Sceny w Pucharze Polski! Była 56. minuta, kiedy stało się niewyobrażalne

10 godzin temu
Puchar Polski lubi wielkie niespodzianki, a w środę było bardzo blisko sensacyjnego zwycięstwa czwartoligowca. HKS Małapanew Ozimek prowadził niespodziewanie ze Zniczem Pruszków i zabrakło mu zaledwie kilku minut, by wyrzucić pierwszoligowca na bardzo wczesnym etapie rozgrywek, ale ostatecznie przegrał po dogrywce 1:2. Klub z niewielkiej miejscowości na Opolszczyźnie zyskał jednak sporo sympatyków w sieci.
Pierwsze rundy Pucharu Polski to okazja dla zespołów z niższych szczebli rozgrywkowych, by pokazać się szerszej publiczności i pokusić się o wielką sensację. Przed taką szansą stanął zespół HKS Małapanew Ozimek z 4. Ligi, gr. opolskiej. Choć dla wielu to może być anonimowy zespół, to warto pamiętać, iż w jego barwach wybijali się tacy piłkarze jak Henryk Brejza, Józef Adamiec, Adam Ledwoń, Waldemar Sobota, Paweł Olkowski i Jan Grzesik, który jest bohaterem Radomiaka Radom w tym sezonie PKO Ekstraklasy.


REKLAMA


Drużyna z niewielkiej miejscowości położonej na Opolszczyźnie (mniej niż 8 tys. mieszkańców) mierzyła się z pierwszoligowym Zniczem Pruszków, który najprawdopodobniej będzie walczył o utrzymanie w rozgrywkach.


Zobacz wideo Mendy podbije Ekstraklasę? Rzeźniczak: Pytanie, czy będzie mu się w ogóle chciało?


Czwartoligowiec o krok od sensacji
Słabsza forma Znicza na początku sezonu to była woda na młyn dla Małejpanwi. Goście z Pruszkowa mieli problem ze złapaniem dobrego rytmu na początku spotkania, sprowadzali grę do fizycznych i ostrych starć. Potrzebowali ponad 20 minut, by zacząć konkretniej atakować. Dobrą sytuacje mieli Bartłomiej Ciepiela i Krystian Tabara, ale nie byli w stanie zamienić ich na gola. Dobrze w bramce gospodarzy wyglądał Arkadiusz Fesser. Bardzo aktywny był też Mateusz Mak, który stał się motorem napędowym Znicza.


Ale Małapanew także miała swoje szanse. Szczególnie groźna była pod koniec pierwszej połowy, kiedy mecz zrobił się bardziej otwarty. Gracze z Ozimka zmuszali do pracy 18-letniego Kacpra Napieraja, ale ten wywiązywał się ze swoich obowiązków. Do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis.
Zobacz też: Drzyzga nie wytrzymał po meczu Polska - Turcja. "Nie chcę obrażać"


W drugiej połowie inicjatywę zaczęła przejmować Małapanew. Znicz wyglądał na zespół, któremu przeszkadza presja i pozycja faworyta. Coraz trudniej szło mu wyprowadzanie akcji, nadziewał się na szybsze ataki gospodarzy. I jedna z takich akcji gospodarzy przyniosła sensacyjnego gola. To była 56. minuta, a wynik otworzył Ukrainiec Pavlo Koval. Znalazł się w sytuacji sam na sam z Napierajem i zdołał go przelobować.


Ozimek nie poszedł jednak za ciosem, skupił się na defensywie, oddał piłkę Zniczowi. Ten przystąpił do huraganowych ataków. Goście mieli kilka dobrych sytuacji, ale brakowało celności pod bramką.


Pod koniec meczu graczy Małejpanwi zaczęły łapać skurcze. Znicz mógł wykorzystać coraz większe zmęczenie rywali i zrobił to w 87. minucie, udało mu się wyrównać i doprowadzić do dogrywki.
A niej goście przejęli prowadzenie za sprawą trafienia Oskara Koprowskiego w 99. minucie. Był poza zasięgiem rywali, gdy skakał do dośrodkowania, pewnie uderzył głową.


Zawodnicy z Ozimka nie chcieli się poddawać, próbowali atakować, ale ewidentnie brakowało im sił. Ale w samej końcówce dogrywki zdobyli się na ostatni zryw, okupowali pole karne Znicza. Byli bardzo blisko wyrównania i doprowadzenia do rzutów karnych.
Znicz wygrał 2:1, ale trzeba przyznać, iż miał sporo problemów w tym meczu i wymęczył to zwycięstwo. Piłkarze Małejpanwi zostawili dużo serca na boisku, była widoczna wola walki, ale zabrakło szczęścia, może też doświadczenia na tym poziomie. Mimo to gracze z Ozimka mogą być dumni ze swojej postawy, grali do końca. Zyskali też sympatię wielu kibiców w sieci.
Idź do oryginalnego materiału