Polski 19-latek błysnął w Europie! Co za gra. Probierz już zaciera ręce

1 dzień temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Brawo! Betis pokonany! Zasłużenie, bez grama przypadku, pewnie choćby za nisko! W najważniejszym momencie zobaczyliśmy najlepszą wersję Legii Warszawa, a zwycięstwo 1:0 nie oddaje przewagi, którą miała. Zadowolony będzie też selekcjoner Michał Probierz.
Ruben Vinagre dośrodkował w pole karne i nagle przed bramkarzem Betisu wyrosło trzech zawodników Legii Warszawa. Piłka spadła prosto na głowę Steve’a Kapuadiego, ale gdyby wylądowała metr dalej, strzał oddałby Tomas Pekhart. Wylądowałby jeszcze dalej, a uderzyłby Paweł Wszołek. Tak doskonałe było rozegranie tego rzutu rożnego i tak niewytłumaczalna była bierność rywali. Stanęli jak wryci. Później jeszcze w wielu fragmentach meczu piłkarze Legii byli znacznie bardziej zdeterminowani i ambitni.


REKLAMA


Zobacz wideo Ekstraklasa rośnie w siłę! Ponad miliard złotych przychodów


Ale zwycięstwa Legii nie można sprawdzić tylko do gry z zaciśniętymi zębami i pianą na ustach. Była bardziej zdeterminowana, ale też miała na ten mecz plan - jak bronić, jak atakować i jak rozgrywać stałe fragmenty gry. Była szczelna, stwarzała zagrożenie po sprawnych kontratakach i swobodniej niż w ostatnich tygodniach rozgrywała ataki pozycyjne. Wreszcie Goncalo Feio nie będzie musiał opowiadać, jak miała zagrać Legia. Wystarczy, iż włączy ten mecz, a jego pomysł uda się dostrzec w niemal każdym fragmencie gry.


Maxi Oyedele błyszczał w środku. "To tym bardziej imponujące"
Pierwszy raz od 53 lat polski zespół pokonał drużynę z Hiszpanii. I nie musiał murować bramki, nie walczył o przetrwanie, nie szukał ratunku u bramkarza, nie można choćby powiedzieć, by Legii Warszawa sprzyjało tego wieczoru szczęście. Wręcz przeciwnie - gdyby miała go trochę więcej, to Ryoya Morishita wślizgiem wbiłby piłkę do bramki, a nie trafił tuż obok, a strzału Rafała Augustyniaka nie odbiłby w ostatniej chwili Adrian, bramkarz Betisu.
Akurat w najważniejszym meczu - pierwszym w Lidze Konferencji Europy, przeciwko teoretycznie najbardziej wymagającemu rywalowi - rozbita i bezbarwna w ostatnich tygodniach Legia zagrała najlepszy mecz. Dawno (może nigdy?) tak solidnie nie wyglądała para Steve Kapuadi i Radovan Pankov. W środku pola świetnie prezentował się Maxi Oyedele, świeżo powołany do reprezentacji Polski dziewiętnastolatek. Grał odważnie - jakby każdym podaniem chciał zbudować akcję, a nie jedynie pozbyć się piłki. To imponujące, tym bardziej iż dopiero trzeci raz zagrał dla Legii, drugi raz w wyjściowym składzie i pierwszy raz w europejskich pucharach. Michał Probierz może się po tym meczu uśmiechnąć także dlatego, iż kolejny z powołanych przez niego piłkarzy, Bartosz Kapustka, przypominał siebie z sierpnia, gdy został wybrany najlepszym piłkarzem w ekstraklasie. Poza tym w kontratakach dobrze czuli się Morishita i Chodyna. najważniejsze dośrodkowanie posłał Vinagre. Każdy dołożył swoją cegiełkę.
choćby przy dobrym wyniku i rywalu, który coraz bardziej skupiał się na atakowaniu i gromadził na boisku coraz więcej podstawowych piłkarzy, Legia wiedziała, co powinna robić. Miała rzadziej piłkę, broniła bliżej własnej bramki, ale nie zapomniała o tym, by regularnie odgryzać się kontrami. Efekt był taki, iż była bliżej strzelenia gola na 2:0 niż straty na 1:1.


"By Legia nie była imponująca tylko od święta"
Goncalo Feio, krytykowany w ostatnich tygodniach zewsząd, wziął głębszy oddech. W tym zwycięstwie było widać jego rękę. Wreszcie na boisku dało się dostrzec to, co słowami starał się malować zza konferencyjnego stołu. Trafił z planem i zmianami. Wystawił zespół przygotowany i zmotywowany. I nie umniejsza tego sukcesu skład wystawiony przez Manuela Pellegriniego, który dokonał aż dziewięciu zmian w składzie w porównaniu z ostatnim ligowym meczem, bo w perspektywie miał już wielkie derby z Sevillą. Na boisku i tak byli zawodnicy, o których Legia może jedynie pomarzyć, choćby Pablo Fornals z wieloletnim doświadczeniem w Premier League i sześcioma występami w reprezentacji Hiszpanii, i Vitor Roque, nastolatek na pierwszym zakręcie w karierze, za którego niecały rok temu Barcelona zapłaciła 40 mln euro.
Ale kibice, którzy dziś zasłużenie bili Feio brawo, już jutro będą oczekiwali powtórki i kontynuacji. By Legia nie była imponująca tylko od święta, ale także na co dzień - w lidze. By zawsze chciało jej się tak, jak w czwartek. By pucharowy sukces smakował lepiej, musi zostać poparty solidną grą w lidze. Zatem gratulacje za Betis, a teraz pora na Jagiellonię Białystok.
Idź do oryginalnego materiału