carvera, który musiał poświęcić się obowiązkom związanym z reprezentacją Szkocji.
REKLAMA
Zobacz wideo Michał Żewłakow zbawcą Legii? Kosecki: Fajny ruch, ale nie spodziewałem się tego
Początek spotkania należał do naładowanej pozytywną energią drużyny z Gdańska. Ale choć ataków Lechii w tym czasie nie brakowało, to tylko raz skończyły się one mizernym strzałem z dystansu, który ledwo doleciał do Sławomira Abramowicza, podczas gdy liczne dośrodkowania z bocznych stref boiska nie sprawiały kłopotów defensywie Jagi.
Pod bramką Lechii po raz pierwszy zrobiło się groźniej w 25. minucie, gdy po akcji Jagiellonii na strzał z dystansu zdecydował się Jesus Imaz, a po odbitej piłce kuriozalną interwencję zaliczył Bohdan Sarnawskij. Bramkarz Lechii był bliski odbicia piłki do własnej siatki, ale przed tym uratował go na linii bramkowej Miłosz Kałahur, który zdołał wybić futbolówkę tak, iż odbiła się ona od poprzeczki i wyleciała w boisko.
Chwilę później przed bramką gości zablokowany został Bohdan Wjunnyk, a w odpowiedzi z bardzo ostrego kąta na bramkę Sarnawskiego uderzał Afimico Pululu. Choć Ukrainiec odbił piłkę prosto pod nogi Joao Moutinho, ten nie zdołał zaliczyć skutecznej dobitki.
Na groźny i celny strzał gospodarzy trzeba było czekać do 34. minuty, gdy z dystansu huknął Tomasz Neugebauer. Sławomir Abramowicz z trudem, na raty, ale obronił to uderzenie. Po chwili ten sam Neugebauer z rzutu wolnego z 23 metrów posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. To były dobre minuty Lechii, bo indywidualną akcją zagrozić próbował także Maksym Chłań. I choć Ukrainiec zwiódł w polu karnym Dusana Stojinovicia, to uderzył prosto w ręce Abramowicza.
Na trzy minuty przed przerwą gola dla gości powinien był za to strzelić Darko Czurlinow. Defensywa Lechii kompletnie się pogubiła w kryciu przy rzucie rożnym i kompletnie niepilnowany Macedończyk uderzał głową z kilku metrów, jednak nie umiał choćby trafić w światło bramki beniaminka. Po bardzo przeciętnej pierwszej połowie w Gdańsku był więc bezbramkowy remis.
W drugiej części gry na pierwsze zagrożenie dla którejkolwiek z bramek trzeba było czekać do 58. minuty. Wtedy to po zamieszaniu w polu karnym piłka spadła przed szesnastkę na nogę nabiegającego Joao Moutinho. Portugalczyk oddał bardzo silny i celny strzał z dystansu, jednak dobrą interwencją popisał się Sarnawskij, odbijając futbolówkę.
W 65. minucie kibice w Gdańsku wreszcie doczekali się pierwszego gola i była to bramka dla gospodarzy. Po świetnie rozegranym rzucie rożnym i centrze Rifeta Kapicia piłkę głową zgrał Bujar Pllana, a z ostrego kąta pod poprzeczkę uderzył Bohdan Wjunnyk.
Śpiąca do tego momentu Jagiellonia się przebudziła. Od razu zaczęła intensywnie atakować bramkę Lechii. Z kilkunastu metrów niecelnie uderzył Jesus Imaz, a chwilę później po dobrej kombinacyjnej akcji gości zablokowany w polu karnym został Darko Czurlinow. Lechia też miała swoją sytuację na 2:0 w 77. minucie, gdy z piłką w pole karne wpadł Camilo Mena, jednak został świetnie zatrzymany przez Sławomira Abramowicza.
Na niespełna kwadrans przed końcem kibice Lechii z tzw. "młyna" opuścili trybunę w ramach protestu przeciwko Paolo Urferowi.
W tym czasie Jagiellonia szukała wyrównującego gola. Strzał głową Ediego Semedo został zablokowany, a po rzucie rożnym w bardzo dobrej sytuacji przestrzelił Mateusz Skrzypczak. Jagiellonia naciskała do końca, ale jej słabiutka dyspozycja dnia nie przełożyła się choćby na jedną bramkę.
Po ostatnim gwizdku Pawła Raczkowskiego sensacja stała się faktem. Przedostatnia w tabeli Lechia Gdańsk pokonała druga Jagiellonię Białystok 1:0 i po raz pierwszy od dawna przynajmniej do niedzieli wydostała się ze strefy spadkowej, mając 24 punkty. Jagiellonia z kolei pozostaje druga z 51 punktami, ale jeszcze dziś może zostać przeskoczona przez Lecha Poznań, jeżeli ten nie przegra spotkania ze Śląskiem Wrocław.