Armand Duplantis na ten sezon zimowy wyznaczył sobie tylko cztery starty - zakończył go mistrzostwami świata w Nankinie. I tu nie było pytania, czy genialny Szwed zgarnie kolejne złoto, bo tego mogła go pozbawić chyba tylko kontuzja. Pytanie brzmiało, czy po raz 12 w karierze, a drugi w tym roku, pobije rekord świata. Nie pobił, choćby nie spróbował. Bo wcześniej musiał stawić czoła Emanuilowi Karalisowi, który pobił rekord Grecji (6.05 m). A Mondo odpowiedział. I skończył na 6.15 m.