Prawie cała Polska chce zwolnić Probierza. Wolne żarty

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Klęska z Portugalią przelała czarę goryczy, porażka ze Szkocją dobiła zniechęconych - lud kibicowski żąda głowy Michał Probierza. Tylko iż szef Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza nie ma żadnego racjonalnego argumentu, żeby ze swojej decyzji o zatrudnieniu Probierza na posadzie selekcjonera reprezentacji Polski się wycofywać.
Jest taka nadużywana przez Jana Tomaszewskiego fraza, iż ten czy ów trener ma boską drużynę. A to dlatego, iż tylko Bóg jeden wie, jak ona zagra. W przypadku Probierza ten mało wyszukany bon mot pasuje jak ulał. Niestety. Po słabym meczu z Portugalią w Warszawie przyszedł całkiem niezły z Chorwacją. Po bardzo dobrej pierwszej połowie w Porto przyszło katastrofalne pół godziny, w których Portugalczycy strzelali Polkom gola średnio co pięć i pół minuty.

REKLAMA







Zobacz wideo



Blamaż z Portugalią? Probierz ma mnóstwo usprawiedliwień
Oczywiście, jeżeli chodzi o wyjazdowy mecz z Portugalią, Michał Probierz ma na swoją obronę mnóstwo usprawiedliwień. Drużyna mu się posypała. Zespół, który kończył mecz, był całkiem inny niż ten, który zaczynał i to nie dlatego, iż selekcjoner tak chciał. Kontuzje kluczowych obrońców zdemolowały polską defensywę wcześniej, niż zrobili to Cristiano Ronaldo i spółka. Na dodatek jeszcze Karol Świderski nie został wpisany do kadry na mecz i gdy selekcjoner chciał go wprowadzić na boisko, to mu na to arbiter techniczny Robertas Valikonis nie pozwolił. To dopełniło obrazu katastrofy.
Sport, a zwłaszcza mecze reprezentacji, to jednak domena emocji. I tutaj racjonalne argumenty, które usprawiedliwiają słabe wyniki Probierza, się nie przebijają. Kibice chcą zmiany na stanowisku selekcjonera.
Sam Probierz jest wściekły na takie głosy, co widać po jego konferencjach prasowych. Nie na to się umawiał z prezesem PZPN, Cezarym Kuleszą. Drużyna miała grać odważnie i gra odważnie, co selekcjoner podkreśla na każdym kroku. A iż graliśmy z samą czołówką Europy: Holandią, Francją, Portugalią czy Chorwacją, ryzyko, iż odważna gra zakończy się wysoką porażką, było duże.
Najgorszy selekcjoner od ponad pół wieku?
Wojciech Górski wrzucił na portal X statystyki, z których wynika, iż reprezentacja Polski traci średnio na mecz najwięcej goli od kadencji 1964-66, gdy kadrę prowadził tzw. kapitanat w składzie: Ryszard Koncewicz, Karol Krawczyk i Wiesław Motoczyński. Wtedy było to 1,67 na mecz. U Probierza to 1,56. Co ciekawe, najlepszym selekcjonerem w historii był pod tym względem Zbigniew Boniek ze średnią 0,8. Tu wypadałoby zacytować powiedzenie profesora Aarona Levensteina z USA: statystyki są jak bikini. To, co ujawniają, jest sugestywne, ale to, co ukrywają, ma najważniejsze znaczenie.



Tu akurat ukrywają, iż na wyniku kapitanatu sprzed 60 lat zaciążyło 1:6 z Włochami, na wyniku Probierza 1:5 z Portugalią, a na wyniku Bońka 0:1 z Łotwą w Warszawie.
W przypadku Koncewicza i spółki oraz "Zibiego" kompromitujące wyniki zakończyły się dymisją. I kilka tu zmienia fakt, iż w przypadku tego drugiego to on sam podjął decyzję. Jak będzie w przypadku Probierza - jeszcze nie wiadomo. O jego losie zadecydują nie głosy kibiców i krytyka dziennikarzy, ale decyzja Kuleszy. A szef związku ma tonę powodów, które każą mu selekcjonera zostawić.
Oto argumenty, dla których Kulesza nie zwolni Probierza
Po pierwsze: musiałby złamać dane słowo. Podpisał z Probierzem kontrakt do połowy 2026 roku i już dawno zapowiadał, iż moment rozliczenia nastąpi dopiero po eliminacjach mistrzostw świata 2026 r. Można powiedzieć, iż na Ligę Narodów Probierze dostał licencję na przegrywanie. To miał być czas krystalizacji drużyny na eliminacje. Oczywiście, można mieć wątpliwości czy powołanie 57 zawodników i sprawdzenie w grze 47 spełniło swoje zadanie. Dowiemy się w eliminacjach.
Po drugie: Kulesza, zwalniając Probierza, przyznałby się do błędu i to po raz trzeci z rzędu. Najpierw nie wyszło mu z Czesławem Michniewiczem, potem strzałem kulą w płot okazał się Fernando Santos. Gdyby jeszcze teraz miał zwolnić przed końcem kontraktu Probierza, skompletowałby swoisty hat-trick. Nie po to przed przeszło rokiem tłumaczył, iż wybrał najlepszego z możliwych kandydatów, żeby teraz połknąć swój własny język



Po trzecie: Kulesza nie ma kandydata, który z miejsca zastąpiłby Probierza. Oczywistym następcą byłby Marek Papszun, który o posadę po Santosie rywalizował z Probierzem. Tyle tylko, iż teraz jest on trenerem Rakowa Częstochowa, a poza tym jest wściekły na obecne kierownictwo PZPN. Uważa, iż nie miał równych szans w rywalizacji o zastąpienie Santosa z Probierzem, którego faworyzował Kulesza.
Na zwolnieniu Probierza związek straciłby gigantyczną kasę
I tu jest czwarty powód, dla którego szef PZPN raczej nie ugnie się przed głosem kibiców: znają się z Probierzem od przeszło 16 lat. I Kulesza zwyczajnie Probierza lubi. A choćby więcej - gdy go zatrudniał we wrześniu 2023, dał do zrozumienia, iż z selekcjonerem łączy go przyjaźń. Twierdził jednak, iż nie miała ona znaczenia przy jego decyzji o posadzie selekcjonera. - Odróżniłbym jednak znajomość, przyjaźń od bycia selekcjonerem. Tego nie brałem pod uwagę. Nie daje się takiej funkcji komuś tylko dlatego, iż się go zna - mówił wtedy Kulesza.
pozostało piąty powód, dla którego szef PZPN może nie zwolnić Probierza. Finansowy. Rozwiązanie kontraktu z Santosem kosztowało PZPN prawie milion złotych. Probierzowi związek też musiałby osłodzić rozstanie. Obecny selekcjoner zarabia, według nieoficjalnych danych, 200 tys. złotych miesięcznie. Gdyby teraz wyleciał roboty, mógłby zażądać wszystkich wypłat do czerwca 2026 roku. Razem 3,8 mln złotych. choćby tak bogaty związek jak PZPN miałby duże problemy, by taką kwotę przełknąć. Zwłaszcza, iż takie rozstanie z Probierzem utrudniłoby negocjacje z jego następcą. Kto by to nie był, na pewno zadbałby, by ewentualne przedwczesne rozwiązanie umowy obwarować jakimiś bolesnymi dla związku zabezpieczeniami.
Sam Kulesza argumentów za zostawieniem ma pewnie jeszcze więcej niż pięć powyższych. Krytyką kibiców może się nie przejmować. Dla niego najważniejsi są działacze związku, którzy wybiorą go na następną kadencję w 2025 r. A o to nie musi się bać. Opozycji praktycznie nie ma.



Probierz więc pewnie selekcjonerem pozostanie. Na pocieszenie dla kibiców, którzy chcieliby tu zmiany, można przytoczyć jeszcze jeden argument za jego dalszą pracą: w eliminacjach mundialu większość rywali będzie słabsza niż ci w Lidze Narodów.
Idź do oryginalnego materiału