Novak Djoković do tegorocznego Australian Open podchodził jako dopiero siódmy tenisista świata, ale dziesięciokrotny mistrz tej imprezy zawsze jest wymieniany w wąskim gronie faworytów do ostatecznego triumfu. Zmagania w Melbourne zaczął dość przeciętnie, albowiem w dwóch pierwszych rundach niespodziewanie tracił sety z zawodnikami sklasyfikowanymi poza pierwszą setką - Amerykaninem Nisheshem Basavareddym (107. ATP) oraz z Portugalczykiem Jaime Farią (125. ATP).
REKLAMA
Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef
Burza po zachowaniu Djokovicia na AO. Dyrektor turnieju natychmiast zareagował
Pierwszym poważnym testem dla 37-latka miał być Czech Tomas Machac (25. ATP), ale Djoković zaprezentował się dużo lepiej, niż w poprzednich starciach. Pewnie i łatwo ograł młodszego rywala 6:1, 6:4, 6:4. W czwartej rundzie czekał go pojedynek z kolejnym Czechem. Tym razem był to Jiri Lehecka (29. ATP). To zawodnik, który w tym roku jeszcze nie przegrał, albowiem przed Australian Open sięgnął po tytuł w Brisbane.
Jednak i 29. zawodnik świata nie znalazł sposobu na Serba. Tenisista z Belgradu potrzebował po jednym przełamaniu w pierwszym oraz drugim secie, aby wygrać 6:3, 6:4. Najtrudniejsza okazała się trzecia partia. W niej Djoković gwałtownie wyszedł na prowadzenie z breakiem, ale Lehecka po raz pierwszym zdołał odpowiedzieć. Ostatecznie doszło do tie-breaka. W nim 24-krotny mistrz wielkoszlemowy dopełnił formalności. Wygrał 6:3, 6:4, 7:6(4) w dwie godziny i 41 minut.
Spotkanie potoczyło się bez większej historii, ale Djoković postanowił dodać nieco pikanterii. Tradycyjnie na zakończenie miał odbyć się wywiad, jednakże Serb chwycił za mikrofon i nie czekając na pytania, sam podziękował kibicom za wsparcie. Była to jedynie kurtuazyjna króciutka wypowiedź trwająca osiem sekund. Na początku otrzymał brawa, ale nie obyło się także bez buczenia ze strony fanów. Djoković rozdał jeszcze parę autografów i wyszedł.
Czym było podyktowane takowe zachowanie Novaka Djokovicia? Pierwotnie wydawało się, iż powodem była postawa części kibiców, choć Serb nie wydawał się przesadnie zirytowany na ich reakcje w trakcie spotkania. W mediach społecznościowych spekulowano natomiast, iż to wyraz sprzeciwu wobec zachowania dziennikarza australijskiej telewizji Channel9. Tenisista potwierdził to na konferencji prasowej.
- Chciałbym wyjaśnić, dlaczego nie przeprowadzono wywiadu na korcie... Kilka dni temu słynny dziennikarz sportowy, który pracuje dla oficjalnego nadawcy Channel Nine tutaj w Australii, wyśmiał serbskich fanów, a także wygłosił obraźliwe i wulgarne komentarze pod moim adresem. Od tego czasu nie zdecydował się na żadne publiczne przeprosiny, podobnie jak Nine. Ponieważ są oficjalnymi nadawcami, zdecydowałem się nie udzielać wywiadów dla Channel Nine. Nie mam nic przeciwko Jimowi Courierowi ani australijskiej publiczności. Niestety, zdecydowałem się powiedzieć coś tłumowi, ale najwyraźniej nie był to czas i sytuacja, aby wyjaśniać, co robię teraz. Pozostawiam Nine zajęcie się tą sprawą w sposób, jaki uznają za stosowny - wyjaśnił Djoković. Dziennikarz Tony Jones dwa dni temu zakpił na antenie z serbskich fanów tenisisty.
Kamery ukazały, iż 37-latek po całym zamieszaniu uciął sobie jeszcze krótką rozmowę z Craigiem Tileyem, dyrektorem Australian Open. Można domyśleć się, iż dotyczyła ona właśnie zachowania Djokovicia. - Powiedziałem mu, iż jeżeli chcą mnie ukarać grzywną za nieudzielenie wywiadu na korcie, to w porządku. Zaakceptuję to, ponieważ uważam, iż to coś, co trzeba zrobić. To wszystko - dodał Serb.
Natomiast wracając do spraw sportowych - w ćwierćfinale Australian Open czeka nas wielki hit, albowiem Novak Djoković zmierzy się z Carlosem Alcarazem. To spotkanie rozegrane zostanie we wtorek.