Rewolucja w reprezentacji Polski. Oto "lista Probierza". Zaskoczył wszystkich

3 godzin temu
Zdjęcie: AG/ graf M. Kondrusik


Z piłkarzy, których jako selekcjoner po raz pierwszy na zgrupowaniu gościł Michał Probierz, można złożyć całą jedenastkę i to z rezerwami. Połowa z debiutantów to gracze Ekstraklasy. Tymi na razie trudno się mocniej zachwycić. Czy zatem liczne powołania dla nich to akcja lekko na pokaz? Czy jednak realizacja przyszłościowej strategii i wysłanie ważnego sygnału?
Przeświadczenie o tym, iż selekcjoner reprezentacji Polski jest odcięty od ekstraklasy, rosło w nas przez lata. Sousa zresztą nie ukrywał, iż polskiej ligi nie oglądał, bo słabe wrażenie robił na nim jej poziom. Oficjalnie tłumaczył, iż kadrowicze grają za granicami, więc to na nich się skupia. Polską piłkę monitorowali mu asystenci. Przy bardziej skorym do odkurzania znanych już nazwisk Fernando Santosie (bo za jego "ekstrawagancję" można było uznać powołanie dla Bena Ledermana) rosło wrażenie, iż kadra jest trochę skostniała i "zagraniczna". Zdarzały się zgrupowania, gdzie z rodzimej ligi nie było żadnego gracza.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki: Zgadzam się ze Szczęsnym. Tak nie może być


16 debiutantów na rok
Ale reprezentację trzeba było przebudować. Jej starzy bohaterowie już tak nie błyszczeli, a nowych nie było widać. Z kadrą żegnali się kolejni kluczowi zawodnicy, a zmiana pokoleniowa wydawała się (a może dalej wydaje) trudną sprawą. Winda wożąca graczy z kadry młodzieżowej do seniorskiej od dawien dawna zacinała się tuż za piętrem oznaczonym hasłem "U21". Naprawić tę sytuację starał się Czesław Michniewicz, a teraz stara się Probierz, który zresztą dostał od prezesa PZPN zadanie, by przebudować reprezentację i wpuścić do niej trochę świeżej krwi. W tym zadaniu dawna funkcja Probierza, czyli praca z reprezentacją młodzieżową, bardzo pomaga. Znajomość polskiej Ekstraklasy też, choć jak pokazują liczby i ostatnie przykłady, trudno na razie uznać, iż gracze z rodzimych rozgrywek są dla tej kadry ważni. Oni są po prostu częściej do niej powoływani.
Ten rok, który właśnie minął Probierzowi w kadrze, plus kolejne już szóste powołania, tym razem na październikowe mecze Ligi Narodów z Portugalią i Chorwacją, są dobrą okazją, by tym nowym, oryginalnym i często autorskim wyborom selekcjonera przyjrzeć się całościowo i zrobić listę debiutantów, sprawdzając, jak im poszło.


Od razu dodajmy, iż w zestawieniu nie liczymy czwartych bramkarzy, powoływanych na kadrę, głównie do treningu dla pierwszej trójki. Oczywiście docenić trzeba, iż Probierz daje szansę na posmakowanie reprezentacji naszym golkiperom choćby z Lecha czy choćby Puszczy, ale na kadrze nazwiska takie jak Bartosz Mrozek czy Oliwier Zych lub Mateusz Kochalski, to nagroda za dobre pokazanie się w lidze i szansa na łapanie doświadczenia - przy mocnej zagranicznej konkurencji nic więcej.
Według naszych wyliczeń selekcjoner w ciągu roku zaprosił na zgrupowanie 16 debiutantów. Za takich uznajemy przede wszystkim piłkarzy, którzy dotychczas na kadrze nie gościli (zupełni debiutanci), lub takich, którzy mieli jedno powołanie przed Probierzem, ale nie zagrali żadnego meczu. Lista znajduje się poniżej, jeżeli o kimś zapomnieliśmy, liczymy na przypomnienie w komentarzach. Z tych 16 nazwisk większość, bo 13 graczy zaproszenie na kadrę dostało po raz pierwszy, a dwójka - Jakub Piotrowski i Marcin Bułka byli wcześniej powołani tylko raz, ale szansy na grę nie mieli. W dodatku Bułka był u Santosa na kadrę zaproszony awaryjnie, a u Piotrowskiego po pierwszym powołaniu przez Michniewicza przez rok nie działo się w kontekście kadry nic.


Ekstraklasowicze na ławki i trybuny, a rządzą zagraniczni
Pomijając tę dwójkę, przy pierwszych powołaniach Probierza było jeszcze czterech zupełnych debiutantów, czyli takich, którzy na zgrupowanie przyjechali pierwszy raz, to Patryk Dziczek, Filip Marchwiński, Patryk Peda i Bartłomiej Wdowik. Obok odważnych wyborów selekcjonera było trochę dyskusji. Peda był zawodnikiem Spal z trzeciego poziomu rozgrywkowego we Włoszech. Dziczek kiedyś znalazł się w szerokiej, 50-osobowej kadrze przed katarskim mundialem Michniewicza, ale na tej szerokiej liście się skończyło, na zgrupowaniu nie był. Był za to razem z Marchwińskim i Wdowikiem wyróżniającymi się graczami Ekstraklasy.


Debiutanci Probierza K.S/grafa. M.K


I tu na chwilę można się zatrzymać. Przez ten rok wśród nowych twarzy w biało-czerwonej kadrze połowę stanowili gracze z Ekstraklasy, z których większości zresztą już w polskiej lidze nie ma (Marchwiński, Wdowik, Marczuk). Tych ekstraklasowych wówczas graczy w kadrowym kontekście łączy jeszcze jedna rzecz. Wśród debiutantów Probierza, to właśnie grający w polskiej lidze mieli najmniej minut na kadrowym koncie (Marchwiński 22 min, Wdowik 12 min), lub brak występu (Marczuk). Gołym okiem widać, iż debiutujący piłkarze z zagranicy tych minut nabili więcej. Dodatkowo tak się też złożyło, iż to z "zagranicznych" debiutantów kadra ma już teraz największe profity. Z dziewięciu graczy, których selekcjoner widział w akcji podczas kadrowych meczów, dwa nazwisko gwałtownie zyskały ogólne uznanie. To Jakub Piotrowski z Łudogorca, który zagrał w 10 z 13 meczów u Probierza i Kacper Urbański z Bolonii, który jako 19-latek stał się tegorocznym objawieniem kadry. Pojechał zresztą na Euro, gdzie zagrał w każdym meczu Polski, a z Francją w pełnym wymiarze czasowym.


Na liście zaproszonych na kadrę po raz pierwszy, są też piłkarze, których trudno klasyfikować. Choćby taki Adrian Benedyczak (AC Parma), który wcześniej raz powołany został przez Fernando Santosa, ale u Portugalczyka nie zagrał. Nie zagrał też u Probierza, bo ostatecznie z powodu urazu nie dojechał na zgrupowanie. Wspomniany już Marczuk za mocno atmosfery kadry też nie poczuł, bo na jego zgrupowaniu po pierwszym meczu z Estonią (który obserwował z trybun) pojechał wspomóc kadrę U-21. Jakub Kałuziński, pomocnik tureckiego Antalyasporu, do kadry Probierza dołączył raz w trybie awaryjnym. Zagrał w meczu towarzyskim z Ukrainą, mniej niż pół godziny. Na Euro nie pojechał, w kadrze seniorskiej nie ma go do dziś.


Jednak warto zaznaczyć, iż wspomniany Peda, Łęgowski, Marchwiński, czy Kałuziński z orbity reprezentacyjnej nie wypadli. Wszyscy dostali teraz powołanie od Adama Majewskiego i będą pomagać kadrze U21. jeżeli od kilku lat narzekaliśmy, iż winda wożąca graczy między kadrą młodzieżową i pierwszą drużyną kursów ma mało, to być może teraz będzie częściej jeździła i to w dwie strony, tak by zawodnicy przede wszystkim grali, ale też wiedzieli, co jest na wyższym piętrze.
Nowi na pokaz, czy słuszna strategia?
Powoływanie szczególnie ostatnio sporej liczby zawodników z Ekstraklasy ma też inny wymiar. Choć nie przekłada się to na razie na grę w tej reprezentacji, to jest rodzajem nagrodzenia, mobilizacji i konkretnej informacji dla zawodników: tu wszystko jest możliwe. Jest też pewnym dodaniem mocy i rozpoznawalności. W dniu powołania na zgrupowanie Mateusza Kowalczyka z GKS-u Katowice jednym z najczęściej wpisywanych haseł w wyszukiwarkę internetową było "kim jest Mateusz Kowalczyk?", a temat nowych nazwisk chętnie podejmują też wszystkie media. Czasem tak jak przy Michaelu Ameyawie, klaszczą, dodając, iż zawodnik Rakowa zasłużył na treningi z kadrą, a czasem jak przy Maxi Oyedele śmieją, iż do powołania wystarczy 100 minut w koszulce Legii Warszawa. Wśród nowych omawianych nazwisk jest też Mateusz Skrzypczak, środkowy obrońca Jagiellonii, więc grupa kolejnych potencjalnych debiutantów w najbliższych meczach robi się spora.
Czy to jednak aby nie nazwiska, tylko "na pokaz", o których wiele będzie się mówiło w kontekście powołań, a potem ci gracze obejrzą mecze kadry z trybun? Czy jednak strategia doceniania ekstraklasowych sportowców powołaniami, zaprocentuje nowymi Urbańskimi? Przecież Liga Narodów miała być rodzajem poligonu doświadczalnego i stworzeniem nowej wersji reprezentacji gotowej na eliminacje mistrzostw świata, znalezieniem jej filarów. Czy to się uda? Problem z odpowiedzią na to pytanie jest taki, iż tę odpowiedź trzeba trochę poczekać.
Idź do oryginalnego materiału