Po raz pierwszy w historii mistrzostw świata w piłce manualnej do ćwierćfinałów awansowały dwa zespoły spoza Europy. Zarówno Brazylia, jak i Egipt dokonywały na tym turnieju rzeczy wielkich. Zespół z Ameryki Południowej wyszedł z grupy z Hiszpanią, Szwecją i Norwegią! Egipcjanie to już z kolei mniejsza niespodzianka, to ich trzeci ćwierćfinał tej imprezy z rzędu. Jednak pokonanie w pierwszej fazie grupowej Chorwacji (28:24), a w drugiej m.in. Słowenii (26:25) też zasługuje na duży szacunek. Przegrali jedynie z Islandią (24:27), ale dzięki małej tabeli z nią i Chorwatami to oni i zespół z Bałkanów przeszli dalej.
REKLAMA
Zobacz wideo Roman Kosecki żartuje z Roberta Lewandowskiego: No trudno Robert, trudno
Francja lekko i przyjemnie? Nic bardziej mylnego!
Mimo tak dobrej formy zdecydowanie nie można ich było nazwać faworytem w walce o półfinał. Francja to wicemistrzowie świata, którzy na tym turnieju jeszcze nie przegrali. Mało tego, w drodze do ćwierćfinału nie zanotowali zwycięstwa niższego niż siedmiopunktowe, a grali choćby z Węgrami (37:30). Faworyt mógł być zatem tylko jeden.
Francuzi przez długi czas w pierwszej połowie mieli jednak problemy, by to udowodnić. Egipcjanie gwałtownie otrząsnęli się po sennym początku (1:4) i mimo świetnie grających Thibauda Brieta i Nedima Remilliego (po cztery gole w pierwszej połowie), przez ponad 20 minut trzymali się blisko. Dopiero w samej końcówce połowy ich dobra postawa się posypała. Francuzi wykorzystali nieskuteczność przeciwników i wyszli na prowadzenie 18:14, czym zbudowali niemały kapitał przed drugą połową.
Seria za serię! To było szaleństwo
Po przerwie ponownie przebudzili się Egipcjanie. Agresywna obrona spowodowała chaos we francuskiej drużynie, a zespół w Afryki w raptem 10 minut odrobił prawie całą stratę (24:23). Gdyby nie wspaniała skuteczność Aymerica Minne (cztery gole w sześć minut), z Francuzami byłoby jeszcze gorzej. Mijały kolejne minuty, a Egipt przez cały czas grał świetnie. Kolejna obrona bramkarza Karima Hendawy'ego i trafienie z karnego Yahii Omara oznaczały remis 24:24. Na 17 minut przed końcem mecz zaczął się praktycznie od nowa.
Niezwykle wyrównana walka trwała. Francuzi zyskali dwubramkowe prowadzenie po tym, jak rywale zgubili piłkę. Jednak Egipcjanom udało się ponownie utrudnić "Trójkolorowym" życie w ataku i odrobić stratę. Na pięć minut przed końcem mieliśmy wynik 30:30. Egipcjanie pogubili się w nieco w tym momencie, co dwukrotnie brutalnie wykorzystał świetnie dysponowany Dika Mem. Jednak chwilę później to właśnie on zmarnował świetną okazję i z 32:30 zrobiło się 32:32.
Karabatić! Karabatić! Karabatić! Co on zrobił w ostatniej sekundzie?!
Emocje sięgały zenitu, ale takiego zakończenia nie wymyśliłby nikt! Egipcjanie na pięć sekund przed końcem trafili na 33:33. Dogrywka? A skąd! Francuzi ekspresowo zebrali piłkę, a Luka Karabatić odruchowo rzucił na pustą bramkę i trafił! Sędziowie sprawdzali jeszcze, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, ale tak właśnie było. 0,3 sekundy. O tyle piłka zdążyła wpaść do bramki przed końcową syreną!
Francja oszalała i wygrała 34:33. Egipcjanie padli na murawę załamani. Włożyli w ten mecz absolutnie wszystko, a przegrali w sposób wręcz okrutny. Na zwycięzców tego spotkania już czeka reprezentacja Chorwacji, która, mimo iż przegrywała już 26:30 w ćwierćfinale z Węgrami, zanotowała niesamowity powrót i wygrała 31:30 po trafieniu w ostatniej sekundzie meczu!