W kobiecej Ekstralidze o mistrzostwo Polski walczy co sezon 12 drużyn, ale w całym kraju są 4202 kluby, w których kobiety trenują piłkę nożną. Tak przynajmniej wynika z mapy umieszczonej na stronie PZPN. Zaznaczono na niej zarówno największe ośrodki w kraju, jak i klubiki, w których dziewczynki ćwiczą z chłopcami, bo nie dało się utworzyć dla nich oddzielnej sekcji.
REKLAMA
Zobacz wideo "Najciekawsze walne w moim życiu" Nowi wiceprezesi PZPN
PZPN proponuje bajkę
- Wciąż borykamy się ze stereotypem, iż futbol to męski sport. Przełamujemy bariery społeczne i pokazujemy, iż w piłkę mogą i grają też kobiety oraz dziewczynki - mówi Sport.pl Marcin Kasprowicz, trener żeńskiej reprezentacji Polski do lat 19.
PZPN od kilku lat na różne sposoby stara się promować kobiecy futbol i przyciągnąć nowe twarze, które wzbogacą bazę szkoleniową. Jest to część inicjatywy władz międzynarodowych federacji - FIFA i UEFA. Ta ostatnia wprowadziła m.in. program Playmakers. W Polsce realizowany jest w ten sposób, iż dziewczynki w wieku 5-8 lat mogą się zgłosić do klubów i akademii na 10 darmowych zajęć, podczas których wykorzystywane są motywy z bajek Disneya. Propozycje bajek organizatorzy zajęć otrzymują od PZPN.
- To taka zachęta dla dziewczynek. Treningi ogólnorozwojowe, z elementami piłki nożnej. Kiedyś przychodziło ich pięć, a teraz jest 15. Rodzice też są coraz bardziej świadomi. Wiedzą, iż kobieca piłka w ogóle w Polsce jest i iż się rozwija - zapewnia Sport.pl Karolina Dec, koordynatorka sekcji piłki nożnej dziewcząt oraz trenerka drużyn U-18 i U-9 w katowickiej "Młodej GieKSie".
W akademiach piłkarskich w wybranych miesiącach oferowany jest także darmowy udział w treningach, by zachęcić do regularnego uczestnictwa. zwykle to czerwiec lub wrzesień, kiedy zapadają decyzje o wyborze i opłacaniu dodatkowych zajęć dla dzieci.
W środowisku kobiecej piłki słyszę, iż nie byłoby aż tak dużego jaki jest w tej chwili wyboru lokalizacji dla młodych miłośniczek futbolu, gdyby nie wprowadzony w 2019 roku Program Certyfikacji PZPN dla szkółek piłkarskich. O certyfikat można się było ubiegać na jednym z trzech poziomów (brązowy, srebrny, złoty), a warunkiem jest szkolenie dzieci w co najmniej jednej kategorii wiekowej z przedziału U6 - U13 nie krócej niż przez dwa pełne sezony. Dołączenie grupy dziewczęcej nie tylko podnosiło prestiż ośrodka, ale też gwarantowało dodatkowe pieniądze, bo w projekt zaangażował się m.in. polski rząd.
Kobiece sekcje w niektórych szkółkach powstały już 10 lat temu, a inne np. 12 miesięcy temu. Większość stopniowo jest rozbudowywana. "Młodą GieKSę" założono w 2014 r., a trzy lata później dodano pierwszą kobiecą grupę. Jak wspomina Dec, początkowe dwa lata były wyzwaniem, a dużą pomocą i bodźcem do rozwoju okazały się różne inicjatywy i projekty dotyczące żeńskiego futbolu. w tej chwili katowicki ośrodek ma w jego ramach pełną strukturę - od skrzatek do seniorek i łącznie około 130 zawodniczek. Średnio grupa liczy 25 zawodniczek, ale to zależy od obfitości danego rocznika i zainteresowania piłką nożną wśród jego przedstawicielek.
- Największa rotacja w ciągu roku odbywa się w grupie U-9, bo dziewczynki po prostu przychodzą, sprawdzają, czy piłka nożna je zaciekawi, czy się w niej odnajdą. Bywa, iż wybierają potem inne zajęcia, w tym inne sporty drużynowe, a do nas trafiają kolejne małe zawodniczki - relacjonuje Dec.
Dodaje, iż skład grupy U-18 zależy od polityki ośrodka, która nieraz wynika z wielkości budżetu. Niektórzy pozyskują tylko najlepsze zawodniczki, reprezentantki kraju, a inni przyjmują wszystkie, bo mierzą nie tylko w skauting, ale i w szkolenie.
- My jesteśmy trochę taką mieszanką. Mamy swoje wychowanki, ale takich, które zaczynały od początku, a teraz powoli wchodzą w piłkę seniorską/późnomłodzieżową, jest może ze trzy lub cztery - wskazuje była piłkarka. GKS jest w tej chwili mistrzem Polski seniorek.
"Strzeliłam dwie albo trzy bramki i chłopcy się zdenerwowali"
Dziewczęce grupy - w przeciwieństwie do chłopięcych - składają się zwykle z przedstawicielek nie jednego, a dwóch lub trzech roczników. W ośrodkach w mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma wydzielonej grupy kobiecej, chętne do gry trafiają do grup z chłopcami. PZPN wprowadził tu jednak granicę wiekową, która wynosi 15 lat. Bywa też tak, iż do kolegów dołączają dziewczynki wyróżniające się w swojej grupie.
- Dziewczyny na tym korzystają, bo trafiają do wymagającego środowiska, jakie stwarzają chłopcy i nabywają dzięki temu umiejętności techniczno-taktycznych na wysokim poziomie - argumentuje Kasprowicz.
Wiele czołowych polskich piłkarek i dawnych kadrowiczek miało przerobić ten wariant na własnej skórze. Mój rozmówca zaznacza jednak od razu, iż trzeba dbać o to, aby piłkarka trafiła do grupy z chłopcami o zbliżonych umiejętnościach i warunkach fizycznych. jeżeli różnica będzie zbyt duża, to manewr - zamiast zadziałać rozwojowo i mobilizująco - może raczej zniechęcić. Sami młodzi zawodnicy także mogą się okazać wsparciem dla koleżanek, ale nie zawsze tak jest.
- Miałam takie epizody, iż przez dwa, trzy miesiące grałam z chłopakami. Ja, niestety, psychicznie nie dałam rady. Pojechałam na mecz, trener mnie wstawił do pierwszego składu, strzeliłam dwie albo trzy bramki i chłopcy się zdenerwowali, iż ich kumpel nie zagrał. Zaczęli mnie przezywać, dokuczać mi i nie chciałam być w takim środowisku. Fajnie mi się tam grało, treningi były bardziej intensywne, ale ci chłopcy nie pozwolili mi na kontynuację. Myślę, iż dziś trenerzy są bardziej świadomi, zwracają na takie rzeczy uwagę i pokazują chłopcom, iż dołączenie dziewczynki to nie jest zło konieczne, tylko pomoc drużynie. I ci też inaczej ją wtedy odbierają - mówi Sport.pl Patrycja Balcerzak, była reprezentantka Polski, a dziś grająca II trenerka UKS SMS Łódź.
Przywołuje jeszcze inny aspekt dotyczący wpływu chłopców, i to niekoniecznie tych grających w piłkę. Odnosi się ogółem do odbioru społecznego trenujących dziewczynek.
- o ile dla 9-,10-latka jest normalne, iż dziewczynka też gra w piłkę i gra dobrze, jest fajnie wyszkolona technicznie, to on za kilka lat zachowa to wspomnienie i też tak będzie do tego podchodził. Nie będzie tej dziewczynki teraz lub w przyszłości wyśmiewał czy podważał jej umiejętności. A takie 15-,16-letnie dziewczynki są wrażliwe i jak usłyszą, iż chłopiec, który im się podoba, mówi o nich np. "piłkara" czy "babochłop", to nie chcą potem dalej grać. Mimo iż są dobre i mają talent. Na szczęście takich zachowań wśród chłopców jest coraz mniej - podkreśla.
Kurs trenerski to nie wszystko. "Nie oszukujmy się"
W rozmowach z osobami ze środowiska pojawia się także wątek wpływu słów rodziców ("Nie graj w piłkę, bo będziesz miała krzywe nogi") oraz trenerów. Balcerzak zaznacza, iż sama zna szkoleniowców, którzy mają dobre podejście do piłkarek, ale nie jest to reguła.
- Ja, niestety, jako dorastająca zawodniczka nie czułam się rozumiana jako kobieta. Pojawia się wtedy problem z ciałem, z cielesnością, organizm dojrzewa. Miałam wtedy trenerów-mężczyzn, którzy bardzo krytykowali. To były bardzo niemiłe komentarze pod adresem kobiet: iż tu coś za dużo, tam za mało, a to ma taki kształt. Może to miał być żart, ale to nie były miłe zaczepki. Teraz jednak bardziej zwraca się uwagę na język, bardzo dużo się mówi o psychologii i o tym, jak się powinno rozmawiać z kobietami. U szkoleniowców ze starszego pokolenia z tym wyczuciem jest słabo, ale widzę, iż trenerzy młodszej generacji odrabiają tę lekcję - podsumowuje grająca trenerka.
Temat szkoleniowców jest znacznie szerszy. Bo o ile kurs trenerski jest ten sam dla pracujących z kobietami i mężczyznami, to Nina Patalon także zwraca uwagę na istotne różnice.
- To są po prostu różne grupy. Mają oczywiście wspólne mianowniki: poczucie akceptacji czy możliwość wyrażenia siebie. Ale już na przykład pod względem sposobu zarządzania emocjami czy postrzegania świata, to nie oszukujmy się i nie mówmy, iż kobiety i mężczyźni są pod tym względem dokładnie tacy sami. W socjologii to tak nie wygląda - przekonuje w rozmowie ze Sport.pl selekcjonerka reprezentacji Polski kobiet.
Osoby pracujące z młodymi piłkarkami zwracają uwagę, iż często na początkowym etapie zupełnie co innego jest priorytetem u przedstawicieli obu płci podczas treningów czy meczów. O ile chłopcy skupieni są na indywidualnych popisach, to dla dziewczynek liczy się wspólnie spędzony czas z koleżankami z drużyny. One też w większym stopniu potrzebują rozmowy, zrozumienia i wyjaśnienia.
- Mam czasami wrażenie, iż niektórzy trenerzy czy trenerki boją się rozmawiać z zawodniczkami. Albo iż wielu z nich myśli, iż ta rozmowa jest niepotrzebna - słyszę od jednej z osób z grona szkoleniowców.
Trenerzy na przeczekanie. Męska okręgówka lepsza dla sponsorów od kobiecej ekstraklasy?
Są też inne zagadnienia dotyczące trenerów w kobiecym futbolu. Są w tym gronie pasjonaci od lat pracujący z zawodniczkami, ale często dochodzi też do zmian, bo niektórzy szkoleniowcy traktują tę pracę jako etap przejściowy i kiedy dostają lepszą ofertę - np. z męskiej piłki - to od razu z niej korzystają. W pracy z kobietami niektórzy korzystają ze schematów wyniesionych z pracy z mężczyznami i dopiero stopniowo uczą się, na co zwrócić uwagę przy żeńskiej drużynie.
To nie wszystko. Dec zwraca uwagę, iż w żeńskiej piłce obserwuje się często początkowo duże skupienie na sferze techniczno-taktycznej, a zaniedbuje się trening motoryczny, który jest późno wprowadzany. To z kolei jest związane z sytuacją, nad którą ubolewa Balcerzak - brakiem chęci sponsorów do inwestowania w kobiece kluby piłkarskie i akademie. Te zwykle finansowane są głównie z dotacji rządowych, samorządowych i miejskich.
- Najczęściej jest tak, iż sponsorzy chcą przeznaczyć pieniądze na akademie chłopców albo męskie kluby. Łatwiej i przyjemniej jest zainwestować w taki klub w klasie okręgowej. Chętnie tam wyłożą 10 tysięcy miesięcznie, mimo iż niekoniecznie są tam zadowalające wyniki, aniżeli zainwestują w rozwój jakiejś sekcji kobiecej. Tego nie rozumiem. Chciałabym poznać motywację tych osób. Bo się nie opłaca? Bo to dziewczynki? Bo nic z tego nie będzie? Bo to nie jest popularne? Bo nie ma kumpli? Chciałabym się nad tym pochylić, ale nie zrozumiem tego, bo nie jestem po tej drugiej stronie - wylicza była kadrowiczka.
I dodaje, iż ograniczone zasoby finansowe mają wpływ na ograniczoną liczbę członków sztabu szkoleniowego i ich limitowany czas pracy.
- Najczęściej mamy jednego trenera na całą grupę, a podczas wizyt w męskich akademiach na każdym treningu widziałam trenera i asystenta na jedną grupę. Czasem był też do tego fizjoterapeuta na dwie grupy i trener przygotowania motorycznego. Do tego też często wspólny analityk. A w kobiecej piłce jest trener, który ogarnie sam te treningi. Fajnie by było, gdyby doszły zajęcia dotyczące motoryki, a do tego jakaś prewencja, zajęcia z psychologiem czy z dietetykiem. Bo to wszystko wpływa na zwiększenie świadomości u tych piłkarek - zaznacza.
Wojujący rodzice i psycholog na pomoc. To wtedy piłkarki najczęściej rezygnują. "Znikają"
Z obserwacji Dec zaś wynika, iż trenujące dziewczynki są tak samo narażone na presję ze strony rodziców jak ich koledzy. Bo one co prawda nie słyszą, iż mają być drugim Robertem Lewandowskim, ale dostają za to inny sygnał: "Masz być najlepsza i tyle".
- o ile taki rodzic widzi, iż jego córka się wyróżnia, ale ma otwartą głowę i słucha tego, co przekazujemy na temat rozwoju, to może być fajnym kibicem swojego dziecka. Ale nie zawsze te rozmowy są fajne. Gorzej, gdy mówimy, iż to proces i iż w dziecięcych rozgrywkach nie chodzi zawsze o wygrywanie, tylko o rozwój, a po drugiej stronie jest wciąż napór. Nieraz dzieje się wtedy dużo. Niektórzy rodzice zachowują się tak, jakby lepiej od nas wiedzieli, jak należy poprowadzić młodą zawodniczkę. Organizujemy też spotkania z psychologiem dla członków naszej akademii i rodziców, by wszystko wyjaśnić. Ale czasem po drugiej stronie jest po prostu ściana - zaznacza koordynatorka sekcji piłki nożnej dziewcząt "GieKSy".
Taka postawa rodzica może skutecznie zniechęcać dziewczynkę do dalszych treningów. Ale powody rezygnacji mogą być też inne. Na pytanie o etap, na którym najwięcej zawodniczek pasuje, Patalon przywołuje badania sprzed kilku lat, w których wskazano na przedział 13-15 lat. To czas zakończenia nauki w szkole podstawowej i podjęcia pierwszej świadomej decyzji dotyczącej dalszej przyszłości. Pozostali rozmówcy jednak wskazują późniejszy okres - 18-19 lat i granicę między etapem młodzieżowym a seniorskim w piłce.
- To wtedy zawodniczki znikają. Albo nie znajdują miejsca w klubach, albo są w klubie lub środowisku, w których ich potencjał nie jest rozwijany. To powód sportowy. Drugi jest życiowy. Powiedzmy wprost: na tym etapie bardzo ważnym czynnikiem mogą być pieniądze, wchodzi się w dorosłość, a sytuacja materialna w domach jest różna. Niektórzy muszą sami się utrzymać, a koszty życia rosną. Piłkarze już w wieku 17-18 lat potrafią zarabiać po kilka tysięcy miesięcznie. Już jako młodzieżowcy i w rezerwach I ligi mają kontrakty czy stypendia i to są pieniądze, które są czasami na poziomie najlepiej zarabiających zawodniczek Ekstraligi. Nie mam szczegółowej wiedzy co do tych zarobków, ale pamiętam, iż jak kiedyś mi podano przykładowe kwoty, to łapałam się za głowę, iż w tak młodym wieku potrafią tyle zarabiać w piłce. A zawodniczki w pewnym momencie stają przed pytaniem: "Co mi zapewni chleb?" - wskazuje Balcerzak.
Jej zdaniem około połowy zawodniczek Ekstraligi może się utrzymać i godnie żyć z pensji w klubie. Część studiuje, ma stypendium i łączy edukację z graniem, a niektóre skupiają się na nauce i rezygnują z piłki. Inne z kolei łączą grę z inną pracą zarobkową, co jest trudniejsze logistycznie, ale daje poczucie zabezpieczenia finansowego. Niektóre zawodniczki zaś kończą z piłką, jeżeli kontynuacja oznaczać musiałaby przeprowadzkę, a nie chcą opuszczać bliskich.
- Scenariusze są różne. Sytuacja u piłkarzy jest bez porównania łatwiejsza. Oni dostają takie sumy, iż rodziny podążają za nimi do nowego miasta, także poza Polską. To już jest naprawdę profesjonalizm na najwyższym poziomie, patrzy się tam kompleksowo na dobrostan piłkarza. Ważne są rodzina, relacje i zapewnienie mu komfortu pracy. U nas z tym komfortem bywa różnie - podsumowuje grająca II trenerka UKS SMS Łódź.
Ale na koniec apeluje, by się nie poddawać. W najbliższym czasie całe polskie środowisko kobiecej piłki będzie dopingować prowadzoną przez Patalon drużynę podczas debiutu w mistrzostwach Europy, a potem wróci do myślenia o tym, jak ulepszyć szkolenie i warunki funkcjonowania dla piłkarek.
- Szkolenie jest najważniejsze. Życzę sobie, bym mogła powiedzieć za 5-6 lat, iż miałam okazję trenować taką a taką zawodniczkę i iż dołożyłam swoją cegiełkę do jej rozwoju - podkreśla Balcerzak.