Odtańczyliśmy nasz rytualny taniec. Dodam nieskromnie, też w nim uczestniczyłem, pisząc z niesmakiem, jak Ameryka oczekuje na rekord wszech czasów pupila Putina. Ostatecznie Aleksandr Owieczkin strzelił w nocy z soboty na niedzielę 895. gola w karierze i pobił historyczny rekord Wayne'a Gretzky'ego.
REKLAMA
Zobacz wideo
Moskwa i Waszyngton świętują razem
Jak nam się to pięknie spięło! Wielbiciel Putina (Owieczkin) otrzymał na lodowisku gratulacje od piewcy Donalda Trumpa (czyli Gretzky'ego). Moskwa i Waszyngton (Owieczkin gra w miejscowych Capitals) mogły połączyć się we wspólnym świętowaniu. A my, znów oczekując na kolejną "zdradę o świecie", możemy załamać ręce, jak oni w tej Ameryce nic nie rozumieją.
Niestety, bluzy Owieczkina z numerem "8" na plecach sprzedają się jak świeże bułeczki. O Rosjaninie z zachwytem piszą wszystkie amerykańskie media. Podkreślają, jak wielkiej rzeczy dokonał 39-letni hokeista, który pobił rekord, wydawało się niemożliwy do pobicia po wsze czasy. Podziwiają klasę zawodnika, który mimo zaawansowanego jak na sportowca wieku, wciąż imponuje znakomitą formą i jest trzeci w klasyfikacji strzelców tego sezonu, choć musiał opuścić sześć tygodni z powodu złamanej nogi.
I choćby profilowe zdjęcie z Władimirem Putinem na Instagramie "Oviego" – jak nazywają hokeistę Amerykanie – nikogo specjalnie za Oceanem w oczy nie kłuje. Czyż Rosjanin, budując "Team Putin" przed wyborami prezydenckimi w Rosji, nie robił tego samego, co LeBron James czy Steph Curry popierający Kamalę Harris przed wyborami w USA? Oczywiście, my wiemy, iż tego nie można porównywać, ale Amerykanie najwyraźniej nie.
Hipokryzja to nasza specjalność
Zresztą, czyż nie powinniśmy przyznać się do małej hipokryzji? Na piedestale umieszczamy takich piłkarzy jak Pele czy Diego Maradona. A przecież ten pierwszy za pieniądze gotowy był wystąpić u najbardziej krwawych dyktatorów swoich czasów. Do historii przeszła wizyta Brazylijczyka w Kampali u Idiego Amina, który wymordował około pół miliona Ugandyjczyków. A do meczów Santosu z Pelem w składzie w Nigerii w 1969 r. dorobiliśmy legendę, iż doprowadziły do rozejmu w wojnie domowej. Tyle iż była to propagandowa akcja nigeryjskiego reżimu, który secesyjną Biafrę zepchnął już do głębokiej defensywy i mógł nie obawiać się o bezpieczeństwo stolicy. W wyniku działań wojennych i głodu zginęło wtedy kilkaset tysięcy dzieci.
Przyjacielem dyktatorów był też Maradona. Fidela Castro, który odpowiadał za śmierć kilkunastu tysięcy "wrogów rewolucji" i zesłanie ponad 100 tys. Kubańczyków do obozów pracy, Argentyńczyk nazywał "drugim ojcem". O Putinie mówił natomiast, iż jest jego fanem.
To wszystko jednak już tylko didaskalia. Żaden wybryk nie rzuca cienia na wielkie gwiazdy futbolu. O tym, jak piłkarze przyczyniali się do umacniania dyktatorskich reżimów we Włoszech, Hiszpanii, Argentynie, Chile, Brazylii (znów Pele!) i dziesiątkach innych krajów, napisano już wiele, jednak prawie nic nie przedarło się do powszechnej świadomości kibiców.
Zresztą nie ma co się czepiać przeszłości. Czyż taką samą miarą jak Owieczkina nie powinniśmy osądzać Cristiano Ronaldo? Portugalczyk przeniósł się do Arabii Saudyjskiej, by być propagandowym narzędziem w rękach reżimu, który z praw człowieka uznaje tylko nieliczne, a już prawie w ogóle praw kobiet. Jednak od kiedy słynny Portugalczyk gra w Saudi Pro League, to fanów na Instagramie i innych mediach społecznościowych raczej mu przybyło, niż ubyło.
Owieczkin to lepszy cwaniak. Wiedział, jak się ustawić
Możemy nazywać Owieczkina wielkim sportowcem i małym człowiekiem. Możemy pisać, iż to naiwniak wykorzystywany przez polityków. A on i tak będzie się nam śmiał prosto w nos.
Osobiście uważam, iż to cwaniak i to ten z gatunku tych lepszych. Zna zasadę "pokorne ciele dwie matki ssie". W USA zarobił już prawie 162 mln dolarów i wciąż ma istotny kontrakt z Capitals do końca sezonu 2025/26 (swoją drogą to rzadki przykład wierności - 20 lat w jednym klubie), a w Rosji jest bohaterem, bo nie wyrzekł się Putina. A my (nie tylko w Polsce, bo i w innych krajach Europy) tym ciągłym przypominaniem o tym, iż jest zwolennikiem prezydenta Rosji, tylko dodajemy mu rozgłosu. On sam nie musi nic mówić, kogo i za co popiera.
I na koniec chciałbym jedno przypomnieć coś z naszej niedawnej historii, tym wszystkim, którzy tak ochoczo namawiają rosyjskich sportowców do bezpardonowego przeciwstawiania się Putinowi. Najbardziej niepokorny piłkarz w historii piłkarskiej reprezentacji Polski, ten, który nie chciał korzyć się przed partyjnymi notablami i w 1981 r. wsparł strajk studencki, umarł w biedzie i zapomnieniu, choć talent miał przeogromny.
Nazywał się Stanisław Terlecki. Jego koledzy z boiska, którzy ściskali się z partyjnymi "szychami", uczestniczyli w pierwszomajowych pochodach, w wiecach PZPR i spotkaniach z pierwszymi sekretarzami, są do dziś hołubieni w gronie wybitnych reprezentantów.