- To nieosiągalny poziom dla Rebeki Sramkovej - ocenił w pewnym momencie Dawid Celt, który komentował w Eurosporcie mecz Igi Świątek. Kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Billie Jean King i wszyscy inni oglądający to spotkanie widzieli - ogień był w uderzeniach tylko jednej z tych tenisistek. Drugiej nie pomógł choćby stale towarzyszący jej talizman.
REKLAMA
Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek nie mogła grać? "W tenisie są równi i równiejsi"
Chwila strachu w meczu Świątek. Liczby bezlitosne dla Sramkovej
Piąty gem drugiego seta, Świątek serwowała, a lecąca z dużą prędkością po returnie Sramkovej piłka o centymetry minęła głowę sędzi stołkowej Raluki Andrei. Rumunka zaskoczona odchyliła się zaraz potem, a Słowaczka, która miała problem z zachowaniem równowagi po odebraniu tego podania rywalki, zerknęła przestraszona na rozjemczynię meczu. Na szczęście skończyło się tylko na strachu i obie po chwili uśmiechnęły się, a 49. tenisistka świata w przepraszającym geście wyciągnęła w górę rękę. Komentator anglojęzycznej transmisji w Eurosporcie zażartował wówczas, iż Sramkova obudziła tym zagraniem Andrei, bo mecz z racji swojej jednostronności był po prostu nudny.
Słowaczka, która poprzedni sezon zaczęła poza Top100 (znaczną poprawę notowań zapewniło jej wygranie turnieju w Hua Hin i występ w dwóch finałach imprez WTA), ma na koncie dwa zwycięstwa nad rywalkami z czołowej "20" światowej listy. Ale z będącą wiceliderką tego zestawienia Świątek nie miała szans. Ta ostatnia grała bardzo pewnie gwałtownie dopisywała na swoje konto kolejne gemy. Trafiała też efektownie w linię, a Sramkova zakrywała dłonią twarz, gdy piłka po jej zagraniach minimalnie mijała pole gry. Potem coraz bardziej frustrowała się też kolejnymi straconymi punktami.
Nie tylko gwałtownie rosła przewaga Polki, ale też piłka po jej uderzeniach latała znacznie szybciej niż w przypadku jej przeciwniczki. Średnio pierwsze podanie faworytki osiągało prędkość 170 km/h, a u Słowaczki 159 km/h. Przy drugim podaniu różnica również wynosiła 11 km/h (136 i 125). Nieraz wymiany kończyły się w momencie, kiedy była liderka listy WTA przyśpieszała, a jej przeciwniczka nie była w stanie sięgnąć piłki.
Skalę dominacji zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych pokazują też inne statystyki. Zdobyła łącznie 49 punktów, miała 16 uderzeń wygrywających i 14 niewymuszonych błędów. Po stronie 28-latki z Bratysławy, która nigdy wcześniej nie przeszła pierwszej rundy w Wielkim Szlemie, było ich - odpowiednio - 26, 3 i 26.
Wymowna reakcja Sramkovej. 27 razy 6:0 i imponujące 22-2 u Świątek
Świątek w czwartek szła jak burza i nie było wielkim zaskoczeniem, iż pierwszego seta wygrała bez straty gema. Jak podał będący specem od mediów społecznościowych w tematyce tenisowej Bastien Fachan, 23-latka po raz 27. w karierze zwyciężyła 6:0 w Wielkim Szlemie. W Australian Open dokonała tego po raz trzeci, wyrównując statystykę z Wimbledonu, a najwięcej razy - 14 - była tak bezlitosna dla przeciwniczek podczas Roland Garros (w US Open zwyciężała tak zdecydowanie siedmiokrotnie).
Sramkovej, która w przeszłości nieraz musiała pauzować z powodu kłopotów zdrowotnych, zawsze wozi ze sobą na turnieje maskotkę wilka. Opowiadała kiedyś, iż to jej talizman, który symbolizuje wielką waleczność. Nie była jednak w stanie się mocniej przeciwstawić Świątek. Sama miała świadomość, jak bardzo odstaje poziomem od rywalki. Dlatego też, gdy w 36. minucie meczu wygrała pierwszego gema (przy wyniku 0:6, 0:1), to cieszyła się euforycznie, a ta euforia prawdopodobnie mieszała się z ulgą, iż nie zostanie odesłana do domu na rowerze, jak w żargonie tenisowym określa się przegraną 0:6, 0:6. Publiczność w Melbourne również to odnotowała, nagradzając Słowaczkę głośnymi brawami.
Sramkovej musiały na koniec wystarczyć brawa za zapisanie na swoim koncie dwóch gemów. A Polka mogła dodatkowo świętować wyśrubowanie bilansu meczów drugiej rundy w Wielkim Szlemie do bardzo efektownego 22-2. W meczach otwarcia ma zaś statystykę 23-1.