Kilkadziesiąt minut do meczu, a Szczęsny robi coś takiego. Niebywałe!

12 godzin temu
Zdjęcie: Reuters / screen Canal Plus


Gdy Szczęsny popełniał błędy, Barcelona i tak wygrywała. Tym razem on skończył mecz bez wpadki, ale Barcelona tylko zremisowała z Atalantą 2:2. Polak wreszcie był na boisku bardzo spokojny. Najbardziej zaskakujące było to, co zrobił jeszcze przed meczem.
Jakże inny był to mecz niż w Lizbonie z Benfiką. Tam Wojciech Szczęsny od początku był bardzo nerwowy, tutaj emanował spokojem. Tam podejmował ryzyko i popełniał błędy, tutaj grał ostrożniej i kilkukrotnie uratował Barcelonę. Tam nieporozumienie z Alejando Balde doprowadziło do straty bramki, tutaj jego instynktowna interwencja uchroniła Balde przed strzeleniem samobója. I właśnie ten spokój Szczęsnego był najbardziej imponujący, biorąc pod uwagę jak wiele wątpliwości wzbudził ostatnimi występami i jak głośna była w ostatnich dniach dyskusja, czy Hansi Flick słusznie postawił na niego kosztem Inakiego Peni.


REKLAMA


Zobacz wideo Roman Kosecki wprost o sytuacji Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie!


Tym bardziej zaskakująca była rundka, którą polski bramkarz odbył przed meczem, udzielając krótkich wywiadów kilku stacjom. Później Michał Żewłakow, były reprezentant Polski, który przeprowadzał z nim rozmowę dla "Canal+" przyznawał, iż przedmeczowe wywiady zdarzają się bardzo rzadko, bo zwykle trenerom zależy, by zawodnicy na kilkadziesiąt minut przed spotkaniem już w pełni koncentrowali się na grze. Szczęsny tymczasem uśmiechał się, żartował i z ironią komentował swoje ostatnie występy. Mówił, iż przed meczami takimi jak ten - pierwszym w Lidze Mistrzów na swoim stadionie - jak zwykle miesza się w nim ekscytacja i delikatny stres. - Dominuje jednak duma i satysfakcja, iż mogę grać z tym herbem na piersi - uśmiechał się, spoglądając na dresową bluzę. Po chwili pobiegł do szatni przygotowywać się do meczu.


Szczęsny udzielał wywiadów jeszcze przed meczem. Później uratował Barcelonę
Znamienna była akcja z 6. minuty, gdy Atalanta próbowała odzyskać piłkę tuż przy polu karnym Barcelony. Naciskała na rywali w bardzo skoordynowany sposób, z agresją i determinacją spychała ich coraz bliżej własnej bramki. Gdy jeden z obrońców podał do Szczęsnego, momentalnie dopadł do niego Mateo Retegui. Pierwsza myśl Szczęsnego? Okiwać napastnika przeciwników i odegrać do kolegi. Zwyciężył jednak rozsądek - Polak nie podjął najmniejszego ryzyka i delikatnie wybił piłkę poza końcową linię, godząc się, iż Atalanta otrzyma rzut rożny. jeżeli w ostatnich meczach Szczęsny grał brawurowo - stąd czerwona kartka na Mbappe, zderzenie z Balde w Lizbonie i spowodowany rzut karny - tym razem zachował się bardzo odpowiedzialnie.
Minęło kilka minut, a Atalanta wyprowadziła kontrę i groźnie dośrodkowała w pole karne. Piłki nie uderzył jednak żaden z jej piłkarzy, a Balde, który był o włos od trafienia do własnej bramki. Zespół uratował Szczęsny, który był dobrze ustawiony i zdołał instynktownie odbić piłkę. Później było już mu łatwiej - musiał obronić strzał Reteguiego z kilkunastu metrów i wyłapać parę dośrodkowań. Spisywał się bez zarzutu. Spokojnie też rozgrywał piłkę, a jedno z jego przytomnych podań do Lamine Yamala dało początek groźnej akcji Barcelony.
Wykazał się też zaraz po przerwie, tuż po golu Yamala na 1:0, gdy groźny strzał zza szesnastki oddał Mario Pasalić. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od nogi Ronalda Araujo i nieco zwolniła, ale jednocześnie zmieniła trajektorię lotu i zmierzała bliżej słupka. Zasięg Szczęsnego był kluczowy. Można przypuszczać, iż niższy o 11 cm Pena nie zdołałby w tej sytuacji odbić piłki. Polak zrobił to końcówkami palców.


Hałas, domysły, teorie. A Szczęsny zagrał najspokojniejszy mecz ze wszystkich
Szczęsny potrzebował właśnie takiego meczu -zwycięskiego, spokojnego, bez żadnych kontrowersyjnych decyzji i momentów zawahania, z udanym wyjściem poza pole karne i kilkoma wymagającymi interwencjami. Dotychczas w niemal każdym spotkaniu - nawet, jeżeli każdy kończyły się zwycięstwami - robił coś, co wzbudzało wątpliwości, czy pasuje do stylu gry Barcelony i będzie dla niej lepszym bramkarzem niż Inaki Pena.
Odkąd Hansi Flick zasugerował, iż hierarcha się zmieniła i teraz to Polak będzie podstawowym bramkarzem, przez Hiszpanię przetoczyła się bardzo głośna dyskusja. Santiago Canizares, były reprezentacyjny bramkarz, stwierdził, iż decyzji Flicka nie rozumie, gra Szczęsnego dotychczas go nie przekonała, więc musi się za tym kryć coś osobistego. Poniosły się też wypowiedzi Zbigniewa Bońka, iż Pena po popełnieniu tych samych błędów zostałby spalony na stosie. Katalońscy dziennikarze wrócili do spóźnienia Peni na odprawę przed meczem Superpucharu, by stwierdzić, iż Flick znalazł wtedy pretekst do zmiany, którą planował już wcześniej. Dokładnie analizowany był też materiał telewizji Movistar+ z ostatniego meczu przeciwko Valencii, w którym pokazano fragment odprawy Barcelony, na której Pena siedzi nieco z boku, z posępną miną i skrzyżowanymi rękami. Wniosek jednego z hiszpańskich blogerów? "Wygląda na to, iż żywi urazę do Flicka". Pojawiły się też przecieki z szatni Barcelony jakoby niemieckiemu trenerowi miała bardzo zaimponować postawa Szczęsnego w przerwie meczu z Benfiką, gdy mimo popełnionych błędów w pierwszej połowie, był pierwszym, który przekonywał resztę drużyny, iż uda się odrobić straty. Dlatego później na konferencji prasowej tłumaczył, iż stawia na Szczęsnego ze względu na jego osobowość.


Hiszpańskie i polskie media ogarnęło szaleństwo. Każde zdanie Flicka zaczęło być rozkładane na czynniki pierwszego. Do każdego doklejano interpretację. Najwyraźniej sam trener zaczął mieć tego dość, bo przed spotkaniem z Atalantą, powiedział: - Gdy mówię coś dobrego o Wojtku, widzicie w tym słabość Inakiego. Nie podoba mi się to. Moja praca to podejmowanie decyzji. Dla mnie "Tek" [tak Flick mówi na Szczęsnego - red.] jest oczywiście doświadczony i ma dobrą osobowość, ale obaj są świetnymi bramkarzami. Zdecydowałem się z moim sztabem na Wojtka, to jest klucz, nic więcej. W przeszłości Inaki wykonał dobrą pracę, ale teraz podejmuję taką decyzję. Ja zawsze patrzę na zespół i tak działamy.


Szczęsny wpuszcza dwa gole, a teza Flicka jest już nieaktualna
Szczęsny zagrał w trzecim meczu z rzędu, szóstym w tym miesiącu. To paradoks, iż w poprzednich, gdy popełniał błędy, Barcelona za każdym razem wygrywała, a tym razem, gdy akurat Szczęsny uniknął wpadek i przez cały mecz emanował spokojem, skończyło się tylko remisem. Polak wpuścił dwie bramki. Przy obu strzałach kilka jednak mógł zrobić. Uderzenie Edersona z 67. minuty było perfekcyjne – Brazylijczyk tuż przed polem karnym w efektowny sposób minął Gaviego i po chwili – już bez żadnej przeszkody przed sobą – uderzył przy samym słupku, wystarczająco precyzyjnie i mocno. Szczęsny rzucił się w kierunku piłki, ale nie zdołał jej odbić. Z kolei druga bramka Atalanty wzięła się z doskonałego dośrodkowania Martena de Roona do Mario Pasalicia. Chorwat był zupełnie niepilnowany, dobrze przyjął piłkę, a wracający Jules Kounde nie zdołał go zatrzymać. Był już w polu bramkowym, miał mało miejsca, ale zdołał trącić piłkę i trafić między nogami wyskakującego z bramki Szczęsnego. Trudno mówić jednak o winie bramkarza. To obrońcy wcześniej pokpili sprawę i upilnowali Pasalicia.


Teza Flicka wygłoszona po niedzielnym meczu z Valencią, iż Szczęsny broni również dlatego, iż Barcelona z nim w bramce zawsze wygrywa, jest już nieaktualna. Remis 2:2 sprawił, iż zakończyła fazę ligową na drugim miejscu, awansowała bezpośrednio do 1/8 finału i wywalczyła rozstawienie.
Idź do oryginalnego materiału