We wtorek rozpoczęły się zmagania w I rundzie Pucharu Polski, w której grają już drużyny z Ekstraklasy oraz I ligi, za wyjątkiem tych, które reprezentowały bądź wciąż reprezentują Polskę w bieżącej edycji europejskich pucharów. Już na starcie otrzymaliśmy ogromną sensację, jako iż trzecioligowa Sandecja Nowy Sącz wygrała po dogrywce z wiceliderem Ekstraklasy Cracovią 3:2.
REKLAMA
Zobacz wideo Powódź na inaugurację. Stadion w Nysie zalany
Niedługo później z rozgrywek wyleciał także inny zespół z Ekstraklasy - beniaminek Lechia Gdańsk, która bez Maksyma Chłania czy Camilo Meny spisała się koszmarnie w Grodzisku Mazowieckim. Choć zespół Szymona Grabowskiego długo prowadził z Pogonią 1:0, to stracił wyrównującego gola w doliczonym czasie gry. Mało tego, przez cały mecz Lechia była słabsza od drugoligowca, ale choćby w dogrywce miała sporo szczęścia, iż zdołała doprowadzić do rzutów karnych. Te jednak lepiej wykonywali gospodarze, którzy dzięki wygranej w serii jedenastek 4:3 sensacyjnie awansowali do kolejnej rundy.
W kolejnych spotkaniach Odra Opole wygrała na wyjeździe z rezerwami drugoligowego Podbeskidzia Bielsko-Biała 5:0, z kolei Kotwica Kołobrzeg poradziła sobie w Łodzi, ogrywając drugoligowe rezerwy ŁKS 3:2.
Puchar Polski: Kolejna sensacja była bardzo blisko. Męki Widzewa w "meczu przyjaźni"
Kolejny mecz przyniósł jednak wielkie emocje do samego końca i sporą szansę na kolejną ogromną sensację, bo jak inaczej można by było nazwać porażkę Widzewa Łódź z trzecioligową Elaną Toruń?
W "meczu przyjaźni" dla kibiców, przewagę od początku do końca miał zespół Daniela Myśliwca, ale niespodziewanie przegrywał do przerwy 0:1. W 29. minucie w kontrataku obronie Widzewa urwał się Marcin Kościelecki, który został sfaulowany przez bramkarza Mikołaja Biegańskiego. Sędzia Marcin Szczerbowicz słusznie wskazał na wapno, a z jedenastu metrów nie pomylił się Kamil Kuropatwinski.
Widzew, który w pierwszej połowie miał choćby uderzenie w poprzeczkę Jakuba Łukowskiego, strzał w spojenie z rzutu wolnego Noaha Diliberto czy minimalnie niecelną próbę głową Saida Hamulicia, nie był w stanie zaskoczyć przed przerwą swojego byłego bramkarza Wojciecha Pawłowskiego.
Zaczęło się to udawać dopiero po zmianie stron, ale też trzeba było na to chwilę poczekać. W 65. minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego do remisu doprowadził Sebastian Kerk.
Po golu wyrównującym nad stadionem w Toruniu rozpętało się pogodowe piekło - porywisty wiatr i ulewa. Niektórzy kibice próbowali się schronić przed stanowiskiem komentatorskim. "Drodzy kibice Widzewa, proszę się odsunąć, bo my tu nic nie widzimy. Wszyscy mokniemy, relacjonujemy ten mecz w skandalicznych warunkach" - mówił komentujący to spotkanie z Rafałem Ulatowskim Sławomir Kwiatkowski.
W tych warunkach skuteczniejsi okazali się Widzewiacy. W 87. minucie po dośrodkowaniu Jakuba Łukowskiego efektownym uderzeniem głową popisał się niespełna 18-letni obrońca Widzewa Paweł Kwiatkowski. Nastolatek z tego trafienia się nie cieszył, gdyż pochodzi z Torunia, a do akademii Widzewa trafił trzy lata temu z Juventus Academy Toruń.
W doliczonym czasie gry wynik na 3:1 ustalił sam Łukowski, który udanie przelobował będącego daleko przed bramką Wojciecha Pawłowskiego i ostatecznie to Widzew awansował do 1/16 finału Pucharu Polski.