Nick Morris w 2023 roku został zawieszony na dwa lata. Australijczyk odmówił się poddania testu antydopignowego przed meczem Birmingham Brummies, przez co został podstawiony przed komisją jako osoba złapana na stosowaniu dopingu. Żużlowiec został wówczas zawieszony na dwa lata oraz musiał uiścić odpowiednią opłatę na konto SCB. „Morra” znajdował się wówczas w szycie swojej formy. Wrócił do polskich rozgrywek, startował z powodzeniem dla Leicester Lions, a choćby myślał o jeździe w Metalkas 2. Ekstralidze.
Nie poddał się
Przede wszystkim 31-latek z Australii stanął przed trudnym wyborem. Mógł pójść tropem innych zawodników i zakończyć przygodę z żużlem albo przyjąć wyrok i wrócić do jazdy. Nick Morris wybrał tą drugą opcję, a choćby nie potraktował zawieszania jako końca kariery. W rozmowie ze Speedway Starem przyznał, iż zadziałało to na niego jak motywacja.
– Nawet nie myślałem, iż to jest koniec – zaczął. – Takie sytuacje w życiu się zdarzają, a ja wykorzystałem to jako motywacje. Nie wiem jak to opisać, naprawdę. Czułem, iż to po prostu tymczasowa zmiana kierunku – odpocząć i wrócić do jazdy. Oczywiście mogłem liczyć na wsparcie bliskich mi osób i jestem za im wdzięczy.
Dobrze, iż wrócił wcześniej
Niewiele po upłynięciu zawieszenia, Berwick Bandits ogłosili angaż Nicka Morrisa. Australijczyk miał za zadanie pomóc drużynie w drugiej części sezonu, a ponadto rozprostować kości przed powrotem do Rowe Motor Oil Premiership. Pierwszy mecz nie poszedł po jego myśli, ale z biegiem czasu „Morra” przypominał sobie tajniki jazdy na motocyklu. Sezon zakończył poważnym upadkiem w meczu z Leicester Lions, po którym doznał wstrząsu mózgu. Jak sam przyznaje, nie spodziewał się lepszych wyników po tak długim czasie.
– Nie mam na co narzekać. Mówiąc szczerze to choćby spodziewałem się, iż to tak będzie wyglądać – przyznaje. – Jechałem tak, jak sobie to wyobrażałem. Myślę, iż moja praca w tym roku to było się przystosować i przygotować na sezon 2026.
Morris powtarza jednak, iż bardzo ciężko byłoby mu powrócić w okresie 2026. Gdyby nie to wcześniejsze przetarcie w połowie tegorocznych rozgrywek, były żużlowiec Leicester Lions miałby trudności z przystosowaniem się na nowo do sportu. Ponadto nie otrzymałby tak dużej pomocy od środowiska jak teraz.
– Naprawdę ciężko byłoby mi wrócić na początku przyszłego roku. Nie otrzymałbym tyle pomocy, ile dostałem w tym sezonie. Mam tu na myśli sprzęt i kilka innych rzeczy. Momentalnie przyleciałem i od razu mogłem się ścigać. To było dla mnie spore ułatwienie, którego bym nie dostał na początku przyszłego roku. Drużyny chcą być jak najbardziej mocne, więc wtedy potrzebują zawodników na teraz – tłumaczy.
Pracował jako listonosz
W przerwie od ścigania, Nick Morris musiał się podjąć pracy zarobkowej. Na całe szczęście, w rodzimym kraju rozpoczął działalność jako listonosz. Teraz również wróci do zawodu, ponieważ ma zamiar zarobić odpowiednią kwotę na jazdę w sporcie. Taki plan przynajmniej ma trwać do Świąt Bożego Narodzenia.
– Pracowałem dla Australia Post przed moim powrotem i mam zamiar do tego wrócić. Jest to spore zajęcie, bo muszę rozwieźć pocztę od 200 do 400 domów codziennie, ale mam zamiar to robić do świąt. Jednak skupiam się potem na żużlu i mam zamiar przejechać kilka turniejów – podkreśla.
Nick Morris











